Gdyby spojrzeć na starcie Getafe z Realem Madryt tylko przez pryzmat tych 90 minut i jakości obu ekip, to stawialibyśmy domy na madrytczyków. Ale doskonale zdawaliśmy sobie, że “Królewscy” są przetrzebieni kadrowo, a przecież w ostatnich dniach zainwestowali mnóstwo sił w dwumecz z Liverpoolem i starcie z Barceloną. No i nie było spacerku. Był spacer farmera z dodatkowym obciążeniem. Gdyby Real nie miał dziś w bramce znakomitego Courtois, to by to spotkanie przegrał.
Bez Carvajala, Ramosa, Casemiro, Hazarda, Nacho, Lucasa, Valverde i Varane’a musiał radzić sobie dziś Real. W dodatku na ławce zaczęli to spotkanie Benzema oraz Kroos. Na stoperze zagrać musiał Chust, atak tworzyło trio Vinicius-Mariano-Rodrygo. No już po samych składach spodziewaliśmy się, że to może być trudna przeprawa dla gości.
Ale że aż taka?
Gdyby Getafe przewiozło dzisiaj rywali jakimś 2:0, to mogliby mówić nawet i o niedosycie. A tak, przy 0:0? Niedosyt musi być gigantyczny. Bo ten punkt dla gospodarzy będzie bardzo cenny w kontekście walki o utrzymanie, ale dzisiaj mieli dużo argumentów za tym, by to spotkanie wygrać.
I pewnie by wygrali, gdyby w bramce Realu nie stał Thibaut Courtois. Co ten facet dzisiaj bronił… Sami nie wiemy już która interwencja była efektowniejsza. Któraś z pierwszej połowy, gdy trzymał Real przy życiu? A może ta parada po strzale Unala pod poprzeczkę? Albo jeszcze ten rykoszet, gdy uderzał Maksimović?
Inna sprawa jest taka, że Real na te pięć-sześć okazji Getafe nie odpowiadał. No dobra, Timor wybijał piłkę sprzed linii bramkowej. Szansę miał Vinicius. Ale czy w drugiej połowie przy stanie 0:0 oglądaliśmy jakiś zryw gości? Nie. Zidane próbował ratować przebieg meczu, wpuścił na boisko Benzemę, zdjął żenującego Asensio. Ale na tym właściwie siła argumentów ławki Real się skończyła.
Oczywiście sporo po tym meczu będzie się mówiło o decyzjach sędziowskich. Bo Realowi nie uznano gola Mariano przy takim spalonym:
Getafe nie dostało karnego w tej sytuacji:
Angel nie wyleciał z boiska za to uderzenie:
I tutaj też Getafe nie dostało karnego:
Coś czujemy, że wszystkie hiszpańskie programy pomeczowe będą zdominowane tematem decyzji arbitrów. Gdybyśmy mieli decydować: przynajmniej jeden karny dla Getafe (za tę sytuację Angel-Militao), spalony Mariano, czerwona kartka Angela. Ale pewnie obejrzelibyśmy jeszcze z 20 powtórek i zmienilibyśmy zdanie.
Ale najważniejsze jest to, co w tabeli. Z remisu Realu ucieszyło się na pewno Atletico, a pewnie jeszcze bardziej ucieszyła się Barcelona. Ci pierwsi cyknęli na luzie Eibar i mają trzy punkty przewagi nad lokalnym rywalem. Katalończycy tracą do Realu dwa punkty, ale mają mecz zaległy. A Real ma przecież jeszcze mecze z Athletikiem, z Sevillą czy Villarreal. No i starcie z Chelsea w półfinale Ligi Mistrzów. Ten remis sprawia też, że Barca ma karty w rękach, bo jeśli wygra wszystko do końca, to będzie mistrzem. Mierzy się w bezpośrednim boju z Atletico i wobec takiego terminarza Realu – to właśnie tam mogą się rozstrzygnąć losy tytułu.
Getafe – Real Madryt 0:0 (0:0)
fot. NewsPix