Reklama

O co chodzi z defensywą Śląska?

Kamil Warzocha

Autor:Kamil Warzocha

20 sierpnia 2021, 20:21 • 5 min czytania 9 komentarzy

Śląsk Wrocław dużo strzela, ale też wiele traci, najczęściej na własne życzenie. Jego mecze chce się oglądać, acz niedaleko jest do granicy, która zaciera wrażenie dobrego smaku. Bo kiedy pojawia się coraz więcej przypadków, w których defensywa zawala punkty i zwycięstwa, rodzą się wątpliwości. Balans jest ważny, a on został przez trenera Magierę zmieniony. Nie będziemy tego krytykować, bo na razie nie ma po co, aczkolwiek w głowach kibiców może zrodzić się takie pytanie, po czyjej stronie leży wina? Zawodników czy szkoleniowca?

O co chodzi z defensywą Śląska?

Analizując ten temat, trudno dać jednoznaczną odpowiedź.

500 PLN ZWROTU BEZ OBROTU – ODBIERZ BONUS NA START W FUKSIARZ.PL!

Śląsk ma problem z zabiciem meczu

Jednym z problemów są na pewno gole tracone w końcówkach. Śląsk nie domyka spotkań bez strat, brakuje mu na tym etapie pragmatyczności. Bo kiedy przydałoby się w 100% postawić na defensywę, można odnieść wrażenie, że piłkarze tego po prostu nie robią. A jeśli nawet pada hasło z ust trenera Magiery, żeby się wycofać, to i tak zdarzają się indywidualne błędy, które wprowadzają nerwowość.

  • Paide – gol stracony na 1:1 w 77. minucie
  • Ararat (pierwszy mecz) –  na 2:3 w 84. minucie
  • Ararat (drugi mecz) – na 3:3 w 89. minucie
  • Warta – na 2:2 w 76. minucie
  • Cracovia –  na 1:2 w 90. minucie
  • Lechia – na 1:1 w 95. minucie
  • Hapoel (drugi mecz) – na 0:4 w 82. minucie

Teraz spójrzmy na liczby. Tak naprawdę gdyby mecze Śląska trwały do 75. minuty, byłoby pięknie. Cztery punkty więcej w lidze i prowadzenie w tabeli u boku Lecha oraz drugie zwycięstwo z Araratem i lepsze punkty do rankingu. Ale dla jednej ekipy nie będziemy zmieniać zasad piłki nożnej, więc wygląda to tak, jak wygląda. Zastanawia szczególnie bilans bramkowy, który jest kolejnym minusikiem. Po 75. minucie – bilans 3:7. Przed 75. minutą – bilans 15:8. Wymowne, prawda?

Reklama

Śląsk nie stracił bramki w końcówce łącznie tylko w trzech meczach. Taki gol jak z Araratem na wyjeździe czy Paide i Hapoelem nie miał większego znaczenia dla przebiegu rywalizacji, ale większość wyżej wymienionych przypadków zdradza pewną zależność. Wrocławskiej ekipie może brakuje koncentracji, może tzw. umiejętności zabicia meczu, ot, wybicia rywalom z głowy nadziei, że jeszcze można uratować korzystny wynik. Dobre drużyny w ofensywie cechuje to, że wie, kiedy odpuścić frontalny atak i posłać większe siły do defensywy. Grać bardziej zachowawczo choćby przy wyniku 2:0, bardziej nastawić się na kontry. Mówiąc krótko, nie opuszczać gardy do ostatniego gwizdka, bo nawet ekipy w Ekstraklasie potrafią moment zawahania wykorzystać.

Suma indywidualnych błędów jest zbyt duża

Na pewno trzeba się zastanowić, skąd pochodzą stracone bramki Śląska. Niby to proste, niby warto wszystko zwalić na ofensywną wizję gry trenera Magiery. Z jednej strony – okej, to ma swoje znaczenie. Widać, że piłkarzom brakuje czasami trochę sił, żeby zrównoważyć liczbę ataków ze skutecznym pokryciem swoich stref w defensywie. Nie każdy zawsze zdąży z kryciem, to niekiedy rzuca się w oczy. Mimo wszystko wydaje się, że póki co większą rolę odgrywają jednak błędy indywidualne. One bywają zbyt kuriozalne, żeby obwiniać trenera. Jasne, decyduje też selekcja zawodnika, który potem na boisku się sprawdza lub nie. Tak jest choćby z Verdascą będącym zapalnikiem przy każdym wywarciu presji przez przeciwnika. Ale te błędy popełniają też zawodnicy, którzy trzymają konkretny, wysoki poziom. Tacy, po których można spodziewać się solidności.

