– Pierwszy ekstraklasowy sezon nie był dla nas szczególnie udany. Zakładaliśmy, że będzie lepiej, że nie będziemy walczyć o utrzymanie do ostatniej kolejki ligowej. Mieliśmy utrzymywać piłkę, konstruować składne akcje od własnej bramki, mieć swój pomysł, swój charakter i swój styl, a Ekstraklasa dosyć brutalnie nas weryfikowała i musieliśmy się jej nauczyć. Nie ma co oszukiwać, nie ma co mydlić oczu – spadała tylko jedna drużyna, każdy chciał się utrzymać i łatwymi środkami zdobywać punkty. Ten sezon jest inny. Znów chcemy grać ładny dla oka futbol, ale już nie czujemy się weryfikowani, wiele naszych pomysłów wypala. Duża w tym zasługa sztabu szkoleniowego, który mówi, że mamy grać w piłkę, daje nam środki do gry w piłkę i potem wychodzimy na boisko, żeby grać w piłkę. I to działa – mówi w rozmowie z nami pomocnik Stali Mielec, Grzegorz Tomasiewicz. Zapraszamy.
Często wychodzisz z meczów pokopany?
Coraz rzadziej.
Kiedyś w I lidze byłeś jednym z najczęściej faulowanych graczy ligi, teraz faulowano cię 26 razy, co plasuje cię w jakiejś czwartej dziesiątce najczęściej obijanych piłkarzy Ekstraklasy.
Mniej jest tych fauli, bo trochę zmieniłem pozycję, jestem szóstką-ósemką. Mam mniej czasu i miejsca na wchodzenie w dryblingi niż za czasów, kiedy operowałem wyżej.
Mądrzej grasz?
Gram trochę dojrzalej, na jeden kontakt, na dwa kontakty, to też ma jakiś wpływ. Znacznie rzadziej holuję piłkę, znacznie rzadziej wdaję się w niepotrzebne pojedynki, więc rzadziej dostaje mi się po nogach. Od przyjścia do Stali Mielec bardzo poprawiłem decyzyjność i skanowanie przestrzeni. Przede wszystkim jednak grę w defensywie, bo zdaje się, że w tym elemencie miałem największe braki. Ogólnie rzecz biorąc – zrobiłem duży progres.
Mielec to atrakcyjne miejsce do gry w piłkę? Wydaje się mało ekskluzywne, a w tym sezonie wyrasta na stabilny ekstraklasowy ośrodek.
Pierwszy ekstraklasowy sezon nie był dla nas szczególnie udany. Zakładaliśmy, że będzie lepiej, że nie będziemy walczyć o utrzymanie do ostatniej kolejki ligowej. Mieliśmy utrzymywać piłkę, konstruować składne akcje od własnej bramki, mieć swój pomysł, swój charakter i swój styl, a Ekstraklasa dosyć brutalnie nas weryfikowała i musieliśmy się jej nauczyć. Nie ma co oszukiwać, nie ma co mydlić oczu – spadała tylko jedna drużyna, więc każdy chciał się utrzymać i łatwymi środkami zdobywać punkty. Ten sezon jest inny. Znów chcemy grać ładny dla oka futbol, ale już nie czujemy się weryfikowani, wiele naszych pomysłów wypala. Duża w tym zasługa sztabu szkoleniowego, który mówi, że mamy grać w piłkę, daje nam środki do gry w piłkę i potem wychodzimy na boisko, żeby grać w piłkę. I to działa.
Dlaczego bardziej ofensywna, mniej toporna koncepcja nie wypaliła półtora roku temu?
Każdy beniaminek zapowiada, że nie będzie jak wszyscy, że nie będzie lagować, że nie będzie skupiać wszystko wokół obrony, tylko będzie grać w piłkę. Myśleliśmy tak samo, a niekoniecznie mieliśmy do tego doświadczenie i środki, więc gubiliśmy punkty, a później nie było już czasu na ładny futbol, bo trzeba było martwić się o utrzymanie.
Męczyłeś się w topornym stylu gry Stali? Dużo goli strzelonych po wyrzutach z autów to nie jest styl marzeń dla technicznego rozgrywającego.
