Sprawdziliśmy, jak wyglądała wyjazdowa gra naszego teoretycznie najsilniejszego rywala grupowego na Euro – Hiszpanii. Przeciwnikiem była Szwajcaria, a więc bardzo solidny europejski zespół. Oczywiście spotkania w Lidze Narodów nie są idealnym papierkiem lakmusowym dyspozycji danej reprezentacji, lecz jeśli mielibyśmy brać tylko i wyłącznie pod uwagę ten występ La Furia Roja, to trzeba przyznać otwarcie – jest jakaś szansa, by z nimi powalczyć. Szwajcarzy wcale nie ostawali od nich, a efektem był remis 1:1.
Luis Enrique jest w trakcie budowy nowego zespołu. Po nadejściu kryzysu starej generacji graczy Hiszpanie uznali – parafrazując słowa Jerzego Władysława Engela na mundialu w Korei – iż teraz musi być zupełnie inny zespół, zupełnie inna gra. Odmłodzono reprezentację. Nie ma co szufladkować Hiszpanów, ale aktualnie nie są kompletną drużyną. Dziś próbowali grać z klepki, szybkie, krótkie podania na jeden kontakt, lecz finalnie nie sprawili, że Szwajcarzy musieli rozpaczliwie czekać na ostatni gwizdek sędziego. Helweci byli bardzo dobrze zorganizowani w defensywie. Do czasu. Na ich szczęście Ramos nie był dziś sobą i głównie dzięki jego indolencji strzeleckiej mogą się cieszyć z punktu.
Szwajcarzy objęli prowadzenie w 25. minucie. Prawy obrońca gości Sergio Reguilon w bocznym sektorze boiska stworzył Breelowi Embolo autostradę do pola karnego Hiszpanów, a zawodnik Borussii Moenchengladbach miał tyle czasu, że mógł jeszcze zrobić dwie pompki wraz z przysiadem i tym samym udanie wycofał piłkę do nadbiegającego Remo Freulera. Ten bez przyjęcia mocno huknął w lewy górny róg bramki, nie dając żadnych szans Unai Simonowi.
Tuż przed zejściem do szatni podopieczni Luisa Enrique pierwszy raz zmusili do ofiarnej interwencji Yanna Sommera. Kilkanaście sekund później główny winowajca straconej bramki z pięciu metrów, czyli Reguilon, uderzył piłkę w górną cześć trybun stadionu w Bazylei. I to było na tyle, jeśli chodzi o pierwszą połowę.
Kolejne 45 minut już nie rozczarowało. Dużo się działo, oj bardzo dużo. Niestety, niekoniecznie był to popis kunsztu i finezji piłkarskiej.
Początkowy fragment drugiej połowy obfitował w kuriozalne sytuacje. Najpierw hiszpański bramkarz – wzorem Andrija Łunina – wybrał się na grzyby i Sergio Ramos zmuszony był ratować tyłek koledze, wybijając piłkę z pustej bramki. Minutę później defensor gospodarzy, Ricardo Rodriguez postanowił zagrać w siatkówkę we własnej „szesnastce” i sędzia podyktował rzut karny. Ramos, słynący ze znakomitego egzekwowania jedenastek, tym razem chciał zabawić się w Roberta Lewandowskiego i na dwa tempa pokonać Sommera. Lewy jest jednak tylko jeden, a golkiper Helwetów zachował się jak stary wyga, wyczekał kapitana rywali i sparował futbolówkę na rzut rożny.
To nie był koniec błazenady w wykonaniu Ramosa. Najlepsze dopiero miało nadejść.
Skoro mecz zaczął przypominać kabaret, to Nico Elvedi idealnie odegrał swoją rolę. Sfaulował w polu karnym Alvaro Moratę, który de facto nie miał już szans opanowanie piłki. As kier i Szwajcar musiał zejść pod prysznic. Na jego szczęście tego dnia Ramos nie chciał oddać statuetki dla największej gwiazdy wieczoru bazylejskiego kabaretonu.
Podszedł kolejny raz do wykonania rzutu karnego. Znowu zachciało mu się uderzyć a’la Lewandowski. ZNOWU TRAFIŁ W SOMMERA. A żeby było śmieszniej, Szwajcar spokojnie złapał piłeczkę do koszyczka.
Hiszpanie dopięli swego dopiero w 88. minucie. Reguilon pognał skrzydłem i zaadresował podanie do Gerardo Moreno. Napastnik Villarealu nie wziął przykładu z kapitana i będąc tuż przed bramką wyrównał stan rywalizacji.
O ile w pierwszej połowie mecz nie był porywającym widowiskiem, tak druga część gry już mogła ukontentować neutralnego kibica. Były bramki, były śmieszne komediowe sytuacje. Jednym słowem – rozrywka.
Hiszpanie nie sprawili, że od dziś polscy kibice będą wręczali księżom kopertę z pieniędzmi, aby odprawili mszę świętą w intencji jak najmniejszego rozmiaru kary podczas czerwcowego spotkania na Euro w Bilbao. Tylko też trzeba wziąć pod uwagę, że drugi raz Ramosowi i spółce tak kuriozalny mecz prędko się nie trafi. Jeśli chcemy z nimi powalczyć, musimy po prostu być tak dobrze poukładani, jak Szwajcarzy.
Szwajcaria Hiszpania 1:1 (0:1)
0:1 – Freuler 25’
1:1 – G. Moreno 88’
PIOTR STOLARCZYK
Fot. Newspix