Tej nocy Neapol nie zaśnie. Tej nocy Neapol tańczy i śpiewa. Bo tego wieczoru SSC Napoli zabawiło się z Liverpoolem, a wielki mecz rozegrał nasz Piotr Zieliński. Piotrek, Piotrula, Piotruś. Reprezentant Polski strzelił dwa gole i zanotował asystę, a Partenopei pokonali The Reds 4:1.
Napoli w wielkim stylu po dwóch sezonach wróciło do Ligi Mistrzów. Drużyna trenera Luciano Spallettiego odniosła pewne zwycięstwo i jako jedyny przedstawiciel Serie A w 1. kolejce fazy grupowej zgarnął trzy punkty, czego trudno nie traktować jak chichot losu. Przecież średnio co dwa tygodnie, na każdym wyjeździe, kibice i zawodnicy słyszą, jacy to są brudni, biedni i jaki to wstyd przynoszą wszystkim Włochom.
PARTNEREM PUBLIKACJI O LIDZE MISTRZÓW JEST KFC. SPRAWDŹ OFERTĘ TUTAJ
Wspaniały wieczór Zielińskiego
Zieliński zaczął sezon spektakularnie. Po rozczarowujących poprzednich rozgrywkach coraz głośniej w Italii dało się słyszeć głosy, że nic wielkiego z tej współpracy nie będzie. Że w sumie niech przyjmie ofertę West Hamu i zmyka do Anglii. Że jak przyjdzie Giacomo Raspadori, to właśnie młody reprezentant Squadra Azzurra zajmie miejsce Polaka za napastnikiem w ustawieniu 4-2-3-1. Że przyda mu się maść na odleżyny, bo tyle się nasiedzi w rezerwie.
Tymczasem Spalletti stawia na 4-3-3, z Zielińskim w środku pola, który potrzebował sześciu występów, by zamknąć wszystkim paszcze. Już nie słychać niedowiarków, a tysiące kibiców Napoli, którzy skandują jego nazwisko, jak w piątej minucie rywalizacji z Liverpoolem. – Zieliński! – grzmiał Stadio Diego Armando Maradona po skutecznie wykonanym karnym przez 28-latka.
Sześć spotkań, trzy gole i cztery asysty – oto bilans Zieliński w sezonie 2022/23. Z tego w środę dołożył dwie bramki i jedno ostatnie podanie.
– Mają nadal Piotra Zielińskiego, znakomitego piłkarza, wokół którego mogą zbudować nową drużynę – przekonywał przed zawodami menedżer The Reds Juergen Klopp i pewnie sam się nie spodziewał, ile ma racji.
O jedenastce już było, ale należy dodać, że Polak sam ją wypracował. Dostał podanie w pole karne, uderzył, James Milner wystawił rękę, jakby próbował złapać taksówkę na ruchliwej ulicy. Nie było wątpliwości. Przewinienie. Sam „Zielek” wymierzył sprawiedliwość.
Drugie trafienie Zielińskiego to najpierw prostopadłe podanie świetnego Andre-Franka Zambo Anguissy do Giovanniego Simeone i następnie dogranie Argentyńczyka. Jeszcze pierwszy strzał Polaka Alisson zdołał odbić, ale delikatnej, mierzonej dobitki już nie.
Wreszcie asysta. Wyjątkowa dwójkowa akcja Zambo Anguissy i Zielińskiego. Ty do mnie, ja do ciebie. Kameruńczyk podał, wyszedł na pozycję, dostał zwrotkę i proszę, mamy gola. Dogranie Polaka w uliczkę – wspaniałe.
Słowem – Zieliński przypomniał Kloppowi, dlaczego kilka lat temu chciał go ściągnąć na Anfield. I w ciemno można stawiać, że nigdy wcześniej Niemiec tak bardzo nie żałował, że transakcja nie została przeprowadzona.
Rewolucja po neapolitańsku pożarła Liverpool
W trakcie letniego mercato było mnóstwo wątpliwości, w którym kierunku zmierza Napoli. Odeszli liderzy – Dries Mertens, Lorenzo Insigne, Kalidou Koulibaly. Podziękowano Davidowi Ospinie, sprzedano Fabiana Ruiza. Transferów do klubu było mnóstwo, a w środę wieczorem okazało się, że dla ekipy z Neapolu będzie też grać Joe Gomez, choć tego nie ogłaszano…. No, przynajmniej wyglądało to tak, jakby Anglik działał na korzyść gospodarzy.
Ale to nie powinno przyćmić kapitalnej postawy nowych. Fenomenalnych Chwiczy Kwaracchelii i Kima Mina-jae, solidnego Mathíasa Olivery i bardzo dobrego wejścia Simeone. Argentyńczyk jako 14-latek wytatuował sobie na ręce logo Champions League. Występ i gol w tych rozgrywkach były jego marzeniem. Aż do dzisiaj niespełnionym. 26-latek zmienił kontuzjowanego Victora Osimhena jeszcze przed przerwą i nie tylko zdobył bramkę, lecz także – jak wspomnieliśmy – przyczynił się do trafienia Zielińskiego.
Rewolucja się udała. Nowe Napoli potrafi zachwycać. Nie zawsze, by wspomnieć zremisowaną potyczkę z Lecce, ale za to kiedy Partenopeim zatrybi, klękajcie narody. W pierwszych dwóch kolejkach Serie A strzelili dziewięć goli, na powitanie z Champions League pokazali Liverpoolowi, że to nie przypadek. Wyrok mógł być jeszcze wyższy, ale Alisson obronił karnego Osimhena, a Virgil van Dijk wybił z linii uderzenie Kwaracchelii.
Oczywiście, The Reds mają swoje problemy, zawodzą w Premier League, jednak mimo wszystko trudno przejść obok takiego lania obojętnie. Przyjezdni próbowali bronić wysoko i nic sobie nie robili z ostrzeżeń miejscowych, a pierwsze wysłano po 43 sekundach. Tyle potrzebował Osimhen, by minąć Alissona, tyle że ostatecznie z ostrego kąta kopnął w słupek.
Liverpool był bezradny. Jedyne, na co było gości stać, to honorowa bramka Luisa Diaza. Finito. Ta środa należało do kogo innego. Do pięknego Napoli. Południe nie będzie spało. Zasłużenie, proszę państwa.
Napoli – Liverpool 4:1
Bramki: Zieliński 5′ i 47′ z karnego, Zambo Anguissa 31′, Simeone 44′ – Diaz 49′
CZYTAJ WIĘCEJ O LIDZE MISTRZÓW:
- Lato, w którym mały chłopiec dorósł. Jak Hasan Salihamidzić odmienił swoje postrzeganie
- Transferowe okazje i potęga cyfryzacji. Droga Eintrachtu do Ligi Mistrzów
- Antonio Pintus. Trener, który dodaje skrzydeł Realowi Madryt
foto. Newspix