Tymoteusz Puchacz po półrocznym wypożyczeniu do Trabzonsporu wrócił do Unionu Berlin. W sparingach zagrał nadspodziewanie dużo minut, a klub odrzucił dwie propozycje za reprezentanta Polski. Jaka przyszłość czeka wychowanka Lecha w stolicy Niemiec?
To był bardzo dziwny sezon Puchacza. Z jednej strony rozegrał niemal wszystkie mecze w europejskich pucharach w barwach Unionu, na wypożyczeniu do Trabzonsporu zdobył mistrzostwo Turcji i stał się istotnym graczem reprezentacji Polski. Ale z drugiej strony nie doczekał się debiutu w Bundeslidze, występy w kadrze miały odcienie szarości, a Union wypchnął go na półroczne wypożyczenie, gdzie rozegrał dziewięć z osiemnastu spotkań.
Ale Puchacz wrócił do Niemiec i nie poszedł ścieżką Pawła Wszołka, który pospieszenie ewakuował się z Unionu. Lewy wahadłowy zakasał rękawy, wziął się do roboty i ma jasny cel na sezonu 2022/23 – stać się podstawowym piłkarzem drużyny Ursa Fischera.
Nie odejdzie tego lata
Niedawno pojawiły się w przestrzeni publicznej doniesienia, że Puchacz może trafić tego lata do jednego z klubów Eredivisie. Byłby to całkiem logiczny ruch: przecież nie byłoby czymś nierealny, gdyby w Unionie postawili na nim krzyżyk i spróbowali odzyskać latem zainwestowane w niego pieniądze.
Ale popytaliśmy o transferową przyszłość Puchacza i dostaliśmy jasną deklarację – 23-latek nigdzie tego lata w Unionu się nie rusza. Takie jest jasne stanowisko na ten moment: zarówno zawodnika, jak i klubu oraz agentów piłkarza. Konkretnej oferty z Holandii nie było, ale były dwa poważne zapytania. Jedno z Bundesligi, gdzie w grę wchodziło wypożyczenie. A jedno z Turcji, gdzie chodziło o wykup Polaka. Ale klub z miejsca odrzucił te oferty i dał znać Puchaczowi, że jest przewidziany w najbliższych planach Ursa Fischera. Puchacz odbył też rozmowy z dyrektorem sportowym klubu i dostał zapewnienie, że klub go nie skreśla. Ma dostać szanse w okresie przygotowawczym i jeśli w zespole będą widzieli progres względem jesieni 2021 roku, to będzie realnie brany pod uwagę przy rywalizacji o skład.
Puchacz uznał, że chce powalczyć o swój los w Unionie. Przeanalizował to, dlaczego nie wyszło mu przy pierwszym podejściu. Wiele osób z jego otoczenia zwracało uwagę na deficyty w defensywie. Przede wszystkim zdarzały mu się momenty “wyłączenia”. Brakowało mu koncentracji przy odbudowaniu ustawienia, miewał takie momenty zarówno w meczach, jak i na treningach czy w grach sparingowych. Do tego okresu przygotowawczego podszedł z mocnym postanowieniem poprawy: wyciskać maksimum z każdego treningu. Każdą jednostkę treningową chciał traktować tak, jakby ta decydowała o jego być albo nie być w Unionie.
I efekty przyszły, bo nie tylko zaczął grać w sparingach, ale i dostrzegł, że trener Fischer poświęca mu więcej uwagi, częściej z nim rozmawia, złapał z nim lepszy kontakt. W czterech z sześciu sparingów zagrał jakiekolwiek minuty:
- z Viktorią Berlin nie grał
- z Magdeburgiem rozegrał całą połowę
- z Eintrechtem Brunszwik wszedł na ponad pół godziny
- z Bohemians rozegrał godzinę
- z Ceskimi Budejovicami rozegrał cały sparing
- z Udinese nie zagrał
- ze starcia z Nottingham Forest wyłączył go drobny uraz mięśniowy
Z jednej strony – wygląda to pozytywnie, bo Puchacz łapał całkiem sporo minut. Ale jeśli przyjrzeć się temu bliżej, to grał głównie w sparingach, w których szanse dostawali piłkarze z drugiego szeregu. Choć tak po prawdzie, to Fischer bardzo mocno rotował składem, łączył składy przypuszczalnych wyjściowych zawodników z tymi rezerwowymi. Jednak w sparingu z Udinese, gdy zagrał domyślnie podstawowy skład, to nie Puchacz występował na lewym wahadle. 90 minut rozegrał Nico Giesselmann.
