Rzadko polskie kluby wydają ponad milion euro na jakiegokolwiek piłkarza. Ale Lech zrobił to latem, gdy sypnął gotówką na Adriela Ba Louę, a teraz robi to samo z Kristofferem Velde. 22-latek w dwóch ostatnich sezonach Eliteserien wykręcał dwucyfrowe wyniki w klasyfikacji kanadyjskiej. Żaden inny piłkarz w norweskiej ekstraklasie nie dryblował tak często, jak nowy pomocnik Lecha. Ale są też znaki zapytania – dlaczego Velde nigdy nie zaistniał w jakiejkolwiek reprezentacji młodzieżowej? I czy przeskok z gry dla pięciu tysięcy fanów na grę przy największej publice w kraju będzie dla niego wyzwaniem?
Łącznie ponad dwa miliony euro wydane na dwóch piłkarzy w dwóch kolejnych oknach transferowych. Lech Poznań zadziwia. Przez lata przecież mówiono (mówiliśmy też i my), że Lecha zabija skąpstwo i minimalizm. Że granica bólu ustawiona gdzieś na pułapie 600 tysięcy euro zamyka Kolejorzowi drogę do lepszych piłkarzy. Można oczywiście znaleźć kozaka za 50 tysięcy złotych. Ale jest większe prawdopodobieństwo, że kozakiem okaże się gość za bańkę euro niż piłkarz kupiony za paczkę zozoli i pakiety Multisporta.
Lech jednak jest przy kasie, zanotował rekordowy przychód i rekordowe zyski, więc może sobie pozwolić na takie transfery. Ale wypada zapytać – kim jest Kristoffer Velde, do którego tak przekonany jest Kolejorz?
Kim jest Kristoffer Velde? Sylwetka piłkarza Lecha Poznań
Żaden inny zawodnik Eliteserien w zeszłym sezonie nie dryblował tak często. Velde jest na szczycie zawodników pojedynkujących się w ofensywie – i to w wyraźną przewagą na resztą stawki. Tak było w sezonie 2021:
A już rok temu był w czołówce najczęściej dryblujących zawodników całej ligi:
– Velde nie ma brazylijskiego pokrętła w nodze. Ale ma pozytywną bezczelność. Nie zniechęca się, jest bardzo szybki i widać, że po prostu lubi wchodzić w pojedynki w ofensywie. Jeśli dostanie swobodę, nie będzie słyszał z ławki trenerskiej “nie kiwaj!”, to myślę, że będzie to robił też w Polsce. Gra Haugesund opierała się głównie na nim i to przekładało się na gole oraz asysty – mówi nam Paweł Tanona, ekspert od ligi norweskiej.
Problemem Norwega w Ekstraklasie może być jednak skuteczność tych pojedynków w ataku. W minionym sezonie dryblował ze skutecznością 48,75% – to jeden z najgorszych wyników w czołówce najczęściej kiwających zawodników. Rok wcześniej było nieco lepiej – wchodził w dryblingi z 53,85% skuteczności. Dla porównania – Jakub Kamiński w tym sezonie zaliczył 109 dryblingów przy 66,97% skuteczności. Najczęściej dryblujący zawodnik Ekstraklasy – Ilkay Durmus – przy 143 próbach ma skuteczność 53,15%.
Gdybyśmy szerzej mieli porównać liczby Kamińskiego (na półmetku sezonu) i Velde (za cały sezon 2021), to wyglądałoby to tak:
- Velde dośrodkowywał częściej i na lepszej skuteczności,
- Kamiński strzelał częściej i miał więcej goli w przeliczeniu na 90 minut gry,
- Kamiński miał dwukrotnie więcej kontaktów z piłką w polu karnym przeciwnika,
- Velde miał dwukrotnie więcej asyst w przeliczeniu na 90 minut gry,
- Kamiński częściej posyłał kluczowe podania, ale to Velde częściej zagrywał piłkę w ofensywą tercję boiska,
- Kamiński dryblował rzadziej, ale na wyższej skuteczności
Tanona dodaje: – Velde jest obunożny. Dominującą nogę ma prawą, ale lewą też potrafi uderzyć lub dośrodkować. Zdobył nią sporo bramek. To taki typowy norweski skrzydłowy, gdzie prawonożny zawodnik ustawionej na lewej stronie schodzi do środka.
