Jesse Marsch nie jest już trenerem RB Lipsk. Szkoleniowiec stracił pracę po serii fatalnych wyników.
Amerykanin wydawał się naturalnym następcą Juliana Nagelsmanna. Wcześniej z dobrym skutkiem prowadził ekipę Red Bulla Salzburg i przeprowadzka do Lipska wydawała się dla niego naturalnym kierunkiem. Ale okazało się, że to nie takie proste. Marsch w roli szkoleniowca niemieckiej ekipy przepracował zaledwie 21 spotkań i poniósł wiele bolesnych porażek, żeby wymienić choćby ligową klęskę z Bayernem Monachium (1:4), bęcki od Manchesteru City (3:6), a także dwa najświeższe oklepy zebrane z rąk Bayeru Leverkusen (1:3) i Unionu Berlin (1:2). To po tym ostatnim spotkaniu władze klubu straciły cierpliwość do Marscha – Lipsk nie tylko przegrał, ale zaprezentował się fatalnie. Bez pomysłu, bez ikry.
– Wyniki pozostawiają wiele do życzenia. Drużyna nie rozwija się w oczekiwany sposób – przyznał Oliver Mintzlaff, dyrektor klubu. – Rozstanie z Marschem to trudny krok, ponieważ szanujemy tego szkoleniowca. Żałujemy, że nie udało się osiągnąć spodziewanych rezultatów.
CZYTAJ TAKŻE:
fot. NewsPix.pl