Reklama

Kamil Piątkowski – najlepsza inwestycja Rakowa?

Szymon Janczyk

Autor:Szymon Janczyk

17 października 2020, 13:35 • 5 min czytania 4 komentarze

Trzy miliony euro. Taką ofertę według “Przeglądu Sportowego” odrzucił niedawno Raków Częstochowa. Na tyle zainteresowani wycenili 20-letniego Kamila Piątkowskiego. Chociaż do dealu nie doszło, to i tak można powiedzieć, że pod Jasną Górą defensor mocno się rozwinął. Jeszcze niedawno grał przecież w rezerwach Zagłębia Lubin, a dziś przymierzany jest do pobicia rekordu transferowego lidera Ekstraklasy. Chciałoby się powiedzieć, że trochę się u Piątkowskiego pozmieniało.

Kamil Piątkowski – najlepsza inwestycja Rakowa?

– Zapytanie było właśnie za taką kwotę. Jeden z klubów z zachodniej Europy był mocno zdeterminowany, żeby pozyskać Kamila. Była jedna kość niezgody, która wpłynęła na to, że został u nas. Chodziło o wpisanie do umowy transferowej procentu, który trafi łby do nas przy jego kolejnej zmianie klubu. To położyło całe negocjacje – mówił “Przeglądowi” o wspomnianej na wstępie ofercie Michał Świerczewski, właściciel Rakowa.

Czy Piątkowski tego ruchu żałuje? Być może, bo w końcu w naszym materiale spod znaku “Patrzymy w Przyszłość” mówił, że marzy o grze w lidze zagranicznej. Jest jednak druga strona medalu. Piątkowski to zawodnik z rocznika 2000, więc świat stoi przed nim otworem. Zwłaszcza że atakuje z drugiego szeregu, bez takiej presji, jaka towarzyszy młodym piłkarzom wchodzącym do Ekstraklasy w Legii, Lechu, czy w Zagłębiu, które potraktował trochę jak przystanek.

Zagłębie przespało szansę

Zdawało się, że Piątkowski podąża idealną ścieżką rozwoju w akademii “Miedziowych”. Zagłębie wypatrzyło go na drugim końcu Polski, on przyjechał do Lubina, zaaklimatyzował się i pokonywał kolejne szczebelki. Juniorzy, gra w rezerwach, treningi z pierwszą drużyną. 18-latek musiał czuć zbliżającą się szansę. W rezerwach lubinianie notowali świetne wyniki, a on miał u boku kilku gości, o których dziś powiemy: zaistnieli w Ekstraklasie.

No właśnie, zaistnieli i to nawet w Lubinie. A Piątkowski? Dolny Śląsk opuścił bez debiutu w pierwszym zespole Zagłębia. Dlaczego? Obydwie strony pewnie widzą sprawę inaczej. Sam zawodnik miał się ponoć czuć trochę niedoceniany. Nie widział szansy na szybkie zaistnienie w Ekstraklasie, choć robił duże postępy i dobrze wypadał w rezerwach. Niech świadczy o tym opinia skauta Rakowa, który błyskawicznie dostrzegł w nim potencjał. – Nie wiem, jakie były kulisy, ale Zagłębie Lubin popełniło błąd, rezygnując z tego chłopaka. Zlekceważyli go. Temat Rakowa pojawił się już po pierwszej obserwacji. Na pierwszy rzut oka było widać, że to piłkarz z dużym potencjałem motorycznym, technicznym i fizycznym. Mieć środkowego obrońcę z rozegraniem i potencjałem motorycznym? W Polsce to graniczy z cudem. Tutaj mieliśmy jeszcze młodzieżowca – mówił “TVP Sport” Oskar Jasiński.

Reklama

Oczywiście w Lubinie nie byli ślepi i widzieli, że Piątkowski ma olbrzymie możliwości. Natomiast uznali, że nie jest to jeszcze dobry moment na to, żeby pozwolić 18-letniemu stoperowi na grę w pierwszym zespole. Sam zainteresowany mówił o tym w “Super Expressie”. – – Było sporo okazji, żeby włączyć mnie do kadry, choćby przy kontuzjach innych piłkarzy. Kilka razy byłem tym 19. zawodnikiem i nie załapałem do kadry meczowej u trenera Lewandowskiego, ani u van Daela. Mały żal z tego powodu jest, ale może tak miało być. Dzięki temu stałem się twardszy mentalnie. Przekonałem się, że w jednym klubie można być pomijanym, ale w drugim dostanie się szansę.

