Wątpliwości się mnożą. Władze ligi francuskiej blokują występ Arkadiusza Milika w meczu z Anglią. Wciąż nie wiemy, czy wystąpić będą mogli Robert Lewandowski i Krzysztof Piątek. Oficjalnej decyzji jeszcze nie ma, do spotkań eliminacyjnych wciąż pozostało jeszcze trochę czasu, włodarze PZPN uspokajają i zapewniają, że robią wszystko, żeby przynajmniej dwóch najlepszych polskich snajperów mogło zagrać na Wembley, ale niebezpieczeństwo jest realne i nie ma co mydlić oczu. Czy oznacza to więc, że w starciu z najsilniejszym grupowym rywalom reprezentacja Polski jest skazana na samego Karola Świderskiego? Niekoniecznie, choć jest to wielce prawdopodobne. Analizujemy wszelkie scenariusze.
Lewandowskiego, Piątka i Milika blokują restrykcyjne przepisy w Niemczech i we Francji, które – przynajmniej na ten moment – nakazują przebywanie kwarantanny każdemu, kto wróci z Wysp Brytyjskich, postrzeganej jako obszar wysokiego ryzyka. Dlatego też już wczoraj pisaliśmy, że Paulo Sousa musi nastawiać się, że w meczach z Anglikami nie będzie mógł liczyć na pomoc trójki najlepszych napastników.
A nie oszukujmy się – kadra straci tym samym mnóstwo ze swojej siły ognia. Lewy to najlepszy piłkarz świata. Nikt nie może go zlekceważyć, każdy rywal reprezentacji będzie pisał pod niego taktykę, więc już na starcie Polska na tym zyskuje. Milik odradza się w Marsylii, a w formie to napastnik wysokiej europejskiej klasy. Piątek ma zaś gorsze momenty w Bundeslidze, daleko za nim peak z pierwszego włoskiego roku, ale dalej potrafi ukąsić, bo instynkt snajperski posiada wyjątkowy.
Weźmy więc pod rozwagę najczarniejszy scenariusz, zakładając, że przepisy zablokują występ Lewego, Piątka i Milika. Zostajemy z samym Karolem Świderskim. Przydałby się jakiś zmiennik, jakaś alternatywa. Czy możliwe jest więc dowołanie jakiejś grupy napastników, która wskoczyłaby w miejsce podstawowej trójki?
Czy Polska może powołać kogoś w miejsce Lewandowskiego?
– Nie chcemy na tym etapie mówić o najczarniejszych scenariuszach, bo przede wszystkim mecz z Anglią jest ostatnim meczem zgrupowania. Wcześniej gramy z Węgrami i Andorą, równie ważne spotkania, w których można zdobyć tak samo ważne punkty i tam również mamy do dyspozycji naszych najlepszych napastników. A po drugie, to na ten moment, cały czas nie ma żadnej oficjalnej informacji, która przesądzałaby, że Robert Lewandowski, Krzysztof Piątek i Arkadiusz Milik mieliby nie pojechać do Anglii – mówi rzecznik Polskiego Związku Piłki Nożnej, Jakub Kwiatkowski.
To jasne, że póki będzie istniał chociaż cień nadziei, nikt w PZPN-ie nie stwierdzi kategorycznie, że reprezentacja poległa wobec przepisów pandemicznych i w jednym z najważniejszych meczów eliminacji do mistrzostw świata będzie musiała radzić sobie bez swoich liderów. Należy jednak zachować przezorność i chociaż rozważyć hipotetyczny najbardziej pesymistyczny scenariusz.
– Zgodnie z przepisami termin wysłania powołań minął 7 marca. Gdybyśmy dzisiaj chcieli powołać jakiegoś napastnika z zagranicznego klubu, zakładam, że żaden klub się na to nie zgodzi, zasłaniając się przepisem. Trzeba sobie powiedzieć szczerze: kluby nie przejmują się specjalnie meczami reprezentacji, właściwie jest to dla nich coś całkowicie zbędnego, jeszcze w tych czasach pandemicznych szczególnie. Można sobie raczej wyobrazić, jeśli byłaby faktycznie taka potrzeba, dosyłanie powołań z polskiej lig. Ale na ten moment nie ma tematu takich rozmów. Czekamy na ostateczne rozstrzygnięcia w kwestii Lewandowskiego, Piątka i Milika. A tak naprawdę mówimy o jednym meczu. Dalej jest Karol Świderski, jest kilku piłkarzy, którzy mogą grać wysuniętego napastnika, choć nominalnymi dziewiątkami nie są – wyjaśnia Kwiatkowski.