Też nie grałem jakoś specjalnie ładnie, orbitowaliśmy głównie wokół gry dłuższą piłką. Ale dla mnie i dla drużyny najważniejsze było utrzymanie, żeby móc zagrać drugi sezon w Ekstraklasie, nawet kosztem ideałów ładnego grania w piłkę.
Nowy sezon też zaczęliście słabo.
Brakowało nam pewności siebie. Za dużo było w nas bojaźni. Trener Adam Majewski dał nam dużo zaufania, przekonania do naszych umiejętności. Ktoś popełnił błąd? Okej, nic się nie dzieje, robimy swoje. Mamy ryzykować, wychodzić do piłki, nie bać się odpowiedzialności. Swoje zrobiły też letnie transfery. Zrobiło się nas więcej do rywalizacji. Każdy zaczął widzieć, że ma oddech kolegi na plecach, że musi zwiększyć swoje starania, żeby utrzymać miejsce w składzie.
Adam Majewski wypowiada się dosyć lapidarnie i oszczędnie. Taki też jest w szatni czy to tylko poza medialna?
Trener Majewski jest bardzo konkretny. Jest dobrze? Pochwali. Jest źle? Zgani.
Zmiany trenerów w poprzednim sezonie zaburzały rytm pracy?
Spójrzmy na tabelę. Klub idzie we właściwym kierunku, rozwija się, to mówi samo za siebie. Naszym zadaniem jest tylko ciężko pracować i piąć się w górę stawki, bo jest na to szansa.
Rozmawiałem z paroma chłopakami ze Stali i odniosłem wrażenie, że to szatnia, która się lubi.
Odkąd jestem w Stali Mielec, nigdy nie było tutaj problemów w szatni, nigdy nie było jakichś większych kłótni, nieporozumień czy podziałów. Panuje u nas super atmosfera, super klimat. Teraz doskonale to widać, bo w piłce już tak jest, że wyniki budują atmosferę wokół klubu – i wewnętrzną, i zewnętrzną.
Patrzysz na tabelę – myślicie tylko o utrzymaniu czy już o czymś więcej?
Rozmawiamy o tabeli wewnątrz drużyny, analizujemy naszą sytuację i zawsze dochodzimy do wniosku, że choć brzmi to banalnie, to musimy patrzeć tylko i wyłącznie na kolejny mecz. Cele tworzą się powoli. Widzimy, jak wygląda tabela. Widzimy, na co nas stać, ale też nigdy nie możemy stracić czujności, bo weryfikacja może przyjść zawsze, a tego chcemy uniknąć. Koncentracja, pokora, praca, wyciąganie punktów z każdej możliwej okazji, z każdego możliwego meczu.
To twój najlepszy okres w karierze?
Myślę, że tak. Forma – w miarę równa. Statystyki – sześć goli, jedna asysta. Chyba tak – najlepszy moment w karierze. Bardzo mnie to cieszy, bo długo czekałem na tę Ekstraklasę. Wiesz, dla mnie to istotna historia, że jeśli jest się cierpliwym i wytrwałym, to koniec końców, niezależnie od wszystkich przeciwności losu, w końcu dojdzie się do celu.
Szczególnie cieszy cię pewnie liczba bramek, bo wcześniej taki skuteczny nie byłeś.
Większość goli strzeliłem z rzutów karnych, więc ktoś może powiedzieć, że co to za sztuka, ale przecież jedenastka to jeszcze nie trafienie – trzeba stanąć, wziąć rozbieg i wpakować piłkę do bramki. Wydaje mi się, że moja aktywność w ofensywie jest w tym sezonie większa niż w poprzednich latach. Wcześniej zbyt często starałem się dogrywać do kolegów. Zawsze na trzydziestym, dwudziestym metrze w pierwszej kolejności szukałem podania, dopiero w drugiej – strzału. Zrozumiałem, że musze być bardziej pazerny. Trener Majewski powiedział mi, żebym częściej patrzył na siebie. Że jak jestem w dogodnej sytuacji do oddania strzału, to żebym z dużą pewnością siebie uderzał na bramkę rywala, zamiast na siłę szukać dogrania.
