Jeśli rekordy słynnej Flo-Jo mają kiedyś zostać pobite, to wkrótce może być do tego świetna okazja. Shelly-Ann Fraser-Pryce, Elaine Thompson-Herah i Shericka Jackson – trójka Jamajek jest w kapitalnej formie. A bieżnia, na której wystąpią podczas mistrzostw świata w Eugene, sprzyja szybkiemu bieganiu. Czy jednak wystarczająco szybkiemu, aby znaleźć się na szczycie historycznej listy?
To ostatnie pytanie warto sobie zadać, bo najlepsze wyniki w historii biegu na 100 (a także 200) metrów kobiet pochodzą jeszcze z lat osiemdziesiątych. 1988 rok – to był sezon, podczas którego Florence Griffith-Joyner osiągnęła życiową formę. Raz, że ustanowiła rekordy na wspomnianych dystansach. Dwa, że sięgnęła po trzy złote medale olimpijskie.
Sezon 1988 był również ostatnim w jej karierze.
Jak do tego doszło?
W tym miejscu zaczynają się kontrowersje. Amerykanka w momencie, kiedy pobiegła niesamowite 10.49 sekund na setkę oraz 21.34 sekund na 200 metrów, miała niespełna 29 lat. W tamtych czasach – jak na sprinterkę – było to sporo. Ale chyba jednak nie tak dużo, żeby błyskawicznie po osiągnięciu największych sukcesów w karierze, zawiesić kolce na kołku.
Podejrzenia wzbudzają też wczesna śmierć Amerykanki (w 1998 roku) oraz fakt, że ominęły ją wprowadzone w 1989 roku losowe kontrole antydopingowe. Zastanawiający jest też błyskawiczny progres, jaki zanotowała – bo jeszcze w 1987 roku biegała ledwo poniżej kolejno 11 sekund (10.97) oraz 22 sekund (21.97) na swoich najlepszych dystansach. Daleko jej było do późniejszych rekordów.
No i ostatnia rzecz – warunki w Indianapolis, gdzie Amerykanka biła rekord na setkę, mogły być nieprzepisowe. Co prawda w trakcie biegu Flo-Jo zmierzony wiatr wynosił… 0.0 m/s. Ale w tym samym czasie, w trakcie rywalizacji panów w skoku w dal, obliczenia pokazały coś kompletnie innego (4.3 m/s!). Może zatem w pierwszym przypadku doszło do pomyłki?
Historia Flo-Jo jest owiana tajemnicami. I zapewne tak pozostanie. Wątpliwe, żeby ktokolwiek zechciał grzebać w “starych księgach”. Szczególnie że Amerykanka raczej nie narobiła sobie wrogów. Jest kultową postacią, legendą, znaną nie tylko z szybkiego biegania, ale i stylu, zamiłowania do ekstrawaganckich strojów oraz długich paznokci.
Ten element kontrowersji zmotywował jednak jamajską federację lekkoatletyki do… nietypowego ruchu. Przed rokiem organizacja zażądała, aby wynik Elaine Thompson-Herah (10.54) został uznany oficjalnie za najlepszy w historii sprintu na 100 metrów. – Ze względów proceduralnych to bardzo trudne – odpowiedział na to Sebastian Coe, szef World Athletics. I sprawa ucichła.
Nowa mistrzyni?
Thompson-Herah faktycznie zbliżyła się do najlepszego osiągnięcia Griffith-Joyner na raptem pięć setnych. A dokonała tego… nigdzie indziej niż w Eugene, na stadionie Hayward Field. Czyli tym samym obiekcie, który za parę dni przywita najlepszych lekkoatletów świata na mistrzostwach globu.
Co również istotne – o rekordzie świata nie mówią tylko media, a sama zainteresowana. Elaine Thompson-Herah faktycznie zameldowała się w Stanach Zjednoczonych, aby dokonać tego, co przez wiele lat wydawało się niemożliwe. Czyli zostać najszybszą kobietą w historii, odbierając to miano Florence Griffith-Joyner.
– Naprawdę chcę pobić rekord świata. Jeśli tylko będę miała dobrą pozycję startową oraz sprzyjającą pogodę, wierzę, że jestem w stanie tego dokonać – opowiadała Jamajka w rozmowie z BBC. – W tym roku skończę 30 lat. A pobicie rekordu Flo-Jo jako 30-letnia sprinterka będzie czymś spektakularnym. Zostanie to zapisane na kartach historii, nigdy z nich nie zniknie. To dla mnie bardzo ważne – tłumaczyła.
