– Oj, strzelaj prędzej, strzelaj… JEST! – Kronika Sportowa obchodziła 60. urodziny w nastroju pełnego profesjonalizmu i odpowiedzialności za informację.
– Oj, strzelaj prędzej, strzelaj… – prosili UEFA kibice, niemogący znieść napięcia związanego oczekiwaniem na werdykt w sprawie zachowania kibiców Legii na meczu z Lokeren i niechże już coś będzie wiadomo.
– Oj, nie strzelaj, nie strzelaj! – modlił się Krzysztof Pilarz na widok Adama Marciniaka.
Facebook wdrażał nową politykę czegoś tam, internauci potępieńczo dzwonili łańcuszkami, trener Łazarek śnił o Egipcie, a 17. kolejka Ekstraklasy przemijała z szelestem ostatnich opadających liści.
GÓRNIK ŁĘCZNA – RUCH CHORZÓW 3:0
– KOTY. KOTY SĄ MIŁE.
A dzieci są mądre. Jedno nie bało się powiedzieć, że pewien nagi facet jest nagi, inne wymyśliło genialną w swej prostocie zasadę „trzy rogi – karny”. Gdyby dorośli byli mądrzy, wprowadziliby do przepisów gry w piłkę nożną zasadę „trzy bramki – koniec meczu”. Ostatnie 30 minut spotkania w Łęcznej było jak oglądanie słupa oświetleniowego z nadzieją, że może jednak ktoś na niego wpadnie i rozbije sobie okulary, rany boskie, taka nuda, że chyba sam w niego przydzwonię czaszką, żeby coś się wreszcie działo…
– Utylizacja bez tajemnic – oznajmiły bandy reklamowe.
Tak naprawdę Ruch został skompostowany już w 49. minucie po bramce Czernycha na 2:0.
– Tak źle grał? – zdziwiła się Opinia Publiczna.
Tak źle co robił?
PIAST GLIWICE – WISŁA KRAKÓW 0:0
Jak widać na niezałączonym obrazku meczowym, spotkanie zakończone bezbramkowym remisem może być o wiele ciekawsze od spotkania, w którym padły trzy bramki. Zdecydowanie lepsze wrażenie zrobił na mnie Piast – Wisła wyglądała trochę jak czapka na głowie trenera Smudy, niby na swoim miejscu, niby pełni swoją funkcję, tylko taka jakaś…
– I te kontrozgony… – westchnął Głos Wewnętrzny, oglądając kolejny kontratak gości, rozpadający się na 30 metrze przed bramką przeciwnika.
Było co oglądać, było się czym emocjonować, było się o co spierać…
– …gdyby więc przyjąć, że zawodnikowi przed laty na skutek poważnego wypadku na platformie naftowej amputowano ramię, to obrys jego ciała podzielony przez moment pędu… – ekspert konsekwentnie brnął, analizując ewentualnego karnego od strony lasu.
…a trener Perez Garcia roztaczał wokół blask optymizmu i ciepełko miłości bliźniego, co w naszej lidze jest wartością samą w sobie.
JAGIELLONIA BIAŁYSTOK – ZAWISZA BYDGOSZCZ 0:0
„Fatalny”, „okropny”, „nudny”, „montażysta płakał, jak montował skrót” – opinie tych, którzy zdecydowali się na oglądanie transmisji na żywo
– Widziałeś kiedyś transmisję nie na żywo? – zdziwił się Głos Wewnętrzny.
… opinie były podzielone. Na krytyczne bardzo i krytyczne tak bardzo, że normalnie szał. Do meczu podchodziłem zatem do jeża.
I wiecie, co? To nie było AŻ takie złe. Widziałem w Ekstraklasie parę gorszych spotkań. Strzałów więcej niż w Łęcznej, strzałów celnych więcej niż w Gliwicach i w Bielsku, Mateusz Piątkowski z paroma okazjami, Zawisza… Swoje „dołożyła” też pogoda: kiedy wokół zimno, szaro, pusto (co to jest 6500 widzów na takim stadionie?) i cicho, to rzeczywistość wydaje się skrzeczeć głośniej niż zwykle.
– Twierdzisz, że to był dobry mecz?
Twierdzę, że nawet nie przeciętny. Ale bez przesady, naprawdę.
PODBESKIDZIE BIELSKO-BIAŁA – LECHIA GDAŃSK 1:0
Piłkarze Lechii grali, jakby bielska murawa gryzła ich w łydki, a bielska murawa wyglądała, jakby gdańszczanie odgryzali się jej już na rozgrzewce: tu łyse, tam przetarte, ówdzie wyszarpane, gdzieniegdzie chyba nawet przetrawione. Na tym „kobiercu” lechiści najpierw pchali się środkiem, potem pchali się bokami (4 dośrodkowania Lechii w pierwszej połowie i aż 29 w drugiej), a w przerwach między pchaniem się, pchali gospodarzy. Gospodarze odpowiadali kopniakami, sędzia Kwiatkowski wywichnął sobie ramię od pokazywania kartek, a oglądający mecz zastanawiali się, czy to już absolutne dno, czy może Lechia potrafi grać jeszcze gorzej. Dla Podbeskidzie gratulacje, bo było lepsze, dla Lechii „głuchy, drwiący śmiech pokoleń” (złomu, także żelaznego, jest tam pod dostatkiem), a dla Antona Slobody zimny kompres i tabletki, bo mu z bólu oczy wyszły z…
– Yyyy, stary… To chyba jednak nie były oczy.
KORONA KIELCE – GKS BEŁCHATÓW 2:0
Jeden celny strzał oddał GKS Bełchatów na bramkę Czerniauskasa.
– Ale za to 26 razy dośrodkowywaliśmy!
A ja w weekend 14 razy kucnąłem koło biurka – tylko z tego też nic nie wynikało.
Korona była lepsza. Bycie lepszym od tak słabego GKS-u chluby może nie przynosi, ale przynosi 3 punkty, a w obecnych cyrkumstancjach, więcej trenerowi Tarasiewiczowi nie trzeba. Mecz do odfajkowania i zapomnienia przez wszystkich poza bełchatowianami, których trener Kiereś powinien podręczyć, każąc im oglądać go w czasie świąt, zamiast „Kevina samego w domu”.
ŚLĄSK WROCŁAW – POGOŃ SZCZECIN 1:1
Pierwsza połowa taka sobie, druga dużo lepsza, a końcówka jak w pojedynku bokserskich, w którym obaj zawodnicy, wiedząc, że na nokaut szans nie ma, chcą zostawić jak najlepsze wrażenie na sędziach. Żadne wielkie widowisko, ale solidne ligowe rzemiosło, które…
– Ty, a widziałeś bramkę Pogoni? Dwóch na siedmiu, płacz i zgrzytanie zębów. A strzał Mili po przeciwprostokątnej?
– Machaj przyciąga piłki jak magnes – zauważył komentator.
– Opiłki! – sprostowała Opinia Publiczna.
– Opiłki siedzą w sektorze gości i zapierniczają petardami – wyjaśnił Głos Wewnętrzny.
– I co niby chcieliście tym udowodnić? – wściekł się księgowy klubu Pogoni, sprawdzając, czy klub będzie miał z czego zapłacić karę.
– Nic – ucieszyły opiłki – Śląsk często i groźnie atakował z tej strefy, a odkąd zaczęliśmy rzucać…. hihihi… hep!…
LECH POZNAŃ – GÓRNIK ZABRZE 3:0
– Jesteś gupi!
– To ty jesteś gupi!
– Jeśli ja jestem gupi, to ty jesteś jeszcze głupszy!
– Jeśli ja jestem głupszy, to tu jesteś gupi jak… jak… Plosiempaniom, bo on się przezywa!
Rozmowę między Sadajewem a Gancarczykiem przerwał sędzia Frankowski, a marzenia Górnika o dobrym wyniku przerwał Kaspar Hamalainen, u którego boku bezradnie dyndał, zwinięty w precelek Dominik Sadzawicki. Gergo Lovencsics biegał jak nakręcony, Jasmin Burić łapał wszystko, co powinien, Szymon Pawłowski miał oczy dookoła głowy, Łukasz Trałka – tradycyjnie…
– Lech był drużyną do ogrania – powiedział Bartosz Iwan – Nie zagrał jakiegoś wielkiego meczu.
Jasne… Był cienki jak barszcz i popelinowy do kwadratu i Górnik rozjechał go na miękko, tylko PKW sfałszowała protokół meczowy.
LEGIA WARSZAWA – CRACOVIA 2:0
– Dzień jak co dzień, ponury dzień jak co dzień – fałszował akordeonista w cynglach – Kapie z kranu, za oknem mgła…
W takich chwilach nie ma to jak zimna wódka, gorący bigos, mecz w telewizji… i jakaś ścierka pod ręką, bo gdy człowiek widzi taką bramkę, jaka strzelił Krzysztofowi Pilarzowi Adam Marciniak, to parska i to serdecznie, a serdeczne parskanie bigosem w pomieszczeniach zamkniętych…
Legia grała swoje, Orlando Sa wreszcie nie grał swojego, tylko wspólne, Cracovia była wyraźnie słabsza, ale ambitna, trener Podoliński nawet nie udawał, że przejmuje się przepisem o zakazie kontaktu z drużyną, a złoto-czarne stroje gości kojarzyły się mocno, ale pewnie tylko mnie.