Puchacz jednak nie traci animuszu. Na ten moment jest drugi do gry na lewym wahadle, a to już awans względem poprzedniego sezonu. Wówczas był dopiero trzeci do grania. O miejsce na lewej stronie bloku obronnego walczyli wspomniany Giesselman oraz Bastian Oczipka. Doświadczony Niemiec przeniósł się jednak do Arminii Bielefeld. Na lewym wahadle od biedy może zagrać też Julian Ryerson, ale Norweg amerykańskiego pochodzenia głównie grał na prawej stronie defensywy w okresie przygotowawczym.
Problemem dla reprezentanta Polski może być transfer, o którym w Berlinie sporo się mówi. Union od dłuższego czasu jest zainteresowany sprowadzeniem Philippa Maxa. To 28-letni lewy obrońca, który dwa lata temu trafił do PSV Eindhoven z Augsburga. Ma na koncie dwa występy w reprezentacji Niemiec, w Holandii był etatowym lewym defensorem w zespole Rogera Schmidta. Mówi się, że Union chciałby pozyskać tego zawodnika, ale PSV stawia jasne wymagania finansowe.
Niemcy zarobili tego lata ponad 20 milionów euro na transferach (znaczną część tej kwoty na sprzedaży Taiwo Awoniyi’ego do Nottingham Forest), a w nowych piłkarzy zainwestowali około połowę tej sumy. W teorii zatem mają jeszcze margines w budżecie transferowym. Gdyby zatem transfer Maxa doszedł do skutku, to byłoby trudno o regularną grę Puchacza – nowy zawodnik z miejsca wskoczyłby do wyjściowego składu, bo już Giesselman gra tam raczej z braku laku niż ze względu na swoją niepodważalną pozycję w drużynie. Choć i tak zagrał zaskakująco udany sezon – zebrał pozytywne recenzje, choć przed rokiem było sporo obaw co do jego postawy.
Poprawić deficyty i powalczyć o grę
Puchacz zdecydowanie musi poprawić grę w defensywie, by mógł liczyć na regularną grę. Fischer w sparingach testował zarówno ustawienie 3-5-2, jak i grał na czwórkę w tyłach, ale wydaje się, że to formacja z trójką stoperów będzie ponownie modelem wyjściowym na sezon 2022/23. I o ile trener Unionu był zadowolony z tego, co reprezentant Polski był w stanie zaoferować z przodu, o tyle zaznaczał, że wciąż widzi deficyty w jego grze: – Dzisiaj był zaangażowany i aktywny, ale ma jeden lub dwa obszary, w których bez wątpienia musi się poprawić – mówił po meczu z Bohemians FC.
Choć w okresie przygotowawczym nieźle wyglądał jeśli chodzi o walkę o piłkę w obronie (10 z 15 stoczonych pojedynków wygrał) i był w czołówce zawodników Unionu jeśli chodzi o przechwyty (18 udanych przejęć), to miewał relatywnie sporo strat (aż czternaście w starciu z Czechami, z czego sześć na własnej połowie).
Nieco lepiej wyglądał pod względem defensywy na wypożyczeniu w Trabzonsporze, gdzie przede wszystkim był po prostu mniej zaangażowany w bronienie, natomiast częściej wykorzystywano jego ofensywne usposobienie. Tam też jednak miał podobną liczbę odbiorów na połowie rywala co strat na własnej połowie.
Podpytaliśmy kilku berlińskich dziennikarzy o przyszłość Puchacza, ale od każdego usłyszeliśmy mniej więcej to samo – klamka nie zapadła, Fischer mu się przygląda, trzeba poczekać na pierwsze kolejki lub ewentualny transfer Maxa. Od menadżerów Puchacza słyszymy z kolei, że sam piłkarz jest bardzo zdeterminowany, by tym razem nie tylko dostać szansę (grał przecież w zeszłym roku w pucharach), ale i ją wykorzystać.
Pierwsza okazja do gry może nadarzyć się w poniedziałek – Union zaczyna sezon meczem w Pucharze Niemiec z Chemnizter FC. Występ Puchacza stoi pod znakiem zapytania, choć wrócił już do treningów po drobnym urazie mięśniowym i powinien być zdolny do gry.
WIĘCEJ O PUCHACZU:
- Puchacz: W internecie każdy może się wypowiedzieć. Ale nie każdy może zagrać w kadrze
- Czy dośrodkowania mają sens? Czyli o Puchaczu i statystykach
- Kto na lewym wahadle w reprezentacji? Największa zagwozdka Michniewicza
Fot. FotoPyk