Gdybyście zimą chcieli rozmawiać z nami na temat szans na utrzymanie się w lidze Zawiszy Bydgoszcz, zapewne nawet nie podjęlibyśmy tematu. Może dla świętego spokoju rzucilibyśmy, że dajemy klubowi Radosława Osucha pięć procent szans na zostanie w Ekstraklasie i tyle. Wystarczyło spojrzeć na tabelę, przypomnieć sobie styl, w jakim klub ten kończył rundę – wydawało się, że już pozamiatane. Gdy Zawiszę w atmosferze konfliktu opuszczali kolejni piłkarze, nie tylko „wydawało się”, ale byliśmy wręcz o tym przekonani.
Na poparcie tych słów fragment naszego raportu opublikowanego przed powrotem Ekstraklasy.
Jedenastka jest nie do wytypowania. Nie tylko z tego względu, że większość nowych piłkarzy to kompletne anonimy, ale również dlatego, że i sam Rumak eksperymentuje, wystawiając choćby Świerczoka na dziesiątce. Zresztą jakie to ma znaczenie? Ktokolwiek będzie grał – Zawisza ma takie szanse na utrzymanie, jak Przemysław Oziębała na wyrwanie Iriny Shayk. Pozostaje liczyć, że któryś z przeciwników wykolei się po drodze sportowo, a drugi organizacyjnie.
Dziś jesteśmy mądrzejsi o cztery wiosenne kolejki. Zawisza nie stracił bramki. Piłkarze Mariusza Rumaka podnieśli z muraw osiem punktów, czyli niemal podwoili swój dorobek z dziewiętnastu jesiennych spotkań. Biorąc pod uwagę tylko mecze wiosenne, to najlepszy rezultat w całej lidze.
Z reguły, jak wiecie, nie jesteśmy zbytnio wyrywni z takimi opiniami, ale chyba najwyższy czas zacząć rozważać taki scenariusz. Być może Przemysławowi Oziębale uda się wyrwać Irinę Shayk Zawiszy Bydgoszcz uda utrzymać się w Ekstraklasie.
Strata do bezpiecznego miejsca dalej jest duża, ale pierwszy krok został postawiony. Drużyna wygląda dobrze, a to było przecież wielką niewiadomą. Radosław Osuch na jesieni próbował różnych sposobów, by postawić ją do pionu. Była zmiana trenera. Były rozmowy motywacyjne. Była metoda kija i marchewki. W użyciu był też sam kij, gdy piłkarze zostali zmasakrowani przez właściciela w specjalnym oświadczeniu. Nic nie działało.
Zimą wymienił więc połowę kadry. Zrobił to, co sugerował Mariusz Rumak (“Jeśli zmiany trenerów nic nie dają, to może trzeba zmienić piłkarzy”). Ryzykowny ruch. Zarówno pod względem finansowym (rozwiązanie kontraktów i podpisanie nowych tanie nie było), jak i sportowym (CV sprowadzonych piłkarzy na kolana nie rzucało). Kiedyś podobny manewr zastosowano w Odrze Wodzisław, która też rozpaczliwie walczyła o utrzymanie. Sezon 2009/10. Cantoro, Brasilia, Onyszko, Magdoń, Velicky i pięciu innych, pamiętacie ten zimowy zaciąg? W Wodzisławiu Ślaskim wspominają go do dziś, bo tylko wspomnienia tamtejszym kibicom pozostały.
Historia może się oczywiście powtórzyć w przypadku Zawiszy, ale ta pokerowa zagrywka właściciela może się również opłacać. Na to pozytywne dla Osucha rozwiązanie wskazują pierwsze wiosenne mecze. Wygląda na to, że udała się selekcja graczy, którzy powinni zostać w zespole. Odeszli ci, którzy nie do końca mieli ochotę zostawić na boisku serce. Jeśli wypali również selekcja – nazwijmy to – zewnętrzna, to Zawisza bedzie miał naprawdę mocne argumenty w walce o utrzymanie. Luka Marić, Iwan Majewskij oraz Mica (przez większosć jesieni walczył z kontuzją) już zdążyli pokazać, że mogą pociągnąć ten wózek w dobrą stronę.
Z ciekawości sprawdziliśmy, jak wyglądała wiosna wykonaniu outsiderów po jesiennych meczach na przestrzeni ostatnich 10 lat. Fakty są takie: w tym czasie TYLKO TRZY RAZY udało się wywalczyć takim drużynom utrzymanie. Dodatkowo, żadna z nich nie miała aż tak wielkiej straty do bezpiecznego miejsca, jak Zawisza jeszcze w lutym. Oczywiście nowa formuła rozgrywek trochę bardziej sprzyja sensacyjnym rozstrzygnięciom, ale gdyby bydgoskiej drużynie udało się zostać w lidze na kolejny sezon, to i tak mówić będziemy o cudzie.
Takim mianem ochrzczona została udana „kampania” Podbeskidzia w sezonie 2012/13. Drużyna prowadzona wiosną najpierw przez Dariusza Kubickiego, a potem przez Czesława Michniewicza przystępowała do rundy rewanżowej mając na koncie śmieszne sześć punktów. Czternasta ekipa w tabeli (Ruch Chorzów) miała ich piętnaście. Podbeskidzie punktowało regularnie (trzeci dorobek na wiosnę w całej lidze), Demjan strzelał gola za golem, ale utrzymanie udało się wywalczyć dopiero w pamiętnej końcówce sezonu. Walczył wtedy też – będący w równie beznadziejnej sytuacji na starcie – GKS Bełchatów. Zabrakło niewiele.
Z podobnej pozycji startowej ruszała też dwa lata wcześniej Cracovia prowadzona przez Jurija Szatałowa. Osiem punktów na koncie, dziewięć starty do bezpiecznej pozycji. Tu kluczowa była przedostatnia seria gier. Arka Gdynia i Polonia Bytom mierzyły się – odpowiednio – z Legią i Lechem. Przerżnęły. Cracovia wygrała natomiast z Jagą i przeskoczyła obie drużyny w tabeli. W ostatniej kolejce wszystkie trzy drużyny zamieszane w tę walkę – solidarnie – przegrały swoje mecze.
Jest też przypadek Zagłębia Lubin z sezonu 2011/12. Teoretycznie imponujący. Ostatnia drużyna jesieni skończyła ligę na 9. miejscu. Tyle tylko, że zespół prowadzony przez Pavla Hapala tracił ledwie dwa punkty do 14. miejsca.
Bez dwóch zdań, teraz możemy być świadkami wielkiego wydarzenia na koniec sezonu. Nie wypada porównywać go do wywalczenia awansu do grupy mistrzowskiej w roli beniaminka w zeszłym sezonie czy tym bardziej zdobycia Pucharu Polski, bo to przecież “akcja ratunkowa”, ale skala również jest duża.
Fot. FotoPyK