Jak wielki zespół powinien rozpoczynać sezon? PSG przygotowało gotowy samouczek z jednym zastrzeżeniem. Wysoka wygrana w Superpucharze Francji, dwa imponujące zwycięstwa w lidze i noga trenera Galtiera nie schodzi z pedału gazu. Jednak w przypadku klubu z paryskiego Parku Książąt zawsze pojawiają się wątpliwości, temu gwiazdorskiemu tworowi należy się ograniczone zaufanie. Pierwsze mecze to zapowiedź dalszej demolki Ligue 1 czy tylko tymczasowy stan, który za moment może przeminąć, bo PSG – w taki czy inny sposób – poślizgnie się na skórce od banana?
Nie oszukujmy się, PSG na swoim podwórku jest zawsze bardzo mocne, ale wielokrotnie robiło wszystko, by podkopywać swój wizerunek. Często paryski karabin maszynowy zmieniał się w pistolet na kulki – czasem nawet w kolorową broń na wodę. Teraz wszystko ma wyglądać zupełnie inaczej, choć ta śpiewka jest nam doskonale znana.
Walka z minimalizmem
PSG nie może sobie pozwolić na trzymanie się piłkarskiego porzekadła — gra się tak, jak przeciwnik pozwala. Po prostu nie wypada, gdy ma się w zespole tak wiele gwiazd, a potencjał bije po oczach. To drużyna z Parku Książąt powinna być od stawiania warunków innym. Tymczasem PSG pod okiem Mauricio Pochettino grało często na pół gwizdka. Nie robiło, tyle ile mogło, przez co musiało od czasu do czasu pocierpieć i odsłuchać symfonię gwizdów na Parc des Princes. Argentyńczyk średnio raz w tygodniu znajdował w mediach informacje o tym, że jego zwolnienie jest kwestią czasu i najprawdopodobniej na jego miejsce wskoczy Zinedine Zidane.
W klubie nie ma już Argentyńczyka, ale zastąpił go ktoś z zupełnie innej bajki. Trener, który wykręcił z Lille – targanym mniejszymi lub większymi problemami każdej natury – mistrzostwo Francji. Następnie pracował w OGC Nice, które przyciągnęło go projektem i możliwościami. Do pewnego momentu Galtierowi szło tam fantastycznie, ale drugiej lokaty nie udało się utrzymać (skończyło się na piątej lokacie rzutem na taśmę), a na domiar złego jego zespół przegrał po bezbarwnej grze finał Pucharu Francji. Początek był super, finał gorzki, ale nie beznadziejny.
Spekulowano, że relacje Galtiera z właścicielami Les Aiglons uległy pogorszeniu i ostatecznie doszło do rozstania – z korzyścią dla trenera. Galtier wylądował w PSG, ale pojawiało się mnóstwo wątpliwości. Francuz nigdy nie miał parcia na szkło, nie chełpił się, nie pchał się do czołowych ekip. Przez to był trochę niedoceniony — zwłaszcza poza granicami Francji. W jego sytuacji ciężko byłoby odmówić PSG, gdy w końcu doczekał się docenienia. Otrzymał możliwość pracy w bogatym klubem i poprowadzenia największych nazwisk światowego futbolu.
Trener z pomysłem, który działa
Galtier zazwyczaj tworzy drużyny na swoje podobieństwo — solidne i z umiarem. Dobra organizacja w obronie, wysoki pressing i przyzwolenie na odrobinę błysku w ofensywie. Dla PSG wydawało się to z jednej strony idealne rozwiązanie, bo brakowało tam bata. Z drugiej mogło okazać się zbyt konserwatywne, bo nie jest łatwo wprowadzić w tej drużynie dyscyplinę taktyczną i przy okazji nie stracić szatni. Takie działania wymagają precyzji godnej szwajcarskiego zegarmistrza.
Od początku widzimy, że Galtier stara się dostosować do warunków, ale i nie zatracić tożsamości. Podszedł do kwestii ustawienia i taktyki kreatywnie. W tyłach postawił na trójkę Marquinhos, Kimpembe, Ramos, która potrafi grać bardzo szeroko. Korzysta z piekielnie szybkich wahadeł — Mendesa i Hakimiego. W środku pola dobrze wygląda duet, który tworzą Vitinha z Verattim. Do rotacji pozostaje Renato Sanchez, który już w debiucie cieszył się z gola. Messi otrzymał wolną rolę i gra tuż za Mbappe i Neymarem (opcjami są Sarabia i Ekitike). Na ten moment plan się sprawdza i PSG w trzech meczach zdobyło aż 14 bramek.