Niewykluczone, że jesteśmy świadkami ciszy przed burzą. Bo Thompson-Herah nie imponuje w tym sezonie aż tak wysoką formą. Co prawda wielokrotnie schodziła poniżej granicy 11 sekund, co świadczy o tym, że na pewno będzie w Eugene walczyła o złoto. Natomiast jej najlepszy wynik – 10.79 – jest daleki od tego, który osiągnęła… jej koleżanka z kadry.
To nie ona jest najmocniejsza?
Shelly-Ann Fraser-Pryce również na światowych bieżniach liczy się od lat. To złota medalistka z… igrzysk w Pekinie. Złota w biegu na 100 metrów była też na MŚ w Berlinie w 2009 roku czy w Moskwie w 2013 roku. Generalnie sukcesy osiągała równolegle z Usainem Boltem, przez co często była do niego porównywana.
W ostatnich latach 35-latka straciła prym na rzecz Thompson-Herah, ale nie tak dawno, bo w Lozannie w 2021 roku, poprawiła swoją życiówkę. 10.60 – szybciej w historii sprintu kobiet biegały tylko Elaine oraz Griffith-Joyner.
Fraser-Pryce niesamowita jest również w tym sezonie. W przeciwieństwie do Thompson-Herah znacznie ograniczyła liczbę swoich startów. Chciałoby się nawet powiedzieć, że postawiła na jakość. Bo “wybiegała” świetne 10.67, 10.67 oraz 10.70. Co ciekawe, już po MŚ pojawi się na Memoriale Kamili Skolimowskiej, więc polscy kibice będą mogli na żywo przekonać się, jak szybka jest legenda jamajskiej lekkoatletyki.
Ta trzecia?
Najwięcej mówi się zatem o Thompson-Herah oraz Fraser-Pryce. Ale podczas niedawnego jamajskiego czempionatu najjaśniej błyszczały nie dwie weteranki, a Shericka Jackson.
27-latka wykorzystała nieobecność Fraser-Pryce (przepustkę na MŚ i tak miała zagwarantowaną) w finałowym biegu na 100 metrów, wygrywając go z czasem 10.77 (przy 10.89 Thompson-Herah). Fantastyczną formę pokazała jednak przede wszystkim na dwukrotnie dłuższym dystansie. 200 metrów pokonała z czasem 21.55, czyli trzecim najlepszym w historii lekkoatletyki. Do rekordu świata Griffith-Joyner zabrakło jej 21 setnych. Jak sama jednak podkreślała – nie czuła, że dała z siebie sto procent.
– Wiem, że to było wyjątkowe, ale sama nie zdawałam sobie z tego sprawy. Popełniłam tyle błędów podczas tego biegu. Mam dwa i pół tygodnia na dalsze przygotowania, więc zobaczę, co uda mi się zbudować – opowiadała po biegu Shericka, zapowiadając, że jej najlepszą wersję zobaczymy podczas mistrzostw świata w Eugene.
Ten obiekt lubi rekordy?
Najważniejsza lekkoatletyczna impreza roku zostanie rozegrana na stosunkowo niewielkim – jak na zawody tej rangi – stadionie, mogącym pomieścić 25 tysięcy kibiców. Hayward Field – bo taką nazwę nosi obiekt – został swego czasu oddany w ręce studentów uniwersytetu Oregon. Na przestrzeni lat stał się jednak domem dla najlepszych amerykańskich lekkoatletów. Mistrzostwa kraju, kwalifikacje olimpijskie – wszystko co dla zawodników z USA najważniejsze, odbywa się ostatnio w niewielkiej miejscowości, Eugene.
Warunki zakwaterowania czy obiekt treningowy podczas nadchodzących mistrzostw świata to oczywiście osobny wątek, który opisaliśmy w tym tekście. Teraz skupmy się wyłącznie na Hayward Field – bo ten stadion widział już sporo historycznych wyników. Sydney McLaughlin, najlepsza biegaczka na 400 metrów przez płotki na świecie, dwukrotnie biła na nim rekord świata. W tym sezonie (51.41), a także poprzednim (51.90), stając się wówczas pierwszą kobietą w historii, która zeszła poniżej 52 sekund.
Jak wspomnieliśmy wyżej – najlepszy wynik w karierze Elaine Thompson-Herah również pochodzi z Eugene. To miasteczko przyniosło również kapitalne czasy Michaela Normana z tego roku – czterystumetrowiec wykręcił kolejno 43.60 oraz 43.54. Znakomite rezultaty notowali ostatnio w Hayward Field też Noah Lyles (19.67 na 200 metrów) czy Erriyton Knighton (19.69), a także Fred Kerley (9.76 na 100 metrów).
