Reklama

Najlepsi Slisz, Nawrocki i Kastrati. Noty dla piłkarzy Legii po Spartaku

Jan Mazurek

Autor:Jan Mazurek

15 września 2021, 19:57 • 7 min czytania 55 komentarzy

To był wymarzony początek jesiennej przygody Legii Warszawa w Lidze Europy. Ekipa Czesława Michniewicza pokonała Spartak Moskwa 1:0. Zwycięstwo, co jasne, miało swoich bohaterów. Najwyżej oceniliśmy Bartosza Slisza, Maika Nawrockiego i Lirima Kastratiego. Na drugim biegunie znaleźli się zaś Filip Mladenović i Ihor Charatin. Oto nasze oceny dla piłkarzy Legii za mecz ze Spartakiem – nota wyjściowa to 5 w skali 1-10. 

Najlepsi Slisz, Nawrocki i Kastrati. Noty dla piłkarzy Legii po Spartaku

Noty za mecz Spartak Moskwa-Legia Warszawa

Artur Boruc – 6

Obronił dwa strzały Jordana Larssona, jedno uderzenie z dystansu Quincy’ego Promesa, przytomnie reagował na przedpolu. Przydarzył mu się właściwie tylko jeden błąd przy wyprowadzaniu piłki, ale działo się to na chwilę po zderzeniu z Ayrtonem (ten musiał opuścić boisko), więc też nie zamierzamy wieszać psów na Borucu, choć powiało grozą. Tak czy inaczej – było dobrze, na poziomie. Niby czterdzieści jeden lat na karku, a kolejny raz Artur Boruc na europejskich boiskach wypada świeżo i pewnie. Ma gość charakter, wiemy to nie od dziś – podpowiada, motywuje, rzuca mięchem, buduje wszystkich wokół.

Artur Jędrzejczyk – 5

Nie miał z nim łatwego życia Ezequiel Ponce. Wyskok do pojedynki powietrznego – kuksaniec od Jędzy. Wyścig do linii bocznej – ręce Jędzy na plecach Argentyńczyka. Próba strzału, próba dryblingu, próba czegokolwiek – blisko czujny Jędza. Jeśli zadaniem stopera Legii miało być uprzykrzanie życia zawadiackiemu napastnikowi Spartaka, to Polak wzorowo wywiązał się ze swoich obowiązków. Ale żeby nie było tak kolorowo – kapitan mistrza Polski kilka razy był spóźniony, kilka razy zachował się zbyt pasywnie (pozwolił na dośrodkowanie, po którym Samuel Gigot obił poprzeczkę), kilka razy dał się pokręcić. Był solidny, ale najsłabszy z bloku defensywnego Legii.

Mateusz Wieteska – 6

Kierował obroną, wygrał większość pojedynków, zablokował parę groźnych strzałów. Mądrze się ustawiał. Kiedy Larrson, Moses, Promes, Ayrton, Ponce czy ktokolwiek inny schodzili ze skrzydła do środka pola, on już tam był, już czekał, już blokował bezpośredni dostęp do bramki Legii.  Z pozoru nie zdziałał nic wielkiego, ale był pewny, przewidujący, Liga Europy go nie przerósła.

Reklama

Maik Nawrocki – 7

Odkrycie początku sezonu. Dariusz Mioduski przekonuje, że traktuje go jak pełnoprawnego zawodnika Legii, bo wykupienie go z Werderu Brema to ponoć tylko kwestia wpłacenia ustalonej wcześniej kwoty odstępnego. Czesław Michniewicz odważnie na niego stawia, a Nawrocki odwdzięcza mu się najlepiej, jak umie – dobrą, nowoczesną grą. Kolejny raz bardzo zgrabnie wyglądał w wyprowadzaniu piłki z własnej połowy. Szukał alternatyw, możliwości, nieszablonowych rozwiązań. Podawał przy tym na świetnym procencie – 33 celne podania na 35 wykonanych (94%). Praktycznie nie oddawał piłki rywalom – raptem trzy straty. Podobał nam się też w obronie. Ustrzegał się błędów, wyprzedzał ofensywnych piłkarzy Spartaka, zablokował aż pięć strzałów. Drzemie w nim olbrzymi potencjał.

NAJLEPSZE MOMENTY POLSKICH DRUŻYN W LIDZE EUROPY

Mattias Johansson – 6

Wskakuje w duże buty. W ekipie mistrza Polski na prawej obronie/prawym wahadle biegali ostatnio kozacy na ekstraklasową miarę – najpierw Marko Vesović, potem Josip Juranović. O Johanssonie wiedzieliśmy niewiele. Tyle, że może pochwalić się solidnym CV, że dostaje powołania do reprezentacji Szwecji, że miał problemy zdrowotne i całkiem obiecująco zaprezentował się podczas kwadransa gry przeciwko Bodo/Glimt. Po meczu ze Spartakiem wiemy już nieco więcej. Szwed wygląda na godnego następcę Vesovicia i Juranovicia. Jest hardy, silny, zdecydowany. Nieźle ustawia się w defensywie, nie daje się wozić, a sam umie i lubi pociągnąć w ofensywie. Wygrał dwanaście z siedemnastu podjętych pojedynków, to robi wrażenie.

Bartosz Slisz – 7

Miał trochę inne zadania taktyczne niż zwykle. Operował trochę wyżej, rzadziej wchodził między stoperów. Jak sobie z tym poradził? Dobrze, bardzo dobrze, może nawet zaryzykujemy stwierdzenie, że nikt w Legii nie wypadł od niego lepiej. Nie dość, że już klasycznie czyścił i odkurzał, jak lubi to określać Czesław Michniewicz, to dużo dawał z siebie z przodu. Długie podanie do Luquinhasa? Mógł mieć z tego asystę. Szaleńczy i trochę straceńczy samotny pressing po własnej stracie w pierwszej połowie? Mnóstwo było w tym charakteru, determinacji, takiej pozytywnej napinki. Czasami zarzuca mu się, że do pewnego poziomu nie dorasta piłkarsko, ale on raz po raz udowadnia, że: a) pracuje nad swoimi wadami, b) potrafi maskować mankamenty mrówczą pracą.

Ihor Charatin – 4

Dziwny występ. Anonimowy, dyskretny, niepozorny. Środkowy pomocnik – godzina gry, raptem dwadzieścia jeden kontaktów z piłką, czternaście celnych podań, trzy straty, zero pojedynków w powietrzu, zero pojedynków na ziemi. Kiedy w drugiej połowie Legia straciła kontrolę nad środkiem pola, kompletnie nie mogliśmy znaleźć go na murawie. Inna sprawa, że wcześniej wielokrotnie umiejętnie się ustawiał, skracał pole, skanował przestrzeń, czytał grę. Czesław Michniewicz ewidentnie miał na niego plan. Przez pierwsze czterdzieści minut to jako tako działało, przez następne piętnaście – już nie. Wymagamy więcej.

Luquinhas – 6

Zostawił mnóstwo serca na murawie. Starał się szarpać, tworzyć przewagi, ale dostawało mu się po nogach. W pierwszej połowie oddał strzał z daleka, ale czujny był Maksimenko. Ot, wpis do statystyk. W drugiej części dni powinien strzelić gola po podaniu Slisza, ale strzelił gdzieś w trybuny. Szkoda, bo miał trochę czasu, miał trochę miejsca, mógł poczekać, rozejrzeć się, zastanowić, wybrać lepiej, ale cóż, tak bywa. Liga Europy go nie przerasta. Technicznie – już po raz kolejny – wyróżniał się również na tle niesłabego europejskiego rywala.

Reklama

ANALIZA – NIEBEZPIECZNA TECHNIKA LUQUINHASA

Filip Mladenović – 4

Gdyby Samuel Gigot trafił do siatki, a nie w poprzeczkę, bramkę trzeba byłoby zapisać również na jego konto, bo przysnął przy kryciu. Woził go Victor Moses. Powinien mieć na koncie wywalczonego karnego. Próbował, napierał, walczył, podłączał się, ale to nie był jego dobry występ. Albo właściwie: kolejny z gatunku „nowa gorsza wersja Filipa Mladenovicia”. Dramatu nie ma i nie było, ale nie jest to poziom godny MVP Ekstraklasy.

Josue – 5

Fajnie określił go Dariusz Mioduski – gdyby szybko biegał, byłby wart kilkanaście milionów. Ale nie biegał, nie biega i nie będzie biegać. Josue trochę pomachał rękoma na kolegów, kilka razy mądrze przetrzymał piłkę, kilka razy umiejętnie pokierował grą, kilka razy cwaniacko zdobył pole, kilka razy porozrzucał futbolówkę z prawej do lewej i z lewej do prawej, ale no… też trochę irytował. Zziajany po dwóch kwadransach gry. Ślamazarny w ruchach, ślimaczo wracający do obrony. W wielu momentach meczu był wszędzie i nigdzie. Niby był głównym kreatorem gry, a najlepsze akcje Legii przechodziły obok niego, poza nim.

Mahir Emreli – 5

Miał cholernie ciężką przeprawę z Samuelem Gigotem i Gieorgijem Dżykiją. Stoperzy Spartaka rozbijali go na wszystkie strony. Nie dawali mu żyć. Emreli plan na mecz miał prosty – non stop pokazywać się do prostopadłych podań na kilkadziesiąt metrów. Sprintował, zatrzymywał się, sprintował, zatrzymywał się. To była brudna, niezauważalna, ale potrzeba robota. Nie wykorzystał świetnej sytuacji po dośrodkowaniu Lirima Kastratiego i pewnie rozpamiętywalibyśmy to przez najbliższe kilka godzin czy nawet dni, ale na szczęście gola wypracowali rezerwowi…

SYLWETKA MAHIRA EMRELEGO

Lirim Kastrati – 7

Swoje kosztował, ale już się spłaca. Będzie miała z niego Legia pożytek. Czesław Michniewicz mówi, że piłkarze mistrza Legii mieli zadyszkę po gonieniu go w meczu z Dinamem Zagrzeb, to teraz o szybkości Kastratiego przekonali się zawodnicy Spartaka Moskwa. Reprezentant Kosowa odważnie wchodził w dryblingi, parł do przodu, raz po raz napędzał się z piłką lub bez piłki przy nodze. Wypracował świetną okazję Emreliemu, sam wykończył decydującą akcję po rajdzie Muciego. Patrzyliśmy na niego w meczu Legii ze Śląskiem, patrzyliśmy na niego w meczu Legii ze Spartakiem i chyba nie wyjdziemy na wielkiego Sherlocka Holmesa, jeśli napiszemy, że zakontraktowanie go, to może być strzał w sam środek tarczy.

Ernest Muci – bez oceny

Grał za krótko, bo tylko jakieś dziesięć minut, ale za to jakie udane, jakie efektywne, jakie pamiętne. Efektowny rajd po skrzydle zakończony celnym dograniem do Lirima Kastratiego w doliczonym czasie gry? Trzeba było mieć dużo wiary we własnej umiejętności, przekonania do swojego pomysłu. I Muciemu tego nie zabrakło. Brawa, szacunek. Takimi meczami poprawia swoją pozycję w hierarchii drużyny mistrza Polski.

Tomas Pekhart – bez oceny

Trzy kontakty z piłką, jedno celne podanie, jeden wygrany pojedynek. Skupił na sobie uwagę stoperów Spartaka przy decydującej bramce, czyli zrobił swoje.

Rafa Lopes – bez oceny

Za krótko na boisku.

CENNA UMIEJĘTNOŚĆ UPYCHANIA MECZÓW KOLANEM

Fot. Fotopyk

Urodzony w 2000 roku. Jeśli dożyje 101 lat, będzie żył w trzech wiekach. Od 2019 roku na Weszło. Sensem życia jest rozmawianie z ludźmi i zadawanie pytań. Jego ulubionymi formami dziennikarskimi są wywiad i reportaż, którym lubi nadawać eksperymentalną formę. Czyta około stu książek rocznie. Za niedoścignione wzory uznaje mistrzów i klasyków gatunku - Ryszarda Kapuscińskiego, Krzysztofa Kąkolewskiego, Toma Wolfe czy Huntera S. Thompsona. Piłka nożna bezgranicznie go fascynuje, ale jeszcze ciekawsza jest jej otoczka, przede wszystkim możliwość opowiadania o problemach świata za jej pośrednictwem.

Rozwiń

Najnowsze

Komentarze

55 komentarzy

Loading...