Szymon Marciniak, a wraz z nim piątka polskich asystentów, po raz siódmy w tym sezonie poprowadzi mecze pucharowe w Europie. Po trzech jesiennych nominacjach na prestiżową Ligę Mistrzów, teraz Marciniak posędziuje już czwarte kolejne spotkanie w Lidze Europy – i to na poziomie ćwierćfinału, jaki dla arbitrów z Polski był od lat nieosiągalny.
Zbigniew Przesmycki, szef kolegium sędziów przy PZPN, nie ukrywa, że jest dobrze. W UEFA zyskujemy zaufanie. W tym roku mieliśmy już tydzień, w którym jednocześnie w starciach pucharowych za granicą uczestniczyły trzy pełne polskie składy – w sumie osiemnastu sędziów.
Liga Mistrzów, Liga Europy – to oczywiście prestiż, świetna organizacja, najważniejsze piłkarskie wydarzenia. Ale też pieniądze, wokół których – od kiedy ustanowiono w Polsce zawodowstwo – w kontekście sędziów cicho. A skoro liczymy pieniądze zawodnikom, wyłuszczamy, że pula pucharowych nagród co sezon przekracza miliard euro, postanowiliśmy sprawdzić, jak bardzo opłacalne – poza tym prestiżem i zbieranym doświadczeniem – są wyjazdy naszych panów z gwizdkiem.
Oczywiście – bardzo.
Jak bardzo? To zależy jak sędziego klasyfikuje UEFA. Grupy są, jak wiadomo, cztery: Elite, a dalej pierwsza, druga oraz trzecia. W pierwszej mamy: Marciniaka, Borskiego oraz Gila. Druga to Raczkowski i Stefański, zaś w trzeciej aktualnie znajdują się Musiał i Frankowski.
Elite to naturalnie nie tylko elita sędziowska, ale i finansowa. – Arbiter główny za mecz pucharowy otrzymuje 4 tysiące euro, 1440 euro asystenci, a techniczny 720 – informuje nas Zbigniew Przesmycki.
Stawki UEFA są zupełnie jawne. W grupie pierwszej ta dla sędziego głównego spada do 2300 euro za mecz, pozostali dostają kolejno – 690 i 345 euro. Z jednym zastrzeżeniem – zyski rosną, im spotkanie jest ważniejsze. Od ćwierćfinału Ligi Mistrzów i Ligi Europy rozpiętość dla sędziów głównych wynosi między 4600 (grupa I) a 5800 euro (Elite). Czyli prosta kalkulacja – chodzi o kwoty w granicach 20 tysięcy złotych za jedno spotkanie. Na ten pułap dziś po raz pierwszy łapie się Marciniak.
Do tego dochodzą jeszcze diety. – Zespół sędziowski spędza na wyjeździe trzy dni. Przykładowo: środa wylot, czwartek mecz, piątek powrót. “Lump sum” wynosi 200 euro dziennie – informuje nas Zbigniew Przesmycki.
Jak widać, ćwierćfinał Ligi Europy to nie tylko czysto sportowa motywacja. Co ciekawe, Szymon Marciniak jest dziś jednym z dwóch sędziów spoza grupy „Elite” (najbliższe awanse i spadki latem), którzy zostali wyznaczeni do prowadzenia meczów na tym wysokim szczeblu.