Ależ to była szalona przygoda! Zostaje nam chyba tylko wkleić pastę o tym, że siadaliśmy jak do telenoweli. O co chodzi? O Tima Halla, którego zawrotna kariera w Wiśle Kraków zakończyła się po jedenastu dniach obfitujących w niesamowicie zaskakującą liczbę występów wynoszącą zero. Luksemburski obrońca niedawno dołączył do drużyny, a już z niej wyfrunął, w dodatku w atmosferze wielkiej kłótni. Natomiast sprawa odejścia 23-letniego stopera nie wydaje się tak zero-jedynkowa, na jaką wygląda. I Wisła wcale nie wychodzi w tej historii na wielce poszkodowaną.
Zacznijmy od początku. Jak Hall do Polski trafił? Orędownikiem jego transferu był Peter Hyballa. Nam od razu wyglądało to na ruch mocno wątpliwy. Natomiast “Biała Gwiazda” zaufała swojemu trenerowi i Luksemburczyk dostał kontrakt na trzy lata. Wszystko było w porządku aż kilka dni temu “WP Sportowe Fakty” napisały o nietypowym zajściu na treningu. Tim Hall miał zwymiotować podczas zajęć z powodu zbyt intensywnych ćwiczeń. Z naszych informacji wynika, że faktycznie Hall ciężko zniósł trening zafundowany mu przez Hyballę, jednak nie było aż tak źle – nie wymiotował, po prostu doszło do sporego spięcia ze szkoleniowcem.
A potem już się potoczyło…
Wisła zrobiła Hallowi za mało szczegółowe testy?
Kłótnia była naprawdę duża, a główną rolę odegrał w niej Peter Hyballa. To właśnie dlatego w rozmowie z “Interią” menedżer piłkarza nazwał niemieckiego trenera szaleńcem. – To szaleniec i niewyedukowana osoba. Proszę skontaktować się z poprzednimi klubami Tima oraz Hyballi i wtedy okaże się, kto jest profesjonalistą, a kto zawsze zostawiał za sobą problemy. Tim uważa, że Wisła jest dobrym klubem z dobrym zarządem, ale jej jedynym problemem jest trener, który jest jak wirus w zdrowym ciele – twierdziła agencja piłkarza.
WISŁA WYGRA Z PIASTEM? KURS 2.50 W TOTOLOTKU!
Sam Hyballa zabrał głos na oficjalnej stronie Wisły. – Tim Hall dołączył do nas w ubiegły piątek i został poddany testom, podobnie jak każdy inny piłkarz. Po dwóch dniach treningów zdecydowaliśmy, że powinien realizować indywidualny program treningowy w celu poprawy jego dyspozycji fizycznej. Dzień później nie przyjechał jednak do Myślenic, a podczas rozmowy usłyszałem, że ma problemy osobiste, które sprawiają, że musi wrócić do Luksemburga. To samo powtórzył zarządowi Wisły. Przykro mi, że tak się potoczyła sprawa z tym zawodnikiem, bo pokładałem w nim nadzieję. Czynimy już starania, żeby pozyskać obrońcę, który wzmocni konkurencję w linii obrony.
I tu pojawia się problem. Niemiecki trener sam zresztą go zdradził, mówiąc, że Hall został poddany takim samym testom, jak każdy inny piłkarz. Wygląda na to, że Wisła Kraków popełniła w tej kwestii duży błąd, bo Luksemburczyk bardzo ciężko przeszedł koronawirusa. Sam o tym mówił. W dzisiejszych czasach zachodnie kluby wysyłają takich piłkarzy na dodatkowe testy. Sprawdzają dokładnie, jakiego spustoszenia wirus dokonał – albo mógł dokonać – w organizmie zawodnika. Niektórzy są bowiem na tyle osłabieni, że trzeba wprowadzać ich do gry i treningów spokojnie, z rozwagą. Tego właśnie miało zabraknąć w Krakowie.
Hyballa przesadza z treningami
Z tego co słyszymy, Wisła wykonała zawodnikowi standardowe testy medyczne, więc w Krakowie nie mieli pojęcia, że Halla należy oszczędzić. Albo inaczej – może i mieli, ale Peter Hyballa wiedział swoje. Bo to on zaordynował Luksemburczykowi tak ciężkie treningi, że prędzej wysłałby go do szpitala niż na boisko. Niemiecki szkoleniowiec znany jest z wymagających zajęć i choć podoba się to kibicom, którzy po słabej rundzie oczekują od zawodników pracy, pracy i jeszcze raz pracy – niekoniecznie jest to metoda skuteczna. Fundowanie piłkarzom dwóch jednostek treningowych po pełnym meczu, czy nawet ciężki powitalny tydzień, w którym Hyballa dał solidny wycisk zawodnikom, niekoniecznie muszą przełożyć się na ich dobrą formę.
Oczywiście, nie mówimy, że to nic nie daje, że to przeżytek, bo chociażby Serafin Szota opowiadał na antenie Weszło FM, że choć treningi niemieckiego fachowca są nieprawdopodobnie ciężkie, to nie ma wątpliwości, iż będzie to owocowało w przyszłości, ale do każdego piłkarza trzeba podejść indywidualnie.
WISŁA – PIAST NA REMIS? KURS 3.30 W TOTOLOTKU!
Mówiąc wprost – metody Petera Hyballi czasami przypominają raczej treningi rodem z lat 90. i bieganie po górach niż przygotowania do rundy praktykowane współcześnie. Przynajmniej pod względem intensywności, bo nie o bieganie z ciężarami tu chodzi.
Do tego dochodzi ciężki charakter trenera. I tu rację może mieć menedżer Halla. Nie wszystkim to się podoba, a forma “zwrócenia uwagi” słabiej przygotowanemu zawodnikowi zdecydowanie była nie na miejscu. Zwłaszcza że szkoleniowiec mógł się przecież spodziewać, że po rundzie jesiennej z 44 minutami na koncie i półtoramiesięcznej przerwie spowodowanej wirusem, zawodnik nie będzie gotowy do biegania maratonów. Z drugiej strony menedżer Halla w sprawie nie pomógł, twierdząc w rozmowie z “Interią”, że Hall jest świetnie przygotowany i miał czołowe wyniki testów w poprzednim zespole. Ale wiemy, jak to jest z menedżerami – co złego, to nie oni. I nie ich piłkarze.
Wisła nie uczy się na błędach
Wyszedł więc kwas, a po wywiadzie menedżera było niemal pewne, że Hall w Krakowie nie zostanie. Do tego doszły jeszcze problemy osobiste, bo piłkarz sam zgłosił chęć powrotu do domu. Tyle że to już kwestia, którą ciężko zweryfikować bez rozmowy z samym zainteresowanym. A Tim Hall prędko z mediami nie porozmawia. Artykuły opisujące jego konflikt z Hyballą skomentował emotkami klaunów na swoim stories. Wpis szybko jednak zniknął z profilu zawodnika.
W każdym razie w tej sprawie kibicom Wisły zalecamy chłodniejszą głowę. Jak to mówią – nie wszystko złoto, co się świeci. Owszem, harówka na treningach zawsze dobrze się sprzeda. Tyle że po czasie może się okazać, że Tim Hall nie był jedynym piłkarzem, który popadł z konflikt z Peterem Hyballą. I niewykluczone, że wtedy usłyszymy kolejne zarzuty co do przesadzonych wymogów i trudnego charakteru trenera.
PIAST LEPSZY OD WISŁY? KURS 2.73 W TOTOLOTKU!
Być może Hall “Białej Gwiazdy” by nie zbawił. Ba, nawet całkiem prawdopodobne, że tak by było. Natomiast wygląda na to, że to kolejny przypadek, gdy Wiśle coś nie pykło z testami medycznymi piłkarza. Cóż, nauczka na przyszłość, żeby trochę lepiej kontrolować to, komu oferuje się trzyletni kontrakt i od kogo wymaga się wyrabiania 200% normy na treningach. Gdyby choć na jednym z etapów ktoś w klubie zwrócił uwagę, że coś jest nie tak, nie byłoby całej tej awantury.
SZYMON JANCZYK
fot. Newspix