Tak się złożyło, że latem dwóch najlepszych piłkarzy w historii futbolu zmieniło kluby. Tak się złożyło, że latem Cristiano Ronaldo i Leo Messi niezależnie od siebie napisali kolejne rozdziały swoich fantastycznych historii. Messi napisał rozdział smutny – o rozstaniu z młodzieńczą miłością, rozstaniu, którego trudno było uniknąć, a następnie o nowym małżeństwie, bardziej z rozsądku niż namiętności. Ronaldo z kolei poszedł ścieżką coraz bardziej popularną – powrócił tam, gdzie to wszystko się zaczęło, powrócił do miejsca, w którym wypłynął z długiego szeregu portugalskich talentów w stronę wielkości i nieśmiertelności.
Ale dość tych literackich opisów. Dzisiaj bowiem najprzedniejsze historie muszą ustąpić miejsca zielonemu prostokątowi. Oczywiście i Messi, i Ronaldo mają już za sobą mecze odpowiednio w lidze francuskiej i angielskiej. Ale nie ulega wątpliwości, że celem obu, jak w każdym sezonie w ostatnich piętnastu latach, jest przede wszystkim uszaty puchar za wygranie Ligi Mistrzów.
Ligi Mistrzów, która startuje dziś wieczorem.
***
28 maja, Sankt Petersburg, stadion Kriestowskij. Czyż to nie idealna arena, by powrócić do czasów, gdy Lionel Messi i Cristiano Ronaldo przynajmniej raz w rundzie mierzyli się w boju tytanów o prymat w lidze hiszpańskiej? Finał Ligi Mistrzów, na którym dwóch weteranów zmierzyłoby się o najcenniejsze klubowe trofeum. Działa na wyobraźnię, zwłaszcza teraz, gdy mamy za sobą okres bezkrólewia, gdy Portugalczyk grał we Włoszech, a przed nami jeszcze kolejne miesiące, podczas których każdy z nich będzie strzelał, asystował i czarował w odrębnych ligach.
Natomiast by do tego baśniowego scenariusza doszło, na szczyt umiejętności muszą się wzbić zwłaszcza koledzy z szatni. I trudno nie zauważyć, że w większym stopniu dotyczy to Manchesteru United.
Cristiano Ronaldo, czyli raczej ratownik niż brakujący element dream teamu
Cristiano Ronaldo wraca do Manchesteru United, który już uporał się ze swoim największym kryzysem. Ale kluczowe jest właśnie słowo “kryzys”. Gdy CR7 puszczał United, zostawiał klub pod opieką Sir Alexa Fergusona. Na koniec awansował z United do finału Ligi Mistrzów, gdzie górą okazała się… Barcelona z Leo Messim w składzie. Ale na krajowym podwórku dopiął swego – żegnał się golem w derbach, Czerwone Diabły zdobył tytuł mistrzowski, w składzie za jego plecami rosły nowe gwiazdy. Manchester dzisiaj wygląda już zupełnie inaczej. Urosła jego błękitna część, gdzie maszynkę do wygrywania stworzył Pep Guardiola. United z regularnego faworyta zamieniło się niemal w underdoga po mocno nieudanych przygodach Davida Moyesa czy Louisa van Gaala. Po finale z sezonu 2010/11 Manchester United na dobre rozstał się z końcowymi fazami Ligi Mistrzów. Od tej pory dwa razy dobił do ćwierćfinału, ani razu nie awansował do TOP 4, a przecież zdarzały się i sezony, gdy musiał walczyć na zesłaniu w Lidze Europy.
10 ANEGDOT O CRISTIANO RONALDO W MANCHESTERZE UNITED
W ubiegłym roku United odpadli już w fazie grupowej i choć doszli do finału Ligi Europy – to zdecydowanie nie licuje z ambicjami Cristiano Ronaldo. Dlatego zresztą ten ruch jest taki ważny, dlatego zresztą całości towarzyszy taki szum. Ostatnie okienko transferowe w wykonaniu Manchesteru United to swoista manifestacja: dość z bylejakością. Tak, ubiegła dekada to był okres wielu klęsk, rozczarowań i bólu. Tak, to również kwestia nieobecności Ronaldo, zakończenia kariery przez Fergusona. Ale i rosnącej bylejakości na Old Trafford.
Dziś Manchester United z tym skończył. Najpierw był rekordowy jeśli chodzi o obrońców Harry Maguire. Bruno Fernandes to z kolei zawodnik klasy premium, a w tym okienku dołożono przecież też Raphaela Varane’a i Jadona Sancho. Natomiast to nadal byłoby niepełne, gdyby nie Cristiano Ronaldo. To jest tzw. gamechanger, to jest chwila, w której wywracają się do góry nogami kursy u bukmacherów. Manchester United przy jego odejściu obniżył się o dwa szczebelki w hierarchii światowego futbolu. Teraz, gdy wrócił – United te dwa szczebelki odrobili.
Kurs na ich zwycięstwo w Lidze Mistrzów? 8,70, szósty wynik w stawce. Bez Ronaldo pewnie nie mieściliby się w dziesiątce.
Leo Messi, czyli pośród największych
Messi jest w kompletnie innej sytuacji niż Ronaldo. Portugalczyk wrócił do domu, Messi ten dom opuścił. CR7 przychodzi w charakterze zbawcy, Argentyńczyk jest dopełnieniem dream teamu, który i tak rokrocznie celował w wygranie Ligi Mistrzów. Ma być tym języczkiem u wagi, ma stanowić tę przewagę, która da paryżanom upragnione trofeum, ale jednocześnie staje u boku dwóch zawodników zbliżających się do podobnej półki.
No i przede wszystkim – dla Messiego Liga Mistrzów to w tym sezonie chyba jedyne wyzwanie. Ligue 1 tym razem musi wygrać się sama – patrząc na rotację w PSG drużyna rezerw prawdopodobnie biłaby się o podium. Stąd też wszystkie wysiłki paryżan, wszystkie mikrocykle i taktyczne przesunięcia będą ukierunkowane na jeden cel – zdobycie prymatu w Europie. Messi. Neymar. Mbappe. Donnarumma, Ramos, Rafinha, Danilo, Wijnaldum, Hakimi. Można tak wymienić cały pierwszy skład i dołożyć jeszcze paru rezerwowych.
MESSI W PSG, CZYLI HISTORIA PISZE SIĘ NA NASZYCH OCZACH
Z taką ekipą po prostu trzeba walczyć o końcowy triumf, co zresztą widać też po bukmacherskich kursach. PSG jest w Fuksiarzu faworytem do końcowego zwycięstwa, z kursem 3,55.
Messi kontra Ronaldo. Najpierw długa rozgrzewka
Zanim jednak piłkarscy bogowie obdarują nam kolejnym starciem dwóch największych – obaj panowie będą mogli wziąć naprawdę długi rozbieg. Patrząc na skład grup Manchesteru United i Paris Saint Germain – zdaje się, że sporo emocji dostaniemy już w fazie grupowej. Messi będzie mógł spotkać się ze swoim byłym mentorem, Pepem Guardiolą, podczas meczu z Manchesterem City, ale i starcia z RB Lipsk zapowiadają się smakowicie. United z kolei trafili do grupy z Atalantą, Villarrealem i Young Boys. Biorąc pod uwagę parcie na rekordy u Ronaldo – możemy spodziewać się wielkich widowisk ze sporą liczbą bramek.
Na start? United kontra Young Boys. Mr. Champions League już o 18:45 sprawdzi formę Szwajcarów. Leo Messi, jeśli oczywiście trener uzna, że już czas na jego występ, będzie miał okazję pokazać się na wyjedzie do Belgii, na mecz z Club Brugge. Czyżby pojedynek strzelecki miał się rozpocząć już w 1. kolejce? Nie wiemy, ale się domyślamy. Tak, ten sezon Ligi Mistrzów może stać pod znakiem rywalizacji dwóch starych władców, którzy rządzą nowymi królestwami.
Fot. Newspix