Pisaliśmy jasno, że jeśli Lech Poznań na poważnie myśli o wyjściu z grupy Ligi Konferencji, to musi u siebie wygrać z Austrią Wiedeń, która lata świetności dawno ma za sobą. I Lech posłuchał, udowadniając, że cel jest w zasięgu. Wygrał wysoko i zasłużenie, choć nie bez turbulencji po drodze.
Ten mecz mógł się potoczyć zupełnie inaczej. “Kolejorz” od razu po objęciu prowadzenia stracił gola na 1:1, a niedługo potem w juniorski sposób rzut karny po złym przyjęciu piłki sprokurował Pedro Rebocho. Wybór między nim a Douglasem na lewej obronie powoli przypomina ostatnio wybieranie między dżumą a cholerą, aczkolwiek trzeba oddać Szkotowi, że dziś po wejściu na drugą połowę był solidny.
Lech Poznań – Austria Wiedeń 4:1. Filip Bednarek obronił rzut karny
Gdyby Filip Bednarek nie obronił strzału Manfreda Fischera z jedenastu metrów, kto wie, w jakich bylibyśmy teraz nastrojach. Ale nie ma co za dużo gdybać, zwłaszcza że aż nadto mamy z naszymi pucharowiczami analiz tego typu w drugą stronę. Dziś trochę pospekulować mogą sobie Austriacy.
Fakty są takie, że do przerwy “Fiołki” sprawiały wrażenie drużyny lepszej. Nie ekipy z lepszymi piłkarzami, ale ekipy lepiej rozumiejącej grę, bardziej uporządkowanej, porządniej zorganizowanej. Zawodnicy “Kolejorza” częściej potrafili błysnąć indywidualnie, lecz całość była w większym stopniu szarpana, improwizowana. Mimo to już wtedy mogło być pięknie, bo zanim Ishak wykorzystał sytuację sam na sam po prostopadłym podaniu Amarala, asystujący Portugalczyk zmarnował świetną okazję po inteligentnym dograniu Skórasia, kopiąc nad poprzeczką w polu karnym.
Goście potrafili groźnie kontrować, czasami wystarczały im dwa kontakty z piłką od połowy boiska, żeby znaleźć się w okolicach “szesnastki” Lecha, ale po zmarnowanym karnym nie poszli za ciosem.
Druga połowa pod kontrolą
W drugiej odsłonie, poza początkowymi minutami, poznaniacy zaczęli osiągać coraz większą przewagę. Tak jak bowiem imponowała organizacja Austrii w rozegraniu, tak dobitnie potwierdziło się, że stoperzy tego zespołu są wolni i mają problemy z ustawianiem się. To dość istotne wady, zwłaszcza gdy często masz wysoko ustawioną obronę. Lech coraz lepiej z tego korzystał i poszło.
- Pereira pięknie dograł za plecy obrońców do Skórasia, który precyzyjnym wolejem wykończył akcję;
- Velde nie najlepiej sobie przyjął piłkę w polu karnym, ale i tak zdołał łatwo ograć Ranftla będąc tyłem do bramki i dokładnie przymierzyć w dalszy róg;
- wybita futbolówka trafiła pod nogi Velde, a ten płaskim uderzeniem i z pomocą drobnego rykoszetu po raz drugi trafił do siatki;
Poza jedną próbą Grubera Austriacy w drugiej odsłonie już sytuacji sobie nie stwarzali. Bardzo dużo dało wejście Radosława Murawskiego, który zmienił chaotycznego i niezdyscyplinowanego Kwekweskiriego. Po tej zmianie “Kolejorz” uporządkował sobie środek pola, rywale nie mieli już tyle miejsca. A Velde? Cóż, może zaliczyć pięć strat z rzędu, by potem zachwycić i zdobyć bramkę. Ten typ tak ma i już się chyba nie zmieni.
Bednarek, Skóraś, Ishak, Velde, Murawski, Pereira, Karlstroem – jest kogo chwalić po tym meczu. Forma Lecha zwyżkuje i jest to znakomita wiadomość przed kolejnymi meczami grupowymi. A że Villarreal zgodnie z planem pokonał na wyjeździe Hapoel Beer Szewa, mistrz Polski tym bardziej ma teraz dobrą pozycję w kontekście potencjalnego awansu.
4:1 polskiego zespołu w fazie grupowej europejskiego pucharu to zawsze duże wydarzenie. Dzięki panowie, liczymy na pomyślny ciąg dalszy!
Lech Poznań – Austria Wiedeń 4:1 (1:1)
- 1:0 – Ishak 28′
- 1:1 – Braunoeder 29′
- 2:1 – Skóraś 64′
- 3:1 – Velde 76′
- 4:1 – Velde 90′
WIĘCEJ O LECHU POZNAŃ:
Fot. Newspix