Oczywiście – za wyniki odpowiadają przede wszystkim sami lekkoatleci, których Stany Zjednoczone czy Jamajka mają znakomitych. Trudno jednak ukrywać, że bieżnia w Eugene po prostu sprzyja błyszczeniu we wszelkiego rodzaju sprintach.
Gdzie w tym wszystkim “reszta świata”?
W biegu na 100 metrów podczas nadchodzących MŚ zobaczymy też oczywiście Ewę Swoboda. Polka na równą rywalizację ze wspomnianymi Jamajkami szans nie ma (inaczej mogłoby to wyglądać na 60 metrów, bo wiemy, że mocny start i “depnięcie” po nim jest największą bronią naszej sprinterki), ale może pokusić się o pobicie swojej życiówki. I po raz pierwszy w karierze zejść poniżej bariery magicznych 11 sekund.
Swoboda zresztą podkreślała ostatnio, że jej forma jest wysoka. “Obóz w Seattle idzie wspaniale! Nowe życiówki, niezłe samopoczucie” – to cytat z social mediów lekkoatletki. Zresztą – Polka na treningach życiowe wyniki ma osiągać już od dłuższego czasu. Sęk tylko w tym, żeby była w stanie pobiec na sto procent możliwości również podczas ważnych zawodów.
Jeśli wszystko zagra jak należy, być może zobaczymy Ewę w finałowym biegu MŚ. Obok Jamajek pojawi się też zapewne Dina-Asher Smith, najmocniejsza z Europejek, która w przeszłości potrafiła nawet znaleźć się na podium najważniejszych imprez. Na sprawienie niespodzianki może liczyć Mujinga Kambundji z Szwajcarii (10.89 w tym roku).
Co natomiast z Amerykankami? Wyniki, jakie zobaczyliśmy podczas kwalifikacji w Eugene, były znakomite. Tylko, że trudno uznawać je za miarodajne ze względu na zdecydowanie przekraczający dopuszczalną normę wiatr (2.9 m/s). Bilety na MŚ zdobyły Melissa Jefferson (10.69), Aleia Hobbs (10.72) oraz Twanisha Terry (10.74). I to one postarają się pokazać, że Stany Zjednoczone mogą zagrozić Jamajce. Choć nie będzie to łatwe – bo mówimy o trójce dziewczyn ze znikomym doświadczeniem na międzynarodowej scenie.
Największe oczekiwania Amerykanie mieli oczywiście wobec Sha’Carri Richardson. Kontrowersyjna sprinterka jednak zawiodła – odpadając w półfinałach krajowych kwalifikacji na MŚ, zarówno jeśli chodzi o dystans 100 metrów, jak i 200 metrów. Tym samym nie spełniła obietnicy, którą ogłosiła po tym, jak została przed igrzyskami olimpijskimi w Tokio zawieszona za używanie marihuany. – Będę waszą mistrzynią świata – napisała wówczas na Twitterze.
Richardson zresztą generalnie pokazała się z negatywnej strony. Po nieudanym występie przemknęła przez strefę mieszaną, unikając rozmowy z dziennikarzami. Potem bardziej skupiła się na odpieraniu “ataków” (czy też krytyki) ze strony fanów, niż jakiejkolwiek analizie swoich biegów. Szczególnie że trzeba przyznać – forma Sha’Carri była szokująco słaba. Wyniki jak 11.31 czy 22.47 nie przystają zawodniczce, która rok temu szturmem przedarła się na lekkoatletycznej scenie.
Oczy lekkoatletycznego świata w Eugene nie będą zatem zwrócone w kierunku 22-latki, a jej starszych koleżanek po fachu. Elaine Thompson-Herah chce pobić rekord świata. Shelly-Ann Fraser-Pryce pokazać, że nawet po trzydziestce i będąc mamą można dokonywać cudów. A Shericka Jackson spróbuje wyjść z cienia dwójki wielkich Jamajek.
Czytaj też:
- Jak bardzo USA zdominuje lekkoatletyczne mistrzostwa świata?
- Poznaliśmy kadrę Polski na lekkoatletyczne MŚ. Kto może zdobyć medale?
- Wszechstronna młodzież – Polacy zdobyli 6 medali na ME U18
Fot. Newspix.pl