– Jest możliwość dowołania zawodnika, ale jego klub musi wyrazić wtedy na to zgodę. Jasne, że najłatwiej o taką zgodę z Ekstraklasy, ale możliwe jest też powołanie z zagranicy – dodaje sekretarz generalny PZPN, Maciej Sawicki.
Skazani na Świderskiego?
Z przekazu płynącego z Polskiego Związku Piłki Nożnej wynika więc, że w przypadku spełnienia się czarnego scenariusz realnie może dojść do sytuacji, w której nikt nie zostanie dowołany. Jedynym nominalnym napastnik w wypadku absencji Lewego, Piątka i Milika jest oczywiście Karol Świderski. Piłkarz PAOK-u Saloniki mówił nam tuż po ogłoszeniu powołań, że gdyby selekcjonerem dalej był Jerzy Brzęczek, raczej nie miałby szans na powołanie i coś nam się wydaje, że miał cholerną rację, bo były sternik kadry konsekwentnie go pomijał. Fragment rozmowy:
Jesteś w stanie podjąć rywalizację o miejsce numer dwa w ataku kadry? Krzysztof Piątek i Arkadiusz Milik wcale nie wydają się tacy nienaruszalni.
Dajcie spokój, nie chcę się na ten temat wypowiadać. Wiadomo, jakie jest życie napastnika – jeśli nie ma pomocy drużyny, to nie jest łatwo o bramki i liczby. Krzysiek i Arek mnóstwo razy pokazywali już, że potrafią strzelać gole, że są topowymi snajperami w Europie. Chcę pojechać na kadrę. Pokazać się z dobrej strony, a co będzie, to czas pokaże.
Będziesz usatysfakcjonowany, jeśli okaże się, że szansę gry otrzymasz tylko w meczu z Andorą?
Każdy chce grać, ale trzeba spojrzeć na to realistycznie. O grę będzie ciężko. Naprawdę będę bardzo szczęśliwy, jeśli uda mi się zadebiutować na tym zgrupowaniu i będę robił wszystko, żeby tak się wydarzyło, ale nie mam żadnego wpływu na to, ile będę grał i czy w ogóle będę grał. Zobaczymy, jaki pomysł będzie miał na to wszystko trener Sousa, jakim ustawieniem zagramy. Wiele czynników zadecyduje o tym, czy zaliczę pierwsze minuty w kadrze.
Aż się uśmiechnęliśmy. Nieco zabawne, jak wszystko może się zmienić na przestrzeni kilku dni. Dopiero wydawało się, że Świderski ma szansę na kilka- lub kilkanaście minut z Andorą przy przesądzonym na polską korzyść wyniku, a teraz istnieje duże prawdopodobieństwo, że pół kraju będzie liczyć, że wciśnie coś Anglikom na Wembley.
Czy go na to stać? Pewnie tak, choć bylibyśmy w niemałym szoku. Jakim napastnikiem jest Świderski? Na pewno efektywnym. Od dwóch lat dosyć regularnie strzela w lidze greckiej, choć w PAOK-u często pełni rolę jokera. Odnajduje się w polu karnym. Nie można spuścić go z oka. Radzi sobie w grze kombinacyjnej. Wcześniej długo grał w pomocy, więc i asystuje (w tym sezonie już siedem asyst), i kiwnie, i poda, i zrobi przewagę. Jego największą wadą jest słabość fizyczna. Nie przepcha się, nie wygra główki, nie ustoi barkiem w bark, a w meczu, w którym Polska nie będzie prowadził gry, jest to bardzo, ale to bardzo ważne. Istnieje obawa, że angielscy stoperzy po prostu przykryją go czapką.
Kto jeszcze jest w kadrze?
Może więc jakiś pomocnik? Na pewno nie najgorszą opcją jest wystawienie na szpicy Kamila Grosickiego. Wiadomo, nie jest to rozwiązanie ekskluzywne, Gareth Southgate nie będzie dygał się przed gościem, który rozegrał 149 minut w tym sezonie Premier League, ale przy grze opartej na kontrach Grosik zawsze jest groźny. Szybki, eksplozywny, przebojowy i dający liczby. Swoje za napastnikiem w Derby County pograł też Kamil Jóźwiak. Pewnie można byłoby też skonstruować taktykę, w której w tej roli odnajdywałby się Piotr Zieliński. Jedno jest jednak pewne: to wszystko nie są napastnicy.
Może więc faktycznie wcale nie głupie byłoby dowołanie do kadry kogoś, kto stworzyłby bardziej snajperską alternatywę dla Świderskiego.
Kogo można byłoby dowołać?
Bartosz Białek został powołany na reprezentację U-21, w czasie której ekipa Macieja Stolarczyka rozegra dwa spotkania z Arabią Saudyjską (26 marca) i młodzieżową reprezentacją Austrii (29 marca). Teoretycznie Białek mógłby dołączyć do kadry na mecz z Anglią, ale przecież to też piłkarz Bundesligi, jego też obowiązywałaby konieczność kwarantanny, gdyby ekstraordynaryjnym trybie pojechał z seniorską kadrą na Wembley.
Ciekawym rozwiązaniem byłoby danie szansy Adamowi Buksie i Kacprowi Przybyłce, którzy bardzo solidnie radzą sobie w MLS, ale w ich przypadku również blokujące są przepisy pandemiczne. Nieprzypadkowo żaden z piłkarzy grających w Stanach Zjednoczonych nie znalazł się na liście wybranych przez Paulo Sousę. Ta opcja całkowicie odpada. Ich kluby wykpiłyby się przepisem o konieczności dosłania powołań do 7 marca. W rankingu napastników za 2020 rok znajdują się jeszcze Artur Sobiech i Dawid Kurmiowski, ale umówmy się, że ani jeden, ani drugi na ten moment nie stanowi praktycznie żadnego wzmocnienia dla pierwszej reprezentacji, szczególnie z rywalem tak silnym jak Anglia. Podobnie zresztą Kamil Wilczek, który ostatnio nie ma nawet pewnego miejsca w składzie FC Kopenhagi.
Może więc ktoś z Ekstraklasy?
Patrzymy na klasyfikację króla strzelców. Pekhart, Imaz, Puljić, Jimenez? Nie, dziękujemy. O, są pierwsi Polacy – Kamil Biliński i Jakub Świerczok. Bardzo szanujemy dorobek tegoroczną formę Bilińskiego. To jak swoimi bramkami heroicznie walczy o ligowy byt dla Podbeskidzia. Niewykluczone nawet, że po ewentualnym utrzymaniu będzie mu się należał niemały pomnik w Bielsku-Białej, ale poziom reprezentacyjny to nie jest. Jeśli dostałby szansę na Wembley, byłby to kolejny odcinek z serii – „Jak oni się tu, do jasnej cholery, znaleźli?”.
Zupełnie inaczej niż Świerczok. On na oczach selekcjonera walnął gola z Legią. W lidze jest kozakiem. Potrafi ulepić coś z niczego. Jest silny, ograny, bezczelny, potrafi kropnąć z każdej pozycji. Jeśli kogoś z Ekstraklasy zabrakłoby nam w powołaniach do choćby szerokiej kadry, to właśnie jego. I akurat jego dowołanie, jako wersja rezerwowa i ekonomiczna, przyjęlibyśmy ze zrozumieniem. To inny typ snajpera niż Świderski. Na pewno bliżej do takiego Krzysztofa Piątka. I nie mówimy, że zrobi show z Anglią, pewnie nie, ale chociaż byłaby jakaś alternatywa, jakaś możliwa zmiany.
Jakie z tego wnioski?
Nie będziemy odkrywczy. Bez Roberta Lewandowskiego, Krzysztofa Piątka i Arkadiusza Milika będzie cholernie trudno o jakiekolwiek punkty. Nawet z nimi nie byłoby łatwo. Ale bez nich zadanie wyrwania choćby remisu w starciu z Anglikami na ich terenie to prawie mission impossible. Czy dowołanie kogokolwiek cokolwiek w tej kwestii zmieni? Nie. Raczej nie, choć – jak napisaliśmy – takiego Świerczoka chętnie zobaczylibyśmy w kadrze. Inna sprawa, że zdaje się, iż PZPN niespecjalnie skłania się do dodatkowych powołań.
Fot. Fotopyk