To też taki moment w Stali Mielec, że wreszcie jest z kim pograć w piłkę.
Bardzo mobilny zespół, dużo zwinnych piłkarzy potrafiących utrzymać się przy piłce, częściej gramy kombinacyjnie. Od pierwszego treningu kadencji trenera Majewskiego chcieliśmy operować futbolówką i super, że fajnie to wychodzi.
Z twojej perspektywy – bardzo istotne, żeby hulały skrzydła Stali, bo jest jak rozrzucać, jak oskrzydlać grę.
Skrzydła i wahadła napędzają grę. Z naszych dośrodkowań powstaje dużo zagrożenia i dużo sytuacji strzeleckich.
Jakby dziesięć lat temu ktoś powiedziałby że teraz będziesz w Stali Mielec, to jaka byłaby twoja pierwsza myśl? Wówczas byłeś uznawany za jeden z największych polskich talentów w swoim roczniku.
Każdy chce grać ja najwyżej, o tym marzy od dzieciaka, to jest normalne. Przez lata miałem dużo zagranicznych propozycji – z Anglii, z Niemiec, z innych krajów. Wiadomo – gdyby pojawiała się teraz propozycja spoza Polski, pewnie pochyliłbym się nad nią z moim agentem. Myślę, że większość ligowców zrobiłaby tak samo.
Tak myślisz?
Powiem tak: moim zdaniem każdy piłkarz marzy o grze w zagranicznej lidze. Ale wiesz, na razie jestem szczęśliwy w Stali Mielec. Dobrze mi się tutaj żyje, jestem zadowolony z tego, co razem z klubem osiągnęliśmy, ale to jest jeszcze mało – stać nas na jeszcze więcej.
Zajmują was jeszcze kwestie finansowe czy wszystko się unormowało?
Wszystko jest wyczyszczone. Stal Mielec nie ma żadnych zaległych zobowiązań finansowych wobec drużyny.
Czyli dosyć komfortowa sytuacja.
Mamy jasność. Nie musimy myśleć o pieniądzach, możemy skupić się na robocie.
Dalej przed każdym sezonie zapisujesz sobie na kartce swoje cele?
Tak, ale nikomu ich nie zdradzam.
Ale domyślam się, że spełniłeś już większość celów indywidualnych.
Na rundę jesienną – tak, norma jest już spełniona. Na cały sezon – jeszcze nie, muszę uzbierać jeszcze parę wpisów do klasyfikacji kanadyjskiej.
Jeśli Stal Mielec skończyłaby sezon na ósmej pozycji – byłbyś zadowolony czy byłby niedosyt?
Byłoby trochę rozczarowania, trochę niezadowolenia. Widzimy, jaka jest tabela, ile mamy punktów i że między nami a waszymi pozycjami wcale nie ma przepaści. Zastanawialibyśmy się, czego nam zabrakło, ale z drugiej strony – oznaczałoby to pewne utrzymanie, a to już coś. Także wrażenia byłyby myślę pięćdziesiąt na pięćdziesiąt – ani jednoznacznie pozytywne, ani jednoznacznie negatywne.
ROZMAWIAŁ JAN MAZUREK
Stal Mielec-Bruk-Bet Termalica. Typy Weszło
Jan Mazurek: Ostatnie pięć meczów Stali Mielec – 3:1 z Legią, 1:1 z Wisłą Kraków, 3:3 z Lechią, 1:2 ze Śląskiem, 2:1 ze Stalą. Ostatnie pięć meczów Bruk-Betu – 4:3 ze Śląskiem, 1:1 z Wisłą Płock, 1:1 z Górnikiem Łęczna, 2:1 z Piastem, 1:3 z Pogonią. W jesiennych spotkaniach Stali i Bruk-Betu zazwyczaj sporo się dzieje, sporo pada bramek, dlatego też obstawiam na liczbę goli powyżej 2,5 na Fuksiarz.pl po kursie 1.98.
Czytaj także: