Zadowolenie z niedosytem – te uczucia mieszały się w pomeczowych wypowiedziach w szeregach Lecha Poznań. “Kolejorz” postawił się Villarrealowi, strzelił mu aż trzy gole, ale ostatecznie do domu wrócił bez punktów.
– Kiedy przegrywasz, to zawsze jest trudno zespołowi i trenerowi. Z drugiej strony możemy powiedzieć o tym spotkaniu, że przede wszystkim mieliśmy wymarzony start. Wiedzieliśmy, że Villarreal dokonał wielu zmian w porównaniu do swojego wyjściowego ustawienia, wymienili nawet bramkarza. Postanowiliśmy to wykorzystać stosując wysoki pressing od pierwszych minut i to przyniosło efekt, zdobyliśmy szybko bramkę. Później rywale zaczęli odrabiać straty, a mój zespół wyglądał wtedy gorzej. Może i posiadaliśmy piłkę, ale było to przede wszystkim granie do tyłu – zauważył trener John van den Brom.
– W przerwie rozmawialiśmy o tym, żeby to poprawić, uwierzyć w siebie i to, że potrafimy grać w piłkę. Efekt tej rozmowy był widoczny od początku drugiej połowy. Mieliśmy najpierw rzut karny, potem kolejnego gola. Uwierzyliśmy w siebie i dalej była to walka o wynik do samego końca. Ostateczny rezultat sprawia, że nie jesteśmy szczęśliwi, bo przegraliśmy. Patrząc całościowo możemy być zadowoleni, bo pokazaliśmy, że nawet z takim przeciwnikiem, jak Villarreal, potrafimy grać w piłkę. W tym spotkaniu były dobre i gorsze momenty naszej gry, mamy dużo materiału do analizy. Będzie to bardzo ciekawa analiza. Chcemy dobrze rzeczy wykorzystać i przełożyć je na niedzielne starcie z Pogonią Szczecin – dodał Holender.
Lech już za tydzień rozegra kolejny grupowy mecz – z Austrią Wiedeń u siebie.
WIĘCEJ O LECHU POZNAŃ:
- Tak gra mistrz Polski. Szkoda tylko braku punktów…
- 18 meczów w Europie, 14 goli. Mikaelu Ishaku, jesteś kozakiem [NOTY]
Fot. Newspix