Stadion przy Bułgarskiej był w tym sezonie twierdzą nie do zdobycia. Lech lał u siebie prawie wszystkich, wrzucał rywalom po cztery, pięć bramek. I musiał przyjechać do Poznania dopiero rozpędzony Raków Częstochowa, by twierdza Bułgarska padła. Nie ma w tym roku drużyny punktującej skuteczniej od ekipy Marka Papszuna.
Oczywiście na usta (i na klawiaturę) cisną się legendarne słowa Macieja Skorży o tym, że liga będzie ciekawsza. Bo owszem – będzie. O ścisku w TOP3 niech świadczy fakt, że Lech – który dopiero co wygrał przecież bardzo ważny mecz w Szczecinie – w ciągu jednej kolejki nie tylko spadł z miejsca pierwszego, ale nawet nie utrzymał się na drugiej lokacie.
Ale czy ten mecz był ciekawy? Cóż, przez blisko godzinę przypominało to szachy. I to takie rozgrywane przez duet leniwców. Raków podchodził do wysokiego pressingu, ale nie za bardzo potrafił coś zrobić z piłką, gdy ta już trafiła pod nogi gości. A Lech nie radził sobie z tym, że Raków – co było do przewidzenia – faktycznie zaatakował przeciwników już na ich połowie. Oglądaliśmy do znudzenia zatem schemat: kilka podań lechitów pod własną bramką, piłka do Bednarka, ten odpala lagę na Ishaka lub Amarala, ci przegrywają pojedynek w powietrzu z którymkolwiek ze stoperów Rakowa. I lecimy w druga stronę, ale bez zagrożenia dla bramki gospodarzy.
A przecież oczekiwania były inne. Lech u siebie był przecież paskudnie mocny w tym sezonie. Tak jak na wyjazdach bywał chimeryczny, miał słabsze momenty w meczach, wypuszczał punkty, tak już u siebie – co by się nie działo – to ostatecznie w zdecydowanej większości przypadków potrafił zwyciężyć. Raków? Najlepsza wyjazdowa drużyna tego sezonu, najlepiej punktujący zespół w 2022 roku.
No i namiastkę tych możliwości dostaliśmy dopiero po przerwie. Choć tak generalnie więcej dobrych okazji strzeleckich mieli gospodarze, to jedynego gola strzelił Raków. Też takiego typowego dla Rakowa. Kun przerzucił piłkę z lewej na prawą stronę, tam podłączył się Tudor, który kapitalnie dograł na dalszy słupek. Pereira był zaskoczony, że w polu karnym może być napastnik przeciwnika, a Ivi Lopez nie był zaskoczony, że Tudor potrafi dośrodkować. Rezultat był do przewidzenia – kontrująca główka Lopeza, Bednarek został na linii i Raków zyskał przewagę.
Lech Poznań – Raków Częstochowa 0:1. Kolejorz ruszył, ale za późno
Lech musiał zareagować. Do tej pory oglądaliśmy Kolejorza, którego w tym sezonie oglądaliśmy bardzo rzadko. Pewnie podobnie było w Radomiu, gdzie to Radomiak był stroną wyraźnie lepszą. Może w Białymstoku, choć tam do przerwy poznaniacy mieli swoje szanse. Dzisiaj ekipa Macieja Skorży była jakaś taka niewyraźna, bez iskry. Symbolem tego wszystkiego mógł być Joao Amaral – na ogół facet, którego boi się każdy obrońca. A dziś? Dzisiaj Portugalczyk zaliczył więcej poślizgnięć niż dobrych zagrań.
Statystyki pokazują, że gospodarze oddali zdecydowanie więcej strzałów. I kilka z nich faktycznie było groźnych – setkę miał Kownacki, do dobrego woleja złożył się Kamiński, jeszcze przed przerwą Kamiński nieźle uderzał z dystansu, była jeszcze wrzutka Rebocho, którą ktoś po prostu musiał przeciąć. Natomiast sporo strzałów lechici oddawali na zasadzie “ufff, wreszcie dotarliśmy pod to pole karne, może warto spróbować strzału?”. Kovacević nie musiał się dzisiaj jakoś ekstremalnie napocić. Więcej roboty mieli chłopcy, którzy musieli przynosić piłkę bramkarzowi Rakowa.
Doliczony czas gry też w jakiś sposób podsumował to, jak ten mecz wyglądał. Gospodarze posłali w ciągu tych sześciu minut z piętnaście wrzutek, ale żadna z nich tak realnie nie zagroziła bramce Rakowa. Albo piłka była grana za nisko, albo za wysoko, a jak już leciała w centrum pola karnego, to świetnie reagowali Petrasek lub Niewulis.
Ładnie powiedział Marek Papszun po meczu – że to dzisiaj była drużyna przez duże “D”. Tak dobrze zorganizowanego zespołu przy Bułgarskiej Lech jeszcze nie atakował. I też ten Lech dzisiaj grał z takim nastawieniem, jakby po wygranej z Pogonią za mocno udzielił mu się entuzjazm związany z byciem liderem. Ta kolejka pokazała, że w sezonie 2021/22 nie można na chwilę stracić czujności.
Raków w tym sezonie jest absolutnie najlepszą drużyną wyjazdową. Siedem zwycięstw, trzy remisy, trzy porażki. Zdobyte twierdze w Radomiu (jedyna porażka Radomiaka u siebie) oraz w Poznaniu (jedyna porażka Lecha u siebie). Nie ma też drużyny lepiej punktującej w tym roku od Rakowa. Pięć meczów, bilans 4-1-0, cztery czyste konta, bilans bramkowy 7-1 (trzeci najlepszy atak 2022 roku, absolutnie najlepsza defensywa).
Jeśli ktoś miał zdobyć Bułgarską, to właśnie Raków.