BRAMKA KOLEJKI
Właściwie powinien wygrać Adam Marciniak, bo takiej podcinki nie widziałem na ligowych boiskach od czasów Tomasza Frankowskiego, ale ja tu to sobie jaja będę robił, a piłkarzowi zrobi się smutno, sąsiedzi znowu po policje zadzwonią, więc może lepiej wyróżnię solidną ligową pracę Takuyi Murayamy (miejsce trzecie), Pawła Zielińskiego (miejsce drugie) i całokształt akcji Lecha Poznań, wykończonej ze świstem przez Szymona Pawłowskiego (miejsce pierwsze).
KIKS KOLEJKI
Adam Marciniak jest poza wszelką konkurencją, ale kto na miejscy drugim? Nad Badią i Podgórskim znęcać się nie będę, bo zmarnowane sytuacje i tak będą im się śnić po nocach, gra Pietrasiaka i pudło Górkiewicza nie miały konsekwencji, zachowanie Kwame to nie kiks tylko skrajna głupota – wice-Marciniakiem zostaje więc trio w składzie: Marcin Malinowski, Piotr Stawarczyk i paczka chusteczek do nosa.
TRENER KOLEJKI
Angel Perez Garcia – nie za wyniki, nie za niuanse taktyczne, ale przede wszystkim za próbę zaszczepienia polskim kolegom po fachu odrobiny radości z tego, co robią. Trener Smuda miał w czasie tych prób wzrok przerażony i sprawiał wrażenie, jakby chciał uciec z krzykiem, ale nawet on przyznał, że trener Piasta to „porządny chłop”, a takiego komplementu trener Skuda nie używa zbyt często.
DO ZAPAMIĘTANIA
Idzie zima, czas na włączenie podgrzewania murawy.
DO ZAPOMNIENIA
Zachowanie debili trybunalskich na wyjeździe w Holandii. Ciężko będzie pobić ten rekord. Nie, żeby się nie dało, co to, to nie… Motywacja klubtomów jest głęboka jak Bajkał, szeroka jak akermańskie stepy i bez większego wysiłku jestem sobie w stanie wyobrazić, że któregoś słonecznego dnia w dalekim Azerbejdżanie na meczu Simurq Zaqatala na trybunach z trybun padnie „Banaś! Co?…” Polak potrafi.
RANKING SĘDZIOWSKO-OKULISTYCZNY
Pan sędzia Jakubik (GŁ-RCh) na trenerów patrzył z góry, na termometr patrzył spode łba, na Piotra Stawarczyka patrzył z rozbawieniem, a na grę patrzył uważnie, choć w paru przypadkach powinien być bardziej pryncypialny. Minus trzy dioptrie.
Pan sędzia Gil (PG-WK) chaotycznie nieco i niekonsekwentnie, często gwizdał na krzyk albo nawet na pełne wyrzutu spojrzenie, piłkarze deptali mu się aż miło, a on dumał o czymś głęboko na paryskim bruku gliwickiej trawie i nie zagwizdał rzut karnego po ręce Guzmicsa. Minus siedem dioptrii.
Pan sędzia Złotek (JB-ZB) bardzo miał ochotę pokazać żółtą kartkę warunkom atmosferycznym i przymrożonej murawie, ale po lekturze książek o tematyce górskiej, postanowił nie tracić niepotrzebnie energii, gwizdał kiedy musiał, kartkę pokazał jedną i nawet koniec meczu odgwizdał bez pantomimy. Zero dioptrii.
Pan sędzia Kwiatkowski (PBB-LG) gwizdał słabo i zasłużył na minus cztery dioptrie, ale w zamrażarce czeka kolejnych pięć, bo zerknijmy na sytuację z 78 minuty, na strzał Borysiuka, na piłkę toczącą się w stronę Colaka… i na Pavola Stano, który tegoż Colaka trzyma w uścisku czy nie trzyma?… I zerknijmy jeszcze raz…
Pan sędzia Musiał (KK-GKS_B) jak zwykle uśmiechnięty, jak zwykle w pogaduszkach z piłkarzami, „a przez dziurkę piasek ciurkiem sypie się za Grzesiem”, jeden błąd, drugi, bramka po faulu, nieodgwizdana ręka w polu karnym… Znowu minus dwanaście dioptrii.
Pan sędzia Frankowski (LP-GZ) trochę się zaplątał przy rozmówkach polsko-czeczeńskich, mógł parę razy ostrzej zareagować, ale poza tym w granicach przyzwoitości – minus dwie dioptrie.
Pan sędzia Marciniak (ŚW-PSz) minus dwie dioptrie, przy czym ta druga chyba trochę na wyrost.