Drużyna Christophe’a Galtiera świetnie rozpoczęła, ale rączki na kołderkę. Spójrzmy na ich rywali. Nantes w tym sezonie męczy się przez brak Kolo Muaniego i siła ognia tego zespołu została ograniczona. Clermont odstawia radosną twórczość w obronie, która może odbić im się czkawką. Montpellier szybko zaczęło się gubić, bo tak trzeba traktować otwarcie wyniku bramką samobójczą (wcześniej karny, którego nie wykorzystał Mbappe) i po chwili kolejne zagranie ręką w polu karnym, które już zostało zamienione na gola.
Uwaga na autodestrukcyjne zapędy
Na każdym robi wrażenie, że PSG zdobyło dotychczas w każdym meczu minimum cztery gole, ale na poważne egzaminy przyjdzie jeszcze czas. Teraz odbywa się jeszcze przedłużony okres przygotowawczy i ostatecznie po owocach ich poznacie. A mówimy o klubie, w którym często dzieją się dziwne rzeczy i już pojawiły się pierwsze kwasy.
Francuskie media informują o konflikcie Mbappe z Neymarem. Podobno panowie starli się po meczu i bójka wisiała w powietrzu. Romain Molina dodaje, że Francuz chce się pozbyć Brazylijczyka, a mecz z Montpellier pokazał, że źle znosi to, że nie zawsze otrzymuje podania, kiedy tego chce. Dodatkowo można było odnieść wrażenie, że w meczach, w których go zabrakło (Nantes i Montpellier), PSG wyglądało lepiej jako zespół. Druga strona również delikatnie podgrzewa atmosferę. Neymar subtelnie dał do zrozumienia, że między panami nie ma obecnie chemii. Na Twitterze polubił wpis, w którym napisano, że Francuz powinien zostawić rzuty karne Brazylijczykowi.
Mimo wszystko bardziej martwi zachowanie mistrza świata. Przechodził ostatnio problemy osobiste, o czym wspominało L’Equipe. Nie był też jeszcze w stu procentach gotowy do gry, ale piłkarz na tym poziomie musi umieć schować frustrację i zazdrość do kieszeni. Być może poczuł się zagrożony, bo Neymar na ten moment spisuje się wyśmienicie? Z pewnością zasługą Galtiera jest wykrzesania z Neymara nowych pokładów chęci i przywrócenie uśmiechu na twarzy Brazylijczyka. Na tę chwilę melancholijny stan Neymara odszedł w zapomnienie, a jeśli efekt ten okaże się trwały, to Galtier odzyska tego piłkarza dla futbolu. Tylko jak sami widzicie – w Paryżu wszystko może okazać się bronią obosieczną, a mały sukces doprowadzić finalnie do porażki.
Czas na mediacje
W najbliższym czasie ma się odbyć rozmowa, w której wezmą udział wspomniani piłkarze, trener oraz dyrektor sportowy Luis Campos. Szybka reakcja jest zrozumiała, bo jej ewentualny brak może doprowadzić do zmarnowania trudów trenera i dyrektora sportowego. O Galtierze wspominaliśmy, że ma pomysł i potrafił odsunąć zgniłe jabłko, jakim jest Icardi. Postawił twardo na Donnarummę. Nie ma parcia na wystawianie Paredesa, skoro ten myśli o odejściu. Przywrócił Messiego i Ramosa na dobre tory. Może zapisać po swojej stronie mnóstwo plusów. Campos również może czuć satysfakcję z wykonywanej pracy. Mądrze uzupełnił i odmłodził zespół poprzez kupno Vitinhi, Renato Sanchesa, Nordiego Mukiele i Hugo Ekitike. A to jeszcze nie koniec, bo przymierzany do PSG jest również Fabian Ruiz. Leonardo przez trzy lata nie był w stanie zbudować silnej drugiej linii, a Campos może tego dokonać w zaledwie kilka tygodni.
Było już chyba zbyt dobrze i cukierkowo. Konflikty pomiędzy gwiazdami są w takim przypadku wyrazem braku szacunku dla pracy pozostałych osób i tworzeniem problemów tam, gdzie ich nie ma. W najbliższych tygodniach polecamy obserwowanie paki Galtiera nie tylko z powodu dobrej i widowiskowej gry, ale i całej otoczki. W mgnieniu oka piękna i słoneczna sceneria może przemienić się w burzę z piorunami ze względu na autodestrukcyjną naturę francuskiej drużyny.
CZYTAJ WIĘCEJ O LIGUE 1:
- Marsylia w ogniu. Wewnętrzne konflikty rozsadzą zespół?
- Dlaczego PSG sprowadziło Hugo Ekitike?
- RC Lens – nowa polska kolonia na piłkarskiej mapie Europy
- Christophe Galtier w PSG – pułapka czy życiowa szansa?
fot. NewsPix.pl