Okno transferowe oczywiście trwa, ale pomyśleliśmy sobie, że skoro sezon już ruszył, warto już pochylić się nad nowymi twarzami w lidze. Zwłaszcza, że w pierwszej wiosennej kolejce kilka z nich już poznaliśmy. Oto siedmiu nowych piłkarzy w Ekstraklasie, po których wiosną spodziewamy się najwięcej.
Oczywiście, nie wykluczamy, że do naszej ligi trafi jeszcze potencjalny kozak, który z miejsca wskoczyłby do tego zestawienia. Jagiellonia, Cracovia, Stal, Warta czy oba Górniki działały na rynku – by tak rzec – dość opieszale. Jedni nie mają środków, drudzy czekają na jakościową okazję. Historia pokazuje jednak, że w lutowej części okna trafiają do nas najczęściej ochłapy, czyli piłkarze, których nie chcieli w innych ligach, w których czas na rejestrację nowych piłkarzy wygasa szybciej. To z jednej strony okazja dla naszych klubów, z drugiej zagrożenie, że nasz szrotometr zapiszczy nad wyraz szybko.
No dobra, nie przedłużamy. Dodamy jeszcze, że w tym zestawieniu nie znaleźli się piłkarze, których już znamy z gry na polskich boiskach (czyli np. Wilczek, Wszołek czy Kownacki). Kto rozbudził nasze oczekiwania?
Wahan Biczachczjan
Wszystko wskazuje na to, że nasz piłkarski światek szybko nauczy się perfekcyjnie wymawiać trudne nazwisko ormiańskiego piłkarza. I to dla niego bardzo duży komplement. Pogoń rozbiła bank po transferze Kozłowskiego, ale nie upchała pieniędzy w skarpetach, a ruszyła po kolejne łowy. I wiele wskazuje na to, że czołowego pomocnika zastąpiła innym czołowym pomocnikiem.
Dlaczego tak sądzimy? Po pierwsze – Biczachczjan bardzo szybko zaaklimatyzował się w Pogoni. Bramka strzelona Piastowi to jedno. Świetnie wyglądał także w sparingach, w których załadował trzy gole (ten z Zorią Ługańsk naprawdę efektowny). Po drugie – momencie transferu, był liderem klasyfikacji kanadyjskiej słowackiej ligi (sześć goli, siedem asyst). Ma dopiero 22 lata, a od pięciu sezonów już w miarę regularnie gra. Największy atut? Świetnie ułożona lewa noga. Wiele osób podkreśla też jego chęć szybkiego wkomponowania się w drużynę i nauki języka polskiego.
SYLWETKA NOWEGO PIŁKARZA POGONI SZCZECIN
Pogoń Szczecin ma wysoką skuteczność transferową, a więc możemy zakładać, że skoro wydała najwięcej w swojej historii (900 tys. euro), przeanalizowała wszystkie mankamenty tego piłkarza. Inna sprawa, że drugi na liście najdroższych Paweł Cibicki okazał się wielopoziomowym niewypałem.
Kristoffer Velde
Już teraz trzeba przyznać, że Lech elegancko rozegrał temat odejścia Jakuba Kamińskiego. I nawet nie mamy na myśli wysokiej kwoty odstępnego, a to, że zostawił swojego młodzieżowca do końca sezonu (dyrektor sportowy Wolfsburga mówił nam, że był to jeden z warunków „Kolejorza”) i przy okazji ściągnął solidne zastępstwo już teraz. A w odwodzie jest jeszcze Jan Sykora, który nieźle radzi sobie na wypożyczeniu w Viktorii Pilzno.
SYLWETKA NOWEGO PIŁKARZA LECHA POZNAŃ
No dobra, ale my o Velde. W dwóch ostatnich sezonach miał na koncie dwucyfrowe wyniki w klasyfikacji kanadyjskiej norweskiej ligi. Ma 22 lata, a więc wpisuje się w filozofię Lecha, który ściąga głównie piłkarzy, na których może w przyszłości zarobić. Spośród wszystkich zawodników Eliteserien, to on dryblował najczęściej. Wątpliwość? Skuteczność dryblingu to mniej niż 50%, a więc jest tu wciąż pole do poprawy. Norweg ma czas, by się zaadaptować, bo liderem drużyny musi stać się dopiero w następnym sezonie. Lech wydał na niego ponad bańkę euro.
Dennis Jastrzembski
Transfer z gatunku dziwnych. W tym sezonie Jastrzembski rozegrał tyle samo meczów dla Herthy, co Krzysztof Piątek. Ten drugi zaliczył gruby transfer do Fiorentiny, a młodzieżowca wypchnięto z klubu za symboliczną kwotę. W Berlinie liczył na niego tylko Pal Dardai, zresztą odkrywca jego talentu. Tylko u tego trenera Polak dostawał szanse.
