Radosław Trochimiuk – sędzia piłkarski niesłusznie zatrzymany przez CBA, którego po dziesięciu latach prawomocnie uniewinnił poznański sąd – udzielił wywiadu Bartłomiejowi Kubiakowi z portalu Sport.pl. – Połowa podpowiada mi, że tak: odczuwam satysfakcję. Ale druga wciąż czuje pewien niesmak, że popełniony został błąd w systemie i znalezienie go trwało aż tak długo – mówi Trochimiuk.
Arbiter został zatrzymany przez Centralne Biuro Antykorupcyjne. Był wówczas stosunkowo młodym, bo zaledwie 29-letnim sędzią, ale całkiem doświadczonym, jeżeli chodzi o pracę na poziomie centralnym. Przez pięć lat gwizdał na tym szczeblu i zdołał przebić się nawet do Ekstraklasy. Jego kariera rozwijała się zatem bardzo dynamicznie. Jednak w najwyższej klasie rozgrywkowej udało mu się poprowadzić spotkanie tylko cztery razy.
Wówczas do akcji wkroczyli funkcjonariusze CBA. Postawiono mu zarzut ustawienia meczu III ligi w sezonie 2004/05.
Radosław Trochimiuk: “Ktoś próbował mi wmówić coś, czego nie zrobiłem”
Jak opowiada Trochimiuk na łamach Sport.pl, zatrzymano go w spektakularnym stylu. Agenci zapukali do jego drzwi o szóstej rano. Wówczas zaczął się trwający dekadę proces dowodzenia przed sądem swojej niewinności. – Byłem w szoku. Już od momentu samego zatrzymania, aż do usłyszenia zarzutów, kiedy ktoś próbował mi wmówić coś, czego nigdy w życiu nie zrobiłem. (…) Moim celem zawsze było sędziowanie meczów w Ekstraklasie. No i kiedy w końcu mi się to udało, dogoniłem marzenia, ktoś mi te je w jednym momencie zabrał.
Koniec końców arbiter doczekał się uniewinniającego wyroku, ale potrwało to szalenie długo. Na najwyższy poziom trudno już będzie Trochimiukowi wrócić, obecnie sędzia ma przecież prawie czterdzieści lat na karku. Ale nie zamierza się poddawać.
– Czemu trwało to tak długo? Nie wiem. Widocznie tak w Polsce działa wymiar sprawiedliwości. Świadkowie się nie stawiali, wyznaczano kolejne terminy rozpraw, no i tak mijał rok, drugi, trzeci, dziesiąty – skwitował arbiter, który bardzo chce powrócić do sędziowania. Zapewnia, że już od roku przygotowywał się fizycznie do powrotu na piłkarskie boiska. Nie ma też pretensji do prokuratury. – W tym jednym czy dwóch procentach prokuratura się pomyliła i niestety padło na mnie. To ja byłem tym błędem systemu. No i z jednej strony jak mówiłem: żałuję, że odkrywanie tego błędu trwało tak długo, ale z drugiej cieszę się, że w końcu się udało. Że udowodniłem swoją niewinność.
fot. FotoPyk