Pan sędzia Przybył (LW-C) postanowił być łagodny, kartkami nie szafował (choć raz mógł pokazać, a raz pokazać powinien), z kurwującym po symulce Radoviciem w spory nie wchodził, olewając go demonstracyjnie i w ogóle był jakiś taki… dojrzały. Minus trzy dioptrie, w tym dodatek za liniowych.
CYTAT KOLEJKI
Rafał Dębiński: „Ależ Zieńczuk fantastycznie wrzuca tą swoją lewą nogą!”
Bo gdyby wrzucał cudzą lewą nogą, mielibyśmy do czynienia z grą w krokieta
Andrzej Zamilski: „Dwa strzały Badii w wykonaniu zawodnika Piasta”
Wiersz w wykonaniu Feliksa Paprota recytował Jan Dąbal. Obaj także z Gliwic.
Kazimierz Węgrzyn: „Ależ udała się interwencja Czerniauskazkowi”
Bo wszystkie Kazki to skuteczne chłopy.
Tomasz Wieszczycki: „Każdy mecz jest nadzieją”
A ponieważ, jak wiemy, także życieżycie jest nadzieją, to wniosek z tego prosty, że każdy mecz jest życiemżyciem.
Piotr Stokowiec: „Kiedy okazja spotyka się z przygotowaniem, to wówczas mówimy o szczęściu”
…i rwiemy je jak świeże wiśnie, bo potem przyjdzie mróz i szczęście pryśnie.
Kazimierz Węgrzyn: „Ma dzisiaj spokój facet na bramce”
Kamil Sylwestrzak: „Udaje się te mecze wygrywać, a bynajmniej nie przegrywać”
– Przez małą chwilkę mi się zrobiło bynajmniej żal – zanucił przeciwnik
Franciszek Smuda: „To mój pomysł… taki… se wymyśliłem…”
I ty zostaniesz Indianinem Sun Tzu.
Kazimierz Węgrzyn: „To on będzie tym piłkarzem, który będzie”
Miejmy nadzieję, bo dotąd był tylko piłkarzem, który zaledwie jest.
„POLIGON” W „USTAW LIGĘ”
Prezes LZS Poligon zachodził w głowę, dlaczego zostawił w bramce Arkadiusza Malarza, zamiast wrócić do ustawienia z Michałem Buchalikiem.
– A nad tym, czemu wciąż stawia na Colaka (2 punkty) i Zacharę (-3 punkty) prezes się nie zastanawia?
Nie, nad tym nie – prezes wiedział, że gdyby przestał stawiać, obaj w najbliższej kolejce odpalą co najmniej dubletem i znowu trzeba będzie wstawiać szyby, drzwi i przepraszać sąsiadów. Zresztą, co prawda LZS Poligon spadł na 49 miejsce w lidze „poligonowej”, ale za to awansował o 11 miejsc w klasyfikacji generalnej, więc per saldo klub wyszedł na swoje, w klasyfikacji zaś lig prywatnych…
– Niech żyje naaaaam reserva! – śpiewało 1389 prezesów ligi „poligonowej” (kod: 521124413), wznosząc kielichy pełne czerwonego wina. W klasyfikacji lig prywatnych liga „poligonowa” (kod: 521124413) awansowała z miejsca jedenastego na siódme, znacznie zmniejszając stratę do konkurencji – zajmująca miejsce szóste liga Żelisława Żyżyńskiego jest na wyciągnięcie paluszka (18 punktów), a ligi TOK FM i Krzysztofa Stanowskiego – na wyciągnięcie dwóch (21 punktów).
W naszej lidze status tym razem niekoniecznie quo: prowadzi nadal Toruń! prezesa Dekstora (1115 punktów, 5. miejsce w klasyfikacji generalnej), przed Waldzio Team (1087 punktów, 10. miejsce w klasyfikacji generalnej), ale Iskra Dretyń prezesa Mateusza Rokuszewskiego spadła na miejsce czwarte, ustępując miejsce Lateralus CF, którego prezes Spiral CF przypomniał sobie, że jeszcze niedawno to on przecież rządził w lidze, więc, czemu by tego nie powtórzyć? Pierwszą piątkę zamyka SKP Słupca prezesa Rataja, pierwszą setkę – Death and Taxes (prezes Canadien), pierwszy tysiąc – jorgoszparos (prezes Kilip Fapica), a tabelę ligi „poligonowej” (kod: 521124413) zamyka drużyna o nieco nomenomenalnej nazwie BrakujeŚwieżości, prowadzona przez prezesa o szyderczym Nicku Byłozaciepło.
Andrzej Kałwa
Fot. FotoPyk