Nie tak dawno temu Jastrzembski grał na wypożyczeniu w 3. Bundeslidze i to raczej ten poziom odzwierciedla jego możliwości. Co o nim wiemy? Na pewno jest szybki. Potrafi dryblować, choć raczej to drybling „na chaos” i wypuszczenie piłki do przodu, a nie jakieś sztuczki techniczne. W meczu z Lechią zagrał najlepiej spośród wszystkich piłkarzy Śląska. Zastanawiamy się tylko, czy odnajdzie się w systemie Magiery. To typowy skrzydłowy, ze wszystkimi cechami charakterystycznymi dla tej pozycji, a został ustawiony jako jedna z dwóch dziesiątek.
Deian Sorescu
Ten transfer to była prawdziwa saga. Raz był bliżej Rakowa, raz dalej, raz się dogadano, raz Rumuni chcieli więcej, raz miała wmieszać się Legia, raz się jednak nie mieszała. Koniec końców udało się go dopiąć, częstochowski klub pobił tym samym swój rekord transferowy (nie znamy pełnej kwoty, ale to mniej niż 700 tysięcy euro, 15% z następnego transferu i kilka zapisów, które mogą zobligować Raków do kolejnych transz).
Czy było w ogóle czym się emocjonować? Wygląda na to, że tak. Sorescu w ostatnich latach notował w lidze rumuńskiej niezłe liczby na stałym poziomie. To piłkarz dość wszechstronny i sami jesteśmy ciekawi, gdzie wystawi go Papszun. Teoretycznie najbliżej mu do prawej skrzydła, ale czy odnajdzie się na wahadle? To pytanie o tyle zasadne, że jest tam przecież jeszcze Fran Tudor, którego śmiało możemy określić nie tylko gwiazdą Rakowa, ale i gwiazdą ligi. Może Sorescu sprawdzi się jako jedna z dziesiątek. Na razie musi jednak podszkolić komunikację, bo podobno to jeden z powodów, dla których nie pojawił się z Wisłą Kraków ani na minutę.
Rauno Sappinen
Dyżurny przykład piłkarza, którego opinia publiczna proponowała polskim klubom. „Patrzcie, w lidze estońskiej jest taki Sappinen, dlaczego żaden polski klub się nim nie zainteresuje?”. To nie do końca prawda, bo zimą interesowały się nim także Śląsk Wrocław i Radomiak, a kilka miesięcy temu był też temat Zagłębia Lubin (okazał się zbyt drogi).
Czym przekonuje nas Sappinen? Golami. 12 meczów w Lidze Konferencji (i eliminacjach) w jego wykonaniu to jedenaście trafień. Solidnie, a przecież to raczej kazus Bartosza Śpiączki, który trafia dla drużyny regularnie obijanej. Swoją drogą, ustrzelił latem także Legię Warszawa. Liga estońska? No, tu już wymiatał. Ma na swoim koncie dwa tytuły króla strzelców. W ostatnim sezonie zdobył 23 bramki. Jego całościowy bilans we Florze Tallin to 250 meczów, 146 goli, 50 asyst. Znak zapytania? Sappinen dwukrotnie opuszczał już Florę, ale radził sobie średnio, więc zawsze wracał. Oby to nie był ten sam przypadek, co Jacek Kiełb i Korona Kielce.
Joseph Colley
Jeśli obrońca Wisły od razu wskoczy na wysoki poziom, nie będzie przedstawiany jako „były piłkarz Chelsea w Ekstraklasie”, a filar Wisły Kraków. Fakt, że w młodym wieku ściągnął go taki klub jak „The Blues” świadczy pewnie o nieprzeciętnym talencie tego zawodnika. Ale też o tym, że od poważnej piłki brutalnie się odbił. Przez cztery lata nie był nawet blisko pierwszej drużyny. Gdy odszedł do Chievo Werona, także przepadł. Musiał więc wracać do Szwecji i budować karierę na nowo.
Jeden sezon w IK Sirius wystarczył, by zainteresowały się nim inne kluby. Colley zbiera bardzo pozytywne recenzje. Docenia się przede wszystkim siłę fizyczną stopera oraz to, jak panuje nad piłką, co jest z pewnością atutem przy stylu jaki chce preferować Adrian Gula.
Christian Clemens
Marco Terrazzino mówił nam, że zawodnicy po 30 roku życia mają w Niemczech ostatnio bardzo ciężko. Niewiele klubów chce się z nimi wiązać, stawiając w trudnych, pandemicznych czasach raczej na młodzież, na której można zarobić. Te słowa brzmiały jak zapowiedź kolejnych ruchów z tamtego rynku, no i… mamy kolejny.
CV Christiana Clemensa wygląda – jak na polskie warunki – rewelacyjnie. Grał w Schalke, FC Koeln czy Mainz. 144 mecze w Bundeslidze. 65 w 2. Bundeslidze. Nie twierdzimy jednak, że wypali od razu. Znalazł się na sporym zakręcie, bo od lata nie miał żadnego klubu. 30-latek będzie potrzebował czasu – oby nie tak dużo, jak wspomniany Terrazzino.
WIĘCEJ O TRANSFERACH:
- Nikt nie dryblował jak Velde. “Ale nie nazwałbym go ogromnym norweskim talentem”
- To dla niego Pogoń pobiła rekord transferowy. Kim jest Wahan Biczachczjan?
- Wywiad z Rauno Sappinenem
Fot. FotoPyK