To jeden z najgłośniejszych transferów letniego okienka. Bardziej za sprawą znanego ojca niż rzeczywistych osiągnięć piłkarza? Pewnie tak, ale gdyby do Ekstraklasy po strzeleniu 11 goli i zaliczeniu 4 asyst w Rumunii przychodził zwykły Antonio Silva, też pisalibyśmy, że ten ruch wygląda dość ciekawie. Po czterech występach Brazylijczyