Trenerzy i piłkarze wielokrotnie podkreślają, jak istotną rolę w życiu sportowca pełni partnerka. Bardzo często wspominają, że bez wsparcia drugiej połówki nie osiągnęliby sukcesów. To wszystko prawda. Tylko gorzej, jeżeli ta pomoc jest nadgorliwa i przybiera formę krucjaty internetowej. Cóż, żona Marko Vesovcia, pani Tamara, postanowiła wylać swoje żale w stosunku do klubu za pośrednictwem relacji na Instrgarmie. Zarzuca włodarzom między innymi, że nie zapewnili mu odpowiedniej opieki medycznej i musiał leczyć się na własną rękę.
Czarnogórski pomocnik w czerwcu ubiegłego roku odniósł poważną kontuzję – zerwał więzadła krzyżowe i poboczne w kolanie. Jego przerwa od gry trwała prawie 10 miesięcy – powrócił na boisku 17 kwietnia w meczu rezerw z Unią Skierniewice, potem zaś jeszcze zagrał 45 minut w spotkaniu z drugą drużyną Jagiellonii Białystok. Jego przyszłość nie jest jeszcze znana – kontrakt z Legią wygasa mu 30 czerwca, a klub jeszcze nie zdecydował, czy przedłuży z nim umowę. Natomiast za sprawą kreciej roboty żony piłkarza negocjacje niekoniecznie mogą pójść do przodu.
Otóż pani Tamara postanowiła na Instagramie wyrzygać władzom klubu różne sprawy. Poleciało samo gęste:
- zarzuciła pozostawienie Vesovicia samego, pozostawienie na wózku i pozwolenie na wyjazd do Francji w celu przejścia prywatnego zabiegu
- rzekome niepokrycie kosztów rehabilitacji
- ma pretensje o brak wykwalikowanego sztabu medycznego
- ma pretensje, że rzekomo kazali przerwać rehabilitację i wrócić do klubu
- ma żal o to, że mówili, iż Vesović nie jest gotowy do gry, a jednocześnie – niby – miał najlepsze wyniki szybkościowe na treningach
- zarzuca działaczom, że ponoć mówili, iż jej mąż chce podwyżki, a jednocześnie nie prowadzili z nim żadnych rozmów
- na koniec doczepiła się o to, że ponoć podkreślali, że nie mają pieniędzy na leczenie jej męża, ale na transfery już mieli środki finansowe