Marek Papszun po meczu z Górnikiem Łęczna był zadowolony z wyniku, ale z samej gry swojego zespołu już trochę mniej. Raków zafundował sobie nadspodziewanie nerwową końcówkę.
– Mecz z gatunku “pułapka” i dobrze, że w nią nie wpadliśmy. Wygraliśmy i to jest dla nas najważniejsze. W tej fazie sezonu trzy punkty są bezcenne. Jesteśmy blisko powtórzenia osiągnięcia z zeszłego sezonu, czyli wicemistrzostwa. Z trzech meczów trzeba wygrać dwa i ten cel zostanie zrealizowany – zaczął trener Papszun.
– Jeśli chodzi o spotkanie… Mecz w sumie pod kontrolą i dajemy przeciwnikowi bramkę z niczego. Proste błędy, jedyna sytuacja. Gdy wynik jest na styku, zawsze różnie może być. Na szczęście zespół znajduje się już na takim poziomie, że nawet w trudniejszych momentach mentalnych potrafi odpowiednio zarządzać grą. Grunt, że wygraliśmy. Ten mini-maraton zamknęliśmy trzema punktami, złapaliśmy oddech i teraz możemy się przygotowywać do finału Pucharu Polski z Lechem. Już zaczynamy o tym myśleć – kontynuował szkoleniowiec Rakowa.
– Nie jest łatwo występować w roli zdecydowanego faworyta, to duża odpowiedzialność. Trudno się gra z taką świadomością, zwłaszcza na takim etapie sezonu. Z punktu widzenia mentalnego łatwiej się gra z drużynami, które są wyżej. Widać to było już w pierwszej połowie. Mieliśmy dobre 10 minut, później słabe 20 i weszliśmy na obroty po strzeleniu gola. To już był Raków, który chciałbym oglądać. W drugiej połowie, jak mówiłem, mieliśmy mecz pod kontrolą i nagle wychodzi brak koncentracji. Zbyt łatwo padła ta bramka. Nie można tak łatwo tracić bramki, gdy przeciwnik zrobił tak mało, żeby ją zdobyć. Tu mam trochę zastrzeżeń, ale najważniejsze, że zespół dowiózł zwycięstwo – podsumował Marek Papszun.
WIĘCEJ O RAKOWIE:
Fot. Newspix