Ernest Muci najprawdopodobniej strzelił gola kolejki. Inne pierwsze zdanie nie miałoby większego sensu, bo to też nie był mecz, o którym będziemy opowiadać naszym wnukom za czterdzieści lat. Ba, nie było to spotkanie, które wspomnimy z rozrzewnieniem przy jutrzejszej porannej toalecie. Nie mogło takie być. Liga dopiero startuje, wszyscy dopiero ospale zwalniają hamulec ręczny. Poza tym Legia wyszła trzecim składem, z pięcioma młodzieżowcami w jedenastce, a Wisła Płock to Wisła Płock, jeśli nawet w tym sezonie ma być ciekawsza i bardziej ekscytująca niż w minionym sezonie, to na razie znajduje się na etapie docierania i testowania.
To po prostu trzeba było odbębnić.
Legia Warszawa-Wisła Płock. Piękny gol Muciego i cała reszta
Gdyby nie to golazo Ernesta Muciego, ten wieczór byłby naprawdę niewiele warty.
MUUUUUCIII ‼🤯 Co za strzał! 💣 Rewelacyjne trafienie pomocnika @LegiaWarszawa! 🔥
📺 Spotkanie oglądajcie w CANAL+ SPORT i @canalplusonline pic.twitter.com/ABOY3L9QKC
— CANAL+ SPORT (@CANALPLUS_SPORT) July 24, 2021
Damian Rasak dał się nabrać na banalny zwód Albańczyka, ale i tak pozycja do strzału była taka, że większość ligowców władowałaby to pod dach stadionu. Po Mucim, którego znaliśmy i oglądaliśmy z jego krótkich fragmentów w barwach Legii, też nie spodziewaliśmy się wielkich fajerwerków. Ale tutaj pokazał kawał klasy. Na piękną bramkę złożyła się odpowiednia siła, umiejętne ułożenie stopy i kapitalne nadanie podkręconej paraboli lotowi piłki. Krzysztof Kamiński rzucił się do tej bomby, ale jakby bez przekonania, jakby chowając ręce i w sumie dobrze, bo grzech byłoby zepsuć coś takiego.
Poza tym Legia nie wypadała zbyt przekonująco. Niby kontrolowała przebieg meczu, ale raz po raz zostawiała Wiśle Płock przestrzeń na zdziałanie czegoś sensownego pod bramką debiutującego Kacpra Tobiasza, a ekipa Macieja Bartoszka czasami z tego korzystała, choć też wcale nie rzuciła się na legionistów z przesadną werwą i pazurem.
W robieniu zamieszania pod bramką Legii przodował Patryk Tuszyński. Na samym początku spotkania przedarł się w polu karnym, ale trochę niepotrzebnie próbował swoją akcję wykończyć krzyżaczkiem (TAK, PATRYK TUSZYŃSKI KOŃCZYŁ AKCJĘ KRZYŻACZKIEM). Potem zewniakiem rozprowadził grę na skrzydło do Piotra Tomasika, ten zrewanżował się dośrodkowaniem w jego kierunku, ale zabrakło kilku centymetrów. No i na deser tak kończył centrę Damian Zbozienia. Byłby gol, gdyby nie przytomna interwencja Maika Nawrockiego na linii.
Rafał Wolski raz wrzucił na karuzelę Jakuba Kisiela, ale chyba zaczęło mu się od tego kręcić w głowie, bo potem już nic sensownego nie zdziałał i tak do końca meczu. W drugiej połowie Tobiasza testować próbowali jeszcze Mateusz Szwoch i Dawid Kocyła, ale młody bramkarz Legii ze wszystkich opresji wychodził suchą stopą. Za to przy próbie Radosława Cielemęckiego dopisało mu szczęście, bo jego ładne uderzenie wylądowało na poprzeczce. Generalnie Wisła Płock nie była bezbronna, nie była nudna, straszyła, kreowała, ale…
„I tak Legia, panowie”, chciałoby się powiedzieć, parafrazując pamiętne słowa Dominika Furmana sprzed kilku lat. Swoją drogą Furman zagrał czterdzieści pięć minut i z jego występu najlepiej zapamiętaliśmy oklaski, które dostał od kibiców Legii przy wyjściu w przerwie. Dobra recenzja, potrzebuje czasu, żeby dojść do formy.
Legia Warszawa-Wisła Płock. Josue to kandydat na kozaka
Czasu potrzebuje też Josue, ale już widać, że to materiał na grubego gracza i wcale nie nawiązujemy do kilku nadprogramowych kilogramów, które zdaje się magazynować w swoim organizmie. Portugalczyk lubi piłkę, a piłka lubi jego z wzajemnością. Widzi kilka rozwiązań na rozprowadzenie akcji w sytuacji, kiedy zwykły piłkarz widziałby jedną najprostszą opcję. Jego nieprzeciętne umiejętności objawiały się praktycznie przy każdym jego kontakcie z futbolówką. W przerzutach mierzonych na milimetr, w kierunkowych przyjęciach, w klepkach z Lopesem i Pekhartem, w wypuszczeniu prostopadłym podaniem Rosołka, w uwolnieniu Skibickiego po skrzydle, który dograł na setkę do Muciego i… właściwie tylko nieskuteczność Albańczyka zadecydowała tutaj, że Josue nie ma po tym spotkaniu kluczowego podania na swoim koncie.
To na razie krótka próba, trwająca raptem dziewięćdziesiąt minut, ale gość ewidentnie pochodzi z lepszego piłkarskiego świata. Czekamy na więcej, choć już zdążył zasygnalizować, że raczej będzie należał do tej kategorii graczy, którzy wiele dają z przodu, ale wolą nie udzielać się z tyłu. Czesław Michniewicz będzie musiał go mądrze wkomponować. No i właśnie chyba dla przetestowania takich nowości był ten mecz.
Legia sprawdziła też swoją młodzież. Skibicki uczy się gry na boku obrony, docelowo ma pełnić rolę wahadłowego. Tomasik z Kocyłą sprawiali mu trochę problemów, ale sprostał zadaniu, a z przodu klasycznie kręcił się wokół ognia, robił dym. Nieźle wypadł Maik Nawrocki. Jakub Kisiel wykonywał mrówczą robotę. Zawiódł tylko zagubiony i zdezorientowany Maciej Rosołek. Inne nowości? Lindsay Rose i Joel Abu Hanna dalej poszukują formy. Josip Juranović pół godziny zagrał na środku pomocy i może to też w przyszłości będzie jakaś opcja.
No to był po prostu jeden wielki poligon doświadczalny. Dla jednych i drugich. Wynik jest tu trzeciorzędny.
Fot. Fotopyk