Jak relacjonowaliśmy poszczególne sytuacje, kiedy Śląsk dawał prezenty swoim rywalom? Było ich trochę, a to przecież nie wszystkie na początku nowego sezonu.

  • Hapoel (pierwszy mecz): Rzut rożny, wrzutka, rywal właściwie niekryty – Lewkot był za daleko – i bramka
  • Hapoel (drugi mecz, bramka na 0:1): Lewkot zbyt lekko podał piłkę do bramkarza. W efekcie napastnik Hapoelu wyskoczył zza pleców i skorzystał z niespodziewanego podarunku
  • Hapoel (bramka na 0:2): Niepozorna sytuacja w środku pola, Rafał Makowski źle przyjmuje piłkę, ta mu odskakuje. Przeciwnik przejmuje futbolówkę, wskutek prostej straty otwiera się korytarz do bramki
  • Hapoel (bramka na 0:3): Victor Garcia powinien wybić piłkę w polu karnym, ale jego kuriozalna interwencja okazał się asystą do piłkarza Hapoelu
  • Lechia: Verdasca zaliczył koncert błędów. Najpierw zaczął od wjazdu na pełnej w nogi Josepha Ceesaya, co skończyło się rzutem karnym dla Lechii. Potem dorzucał do repertuaru fatalne decyzje po obu stronach boiska
  • Warta: Gol Grzesika. Zaczęło się od błędu Verdaski, który wzięty w kleszcze dał sobie odebrać piłkę pod polem karnym
  • Ararat (pierwszy mecz): Szromnik źle ocenił dośrodkowanie, zrobił pusty przelot. Piłkarz gospodarzy wykorzystał ten błąd i na spokojnie dołożył głowę na pustaka. […] Gra defensywna Śląska wołała niekiedy o pomstę do nieba. Widzieliśmy istny koncert błędów, braku koncentracji i zapewne efektów zmęczenia. Przed starciem z mocniejszym rywalem będzie trzeba o tym pamiętać.

Często są to błędy wynikające bardziej z braku koncentracji niż złego ustawienia zespołu czy wykorzystania luki przez przeciwnika. No więc, jak zazwyczaj bywa, prawda leży gdzieś po środku. Jacek Magiera nie ukrywa, że woli zwycięstwa rzędu 4:3, nie 1:0, więc jakiejś części goli na pewno dałoby się uniknąć przy szkoleniowcu kładącym większy akcent na szczelną defensywę. Ale też istnieje ta druga strona medalu, na którą trener Śląska wpływu już nie ma. Tak jak na fakt, że od pierwszego meczu z Paide piłkarzy z linii obrony meczą kontuzje. Przykładem jest choćby Janasik, za którego na wahadle musi grać Pawłowski, zawodnik raczej nie pasujący do gry akurat na tej pozycji.

Na koniec jeszcze jedna kwestia często podkreślana przez trenerów. To znaczy: stabilizacja w szykach obronnych, zgranie zespołu na tyłach. Zdaje się, że ten aspekt nie funkcjonuje jeszcze na odpowiednim poziomie, ale trudno, żeby było inaczej, skoro Śląsk ani razu nie wyszedł tym samym zestawieniem na dwa mecze z rzędu (sprawdziliśmy). Oczywiście tak też bywa, kiedy musisz rotować składem, grając co trzy dni. Tylko że defensywa jest newralgicznym punktem. Zapewne dopiero za jakiś czas okaże się, czy trener Magiera zdoła stworzyć żelazną, podstawową trójkę obrońców i parę wahadłowych. Bo na razie nie wiadomo, kto i gdzie jest pierwszym wyborem. Pucharów już nie ma, meczów mniej, więc oczekujemy rozwoju. To nadal może być wesoły Śląsk, a przy tym lepiej poukładany pod własną bramką. Obie cechy się nie wykluczają.

Fot. Newspix

Reklama

W Weszło od początku 2021 roku. Filolog z licencjatem i magister dziennikarstwa z rocznika 98’. Niespełniony piłkarz i kibic FC Barcelony, który wzorował się na Lionelu Messim. Gracz komputerowy (Fifa i Counter Strike on the top) oraz stały bywalec na siłowni. W przyszłości napisze książkę fabularną i nakręci film krótkometrażowy. Lubi podróżować i znajdować nowe zajawki, na przykład: teatr komedii, gra na gitarze, planszówki. W pracy najbardziej stawia na wywiady, felietony i historie, które wychodzą poza ramy weekendowej piłkarskiej łupanki. Ogląda przede wszystkim Ekstraklasę, a że mieszka we Wrocławiu (choć pochodzi z Chojnowa), najbliżej mu do dolnośląskiego futbolu. Regularnie pojawia się przed kamerami w programach “Liga Minus” i "Weszlopolscy".

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Komentarze

9 komentarzy

Loading...