I wtedy do gry weszła ekipa z Częstochowy.

Rozwój błyskawiczny

Wspomniany Jasiński bez ogródek twierdzi, że to najlepszy zawodnik, jakiego polecił do Rakowa. Ale Piątkowski – w zasadzie jak każdy nowy w Częstochowie – nie miał łatwo. Początkowo musiał znosić sporo uwag od trenera, jednak tym razem nikt nie powie: zabrakło mu cierpliwości. Wręcz przeciwnie, obrońca czekał na swoją szansę i wykorzystał ją, nawet jeśli oznaczała ona chwilową zmianę pozycji na prawe wahadło. To grając na boku zaliczył asystę, która zapewne na chwilę sprawiła, że serce zabiło szybciej. Teoretycznie dogranie piłki na głowę Sebastiana Musiolika dało Rakowowi tylko punkt w meczu Zagłębiem Lubin. Praktycznie – wiadomo, jak smakują takie bramki i asysty w meczu przeciwko drużynie, która w pewnym sensie cię odtrąciła.

I tak sobie, ten Piątkowski radził. Raz gorzej, jak wtedy, gdy zapakował samobója w meczu z Koroną Kielce i dostał od nas “1”. Raz lepiej, gdy bardzo solidnie wypadł przeciwko Lechii, zasługując na “6”. Z czasem wrócił na środek defensywy i także utrzymywał bardzo przyzwoity poziom. Na koniec sezonu jego noty w naszym zestawieniu wyglądały tak:

  • Średnia 4.53 – trochę nabruździła w niej “jedynka” za Koronę
  • 2 nominacje do kozaków kolejki
  • 1 obecność w badziewiakach

Jak na 19-latka, który debiutował w lidze – całkiem nieźle.

Ale prawdziwy krok do przodu Piątkowski postawił w tym sezonie. Rok treningów taktycznych pod okiem Marka Papszuna musiał zrobić robotę, co widać gołym okiem. W tym sezonie nie zszedł jeszcze poniżej “czwórki” w naszych notach. Jeśli mówi się o tym, że Raków szukał obrońcy, to raczej w kontekście niepewnej formy Macieja Wilusza, a nie z powodu postawy Piątkowskiego. Z jednej strony wiadomo – młodzieżowiec. Z drugiej – wiemy, że Marek Papszun nie przebacza i wrzuciłby do składu innego młodego, gdyby tylko Piątkowski nawalił. Młody defensor ma zaufanie u niego, a także u Czesława Michniewicza, który powołał go do kadry i z miejsca uczynił podstawowym stoperem. Kolejny krok do przodu.

Reklama

***

Nic dziwnego, że ktoś w końcu zwrócił uwagę na robiącego ciągłe postępy zawodnika. Pytanie: gdzie dla Piątkowskiego jest sufit? Tomas Petrasek powiedział nam, że być może nawet w reprezentacji Polski. Tak daleko w przód nie wybiegamy, ale jedno jest pewne. Patrząc na ostatnie trendy i rozwój obrońcy, Raków podjął dobrą decyzję, nie sprzedając go przy pierwszej lepszej okazji.

Fot. Newspix

Nie wszystko w futbolu da się wytłumaczyć liczbami, ale spróbować zawsze można. Żeby lepiej zrozumieć boisko zagląda do zaawansowanych danych i szuka ciekawostek za kulisami. Śledzi ruchy transferowe w Polsce, a dobrych historii szuka na całym świecie - od koła podbiegunowego przez Barcelonę aż po Rijad. Od lat śledzi piłkę nożną we Włoszech z nadzieją, że wyprodukuje następcę Andrei Pirlo, oraz zaplecze polskiej Ekstraklasy (tu żadnych nadziei nie odnotowano). Kibic nowoczesnej myśli szkoleniowej i wszystkiego, co popycha nasz futbol w stronę lepszych czasów. Naoczny świadek wszystkich największych sportowych sukcesów w Radomiu (obydwu). W wolnych chwilach odgrywa rolę drzew numer jeden w B Klasie.

Rozwiń

Najnowsze

Komentarze

4 komentarze

Loading...