Transfer Velde – gdzie jest haczyk?
Na papierze wygląda to rozsądnie. Lech bierze zawodnika podobnego w aspektach ofensywnych do Kamińskiego i daje mu pół roku na to, by okrzepł z presją, wymaganiami, nowym stylem gry, nowymi kolegami. I jest to zawodnik, który wyróżniał się w lidze o sile porównywalnej do polskiej, gdzie piłkarz ten wykręcił 37 punktów w kanadyjce w dwóch ostatnich sezonach.
Nie krzykniemy jeszcze “to następna gwiazda ligi”, choć oczywiście sporo wskazuje na to, że tak będzie. I nie wrzaśniemy też, że to będzie transferowa porażka. Ale poszukajmy potencjalnych zagrożeń i zastanówmy się – dlaczego Velde nie wyciągnął ktoś mocniejszy od lidera Ekstraklasy?
Na pierwszy rzut oka zastanawiające jest to, że Velde ma tylko dwa występy w drużynie młodzieżowej. I to tej do lat 18. Nie zagrał ani razu w kadrze U21. Nic, zero. A przecież kadra norweska jest na 41. miejscu w rankingu FIFA i na 34. miejscu w rankingu ELO. W obu przypadkach – niżej niż Polska.
– Nie nazwałbym go ogromnym norweskim talentem. Na jego pozycji w jego roczniku jest chociażby Ola Brynhildsen, zawodnik Molde. Na skrzydle w jego roczniku grał też Jens Petter Hauge, obecnie zawodnik Eintrachtu Frankfurt. Velde nigdy nie był uważany za wielki talent w kraju. I choć w ostatnich dwóch sezonach wykręcał naprawdę fajne liczby, to nie wymieniano go w gronie ligowych gwiazd. To naprawdę bardzo dobry zawodnik jak na ligę norweską, natomiast nigdy nie był traktowany jako ligowy top, ani talent na miarę największych gwiazd norweskiej kadry – wyjaśnia Tanona.
Velde z regularnej gry w kadrze wygryzła po prostu konkurencja. Hauge w zeszłym roku trafił za blisko 5 milionów euro do Milanu i został wypożyczony do Eintrachtu, gdzie wystąpił już w siedemnastu meczach. Wspomniany Brynhildsen był etatowym lewoskrzydłowym norweskich młodzieżówek, ma doświadczenie na poziomie Europy, notuje bardzo dobre liczby w Molde. Drzwi do seniorskiej kadry są dla Velde zamknięte, bo tam na lewej flance hasa Mohamed Elyounoussi, klubowy kolega Jana Bednarka.
Mówiąc wprost – w tym samym roczniku tego samego kraju jest piłkarz lepszy (Brynhildsen) i to jest powód, dla którego Velde w kadrze się nie nagrał.
Przeskok na duży stadion
Norwegowie nie zapisali wspaniałej karty na boiskach Ekstraklasy. Dość powiedzieć, że najlepszym z nich był Thomas Rogne, którego Lech właśnie odpalił do najsłabszej drużyny ligi greckiej, a kibicom w Poznaniu bardziej kojarzy się z badaniami w Rehasporcie niż z świetną grą. Torgil Gjertsen nie sprawdził się w Wiśle Płock, Harmeet Singh w Płocku był tylko przez moment, Muhamed Keita to jeden z największych transferowych błędów Lecha. Epizodziki w Widzewie w 2000 roku rozegrali Vidar Evensen i Kenneth Karlsen.
Dlatego przy Velde jest znak zapytania – zwłaszcza przy przeskoku na poziom presji, jaki panuje w Poznaniu. Zwłaszcza w roku stulecia klubu.
A 22-latek grał do tej pory na relatywnie małym stadionie. Na Haugesund przed pandemią chodziło po kilka tysięcy ludzi. W zeszłym sezonie zapełniał się stadion przy 2000 widzów, którzy mogli wejść na obiekt. Tylko raz w poprzednim roku Velde zagrał przy publice większej niż 6000 – w starciu z Viking FK, gdzie było 13 tysięcy fanów.
Ale być może Velde taki ma plan na karierę, by odbić się od Lecha jak od trampoliny (a nie od ściany), zmierzyć tu się z większymi oczekiwaniami i mocniejszą presją ze strony fanów. – Jestem zaskoczony tym, że polski klub bierze wyróżniającego się i młodego zawodnika z ligi norweskiej. Myślałem, że Velde odejdzie z Haugesund, ale do ligi lepszej od polskiej. Spodziewałem się, że wykona większy krok. Mówił o zainteresowaniu z MLS, Belgii czy Szwecji i spodziewałem się raczej takiego kierunku. Czy suma transferowa szokuje? Nie. Dla polskiego klubu to duże pieniądze, ale tyle się płaci za takich zawodników – mówi Tanona.
Czy polscy skauci powinni szukać w Norwegii?
W ostatnich latach Norwegowie nie sprzedają piłkarzy tak drogo, jak polskie kluby. Oczywiście furorę robi Erling Haaland, sprzedany w 2018 roku za 8 milionów euro. Teraz Erik Bortheim trafił do Kransodaru za 5 milionów euro. Za wspomnianego Hauge Milan zapłacił prawie 5 milionów euro. Jednak trudno doszukać się w Eliteserien fali odejść za kilka milionów lub hitowych transferów pokroju Kozłowskiego, Modera lub Kamińskiego za około 10 baniek w europejskiej walucie.
Czy zatem ekstraklasowiczom łatwo byłoby wyciągnąć wyróżniających się zawodników klubów norweskich? Prawdopodobnie gracze Bodo/Glimt czy Molde aspirują do gry w mocniejszych ligach, ale już zawodnicy norweskich średniaków mogą się skusić na polskie zarobki.
Tanona wyjaśnia: – Norwegów kusić może to, że w Polsce zarabia się dobre pieniądze na futbolu. Koszty utrzymania w Norwegii są nieporównywalnie większe niż u nas w kraju. Siła nabywcza pieniądza jest też inna. Jeśli piłkarz w Norwegii zarabia 150 tysięcy euro rocznie, to są dobre pieniądze. Ale to tylko 3-4 razy tyle, ile zarabia przeciętny Norweg. Przełóżmy to na warunki polskie i dostaniemy różnicę o dużo większej skali. Ponadto w Norwegii niewiele klubów płaci dużo, a jeśli już płacą dużo, to nielicznym graczom. Średnie polskie kluby stać na to, by przebić średniaka norweskiego pod względem wypłat.
Czy Velde będzie tym zawodnikiem, który przetrze szlaki dla ciekawych Norwegów i zmaże plamę po Keicie lub Gjertsenie? Historia Ekstraklasy zna przecież przypadki, gdzie wyróżniający się piłkarz otwierał dla rodaków drzwi do Polski. Chociażby Maor Melikson i jego koledzy z Izraela. Kasper Hamalainen przetarł szlaki Finom. Po Nikoliciu i poznańskiej bandzie mieliśmy chwilowy boom na Węgrów.
Velde jest w wygodniej pozycji jeśli chodzi o wprowadzanie go do składu. Lech bardzo w niego wierzy. Wskazuje na to kwota transferowa, ale też popytaliśmy tu i tam – przy Bułgarskiej widzą w nim kogoś, kto realnie może wskoczyć w buty Kamińskiego. Trochę obawiają się o jego grę w defensywie, ale liczą, że Skorża nauczy go pracy dla zespołu. Ale są przekonani, że przy ofensywnie grającej drużynie Velde będzie mógł jeszcze mocniej wykazać się na połowie rywala.
Czekamy zatem na prawdę o Velde. Więcej tam będzie nieokrzesanego chaosu czy więcej bezczelnej energii, która będzie decydowała o zwycięstwach?
WIĘCEJ O LECHU POZNAŃ: