Miedź Legnica ma za sobą udaną inaugurację sezonu. Po pięciu kolejkach legniczanie mają na koncie 13 punktów i jeszcze nie zaznali smaku porażki. Klub z Dolnego Śląska od początku rozgrywek prowadzi Wojciech Łobodziński, który jeszcze do niedawna grał w rezerwach legnickiego zespołu. Jak radzi sobie jako debiutant w 1. lidze? Co jest kluczem do dobrych wyników? Jak bardzo Miedź odczuje kontuzję najlepszego piłkarza, Krzysztofa Drzazgi? Zapraszamy.
Pierwszy raz pracuje pan w dorosłej piłce w roli głównego szkoleniowca. Jako trener czuje się pan jak ryba w wodzie? Czy wciąż jest to nauka zawodu na żywym organizmie?
Może zaczniemy od tego, by nie “panować” sobie. Dobrze?
Dobrze. No właśnie, a jak wygląda to w szatni? Zawodnicy, którzy mieli jeszcze okazję z tobą występować, a teraz są twoimi podopiecznymi też nie mogą panować? A może muszą zwracać się per trener?
Na samym początku ustaliliśmy zasady relacji między nami. Oczywiście nie można ich zmieniać poza boiskiem. To byłoby dziwne, zważywszy, że z niektórymi piłkarzami znam się bardzo długo. Natomiast na treningach, w szatni wyznaczyłem granicę i musimy się jej trzymać.
To wrócimy do pierwszego pytania. Czujesz się pewnie w nowej roli? Czy dalej uczysz się fachu?
Oczywiście, że się uczę. W tej chwili jestem w szkole trenerów w Białej Podlaskiej. Tak więc realnie nabywam wiedzę. To jest rzecz jasna jeden z elementów procesu edukacji. Z drugiej strony – wiele lat się do tego przygotowywałem, stąd też wiele rzeczy mnie nie zaskoczyło.
A co w tej szkole trenerów mówią, wykładają? Można na tych wykładach dowiedzieć się czegoś ciekawego, nawet jeśli pracuje się już w 1. lidze? Czasami niezbyt dobre opinie krążą o tej szkole.
Powiem tak: tutaj, w Białej Podlaskiej, wcześniej kończyłem kurs trenerski UEFA A, dlatego mam bardzo dobre zdanie na temat tej szkoły. Ze względu na pandemię nasze zjazdy na kurs UEFA PRO były ograniczone, dopiero teraz się rozpędzamy. Ale z pełną odpowiedzialnością mogę powiedzieć, że poziom szkolenia jest wysoki. Naprawdę ciężko to wszystko ogarnąć. Mamy tak dużą liczbę zjazdów, nauki i pracy, że zwyczajnie trudno znaleźć wolny czas.
Chyba jakieś zaliczenie cię czeka i nie wypadało ci powiedzieć inaczej.
Jutro mamy zaliczenia (śmiech).
Strata Krzysztofa Drzazgi będzie duża i odczuwalna dla Miedzi Legnica? To najlepszy piłkarz na starcie 1. ligi. I to o dwie długości w stosunku do reszty.
Cóż, jego liczby mówią same za siebie. Nie mówię tylko o bramkach, ale również o kreowaniu szans dla kolegów z drużyny. Niestety, taka jest piłka, taki jest sport. Musimy sobie poradzić bez niego. Chciałbym przypomnieć, że ostatnio wypadł nam też Patryk Makuch i Kamil Zapolnik. Czyli straciliśmy trzech nominalnych napastników.
W ich przypadku mówimy o dłuższej przerwie, czy są to mniej poważne urazy i za moment wrócą do gry? Jeśli szybko wrócą, sytuacja nie będzie tragiczna, bo jednak jest jeszcze Michał Bednarski. Miedź ma kilka opcji w ataku.
Tak, Patryk Makuch będzie do dyspozycji w następnym meczu. W przypadku Kamila – musimy poczekać na diagnozę.
Tak naprawdę rok temu była wielka rewolucja, wymiana kilkunastu piłkarzy, a Miedź była daleko od awansu. Zwyczajnie brakowało jakości na boisku, jeśli Szymon Matuszek brał na siebie ciężar odpowiedzialności za grę w ofensywie. Jak teraz zareagowała drużyna? Jakie ma nastawienie? Słaby poprzedni sezon stanowi dla niej nauczkę? Czy po prostu odbiera go jako jedno wielkie rozczarowanie?
Moim zdaniem wcale nie byliśmy aż tak daleko od awansu, bo punktowo do baraży zabrakło niewiele. A widzieliśmy, kto awansował do Ekstraklasy – zespół z szóstego miejsca po sezonie zasadniczym. Nie uważam, że miniona kampania była stracona. Tamten sezon dał dużo odpowiedzi i wskazówek na obecny. Miałem przez dłuższy czas duże pole do obserwacji drużyny, pracując w pierwszym zespole czy później w rezerwach. Doglądałem w klubie wszystkich zawodników, włącznie z juniorami. Dlatego korzystam teraz z tego.
A co jest nie tak z Jonem Aurtenetxe? Zastanawiamy się, dlaczego tak szybko skończył karierę na bardzo dobrym poziomie. Do pewnego momentu rozwijała się fantastycznie, potem pojawiło się kilka zakrętów, a teraz jest w Miedzi Legnica?
Powiem szczerze: też zastanawiałem się, gdzie jest haczyk.
Chyba zawsze jest tak, że gdy do 1. ligi trafia gość z dobrym CV, to musi być coś nie tak. W dalszym ciągu trwają poszukiwania rozwiązania zagadki? Niemniej początek sezonu w jego wykonaniu jest bardzo dobry.
Pamiętam moment, gdy Marquitos przychodził do Legnicy i też wszyscy po dwóch treningach pytali się go, czy aby na pewno jest zdrowy, czy może ma jakieś problemy osobiste. Bo to było dziwne, że taki facet przyjechał do naszej ligi. Wydaje mi się, że pokazaliśmy w klubie, iż umiemy znaleźć i wyciągnąć takie łakome kąski. Jeśli chodzi o Jona – widać było po nim, już po pierwszych treningach, że wstępował na bardzo dobrym poziomie. Oczywiście był na zakręcie. Musieliśmy go wyciągnąć z trzeciej ligi hiszpańskiej, ale to jest gościu, który przyjechał do nas po półtora miesiąca bez treningów, a z marszu wszedł do przygotowań, sparingów i daje radę. Tak więc nie widzę haczyka.
Nie masz obaw, że ten haczyk w końcu się pojawi? Dani Pinillos też miał dobre CV, a nie wyróżniał się specjalnie w 1. lidze. Solidny zawodnik, ale nic ponad. W Legnicy nie tego pewnie spodziewano się po nim?
Bardzo ceniłem Daniego. Wraz z zarządem rozpatrywałem jego pozostanie w klubie. Ale trafił mi Jon Aurtenetxe. Pomyślałem, że to może być lepsza opcja.
Skoro jesteśmy już przy defensywie, to od kilku sezonów jest to palący problem Miedzi Legnica. Wprawdzie od początku prezentujecie się dobrze w ofensywie, popisaliście się piłka efektowną i skuteczną, ale jak wygląda wasza organizacja gry od tyłu? W jaki sposób zabezpieczyliście się, by nie dopuścić do tych pomyłek z poprzednich lat.
Można byłoby długo opowiadać.
To proszę opowiedzieć w skrócie – jak na egzaminie w szkole trenerów.
Moją główną decyzją było przesunięcie Szymona Matuszka na środek obrony. W bloku defensywnym złożonym z trójki lub piątki graczy z tyłu – się sprawdza. Wokół niego zacząłem budować defensywę, wykorzystywać jego doświadczenie.
Rola Maxime’a Domingueza w zespole to takie “box to box” – jest to zawodnik, który ma wnieść trochę kreatywności i być ryglem w defensywie.
Dokładnie. Nazwałbym go taką małą piranią.
A skąd w ogóle pomysł na tego zawodnika? Bo to, że hiszpański kierunek znacie i preferujecie, doskonale wiemy. To zaś jest zawodnik sprowadzony ze Szwajcarii.
Pochodzi ze Szwajcarii, a wszyscy myślą, że jest Hiszpanem, choć ma jakieś tam korzenie iberyjskie. Został naszym graczem, ponieważ dyrektor sportowy dobrze zna tamten rynek. Został mi zaproponowany. Bardzo szybko się to wydarzyło – po nocach oglądałem jego występy, dzwoniłem, namawiałem i opowiadałem, jak to fantastycznie jest w Legnicy. No i się udało.
Mamy też pytanie dotyczące Marcina Garucha, czyli najniższego piłkarza występującego w Polsce na poziomie centralnym. Otóż jesienią prawie wcale nie grał, wiosną już więcej, ale bez żadnych efektów. Teraz jest twoim podstawowym zawodnikiem. Gra w każdym meczu od pierwszej minuty, zazwyczaj całe spotkanie i nadal nie ma liczb. Zatem, co przekonuje cię do tego gracza?
Wiele aspektów. Marcin to przede wszystkim chłopak, który zagra na każdej pozycji.
To odważnie twierdzenie dotyczące piłkarza mającego 154 cm wzrostu.
No może oprócz bramki, ale na pozostałych już występował. Na tę chwilę zabezpiecza nam wahadło. Może też zabezpieczyć nam pozycję numer “sześć”, “osiem” czy ‘dziesięć”. Dlatego często mówi się o takich piłkarzach, że mogą zagrać wszędzie, tylko że, gdy reszta zdrowa, to nie wcale nie występują, A Marcin gra i daje sobie radę. Jestem spokojny. Znamy się długo, graliśmy razem. Przede wszystkim trzeba zwrócić uwagę na jego zaangażowanie i taktyczne aspekty, które wykonuje w stu procentach.
Przed drużyną postawiono konkretny cel?
Wszystkie drużyny grają o to samo – żeby złapać się przynajmniej do tej pierwszej szóstki.
Nie ma u was podejścia awans albo śmierć?
Takiego określenia jeszcze nie słyszałem. Z tym że wiadomo, że w tej szóstce raczej musimy się znaleźć.
Jeśli chodzi o młodzież – czy tutaj jest jakiś konkretny cel? I jak ma wyglądać teraz wprowadzanie młodzieży do Miedzi?
W Legnicy jest teraz dużo młodych obcokrajowców – Byron Burgering, Bruno Garcia, Ruben Hoogenhout. W rezerwach znajdują się następni kandydaci do gry w pierwszym zespole. Z drugiego zespołu zabrałem ze sobą trzech zawodników, a sądzę, że będą kolejni. Jeżeli ktoś dobrze sobie radzi na poziomie trzeciej ligi, zasługuje na szanse. Bruno ostatnio zadebiutował w pierwszej lidze i strzelił bramkę. Dlatego kompletnie nie obawiam się następnych debiutów.
Rozmawiali: Jakub Białek, Szymon Janczyk, Mateusz Rokuszewski i Samuel Szczygielski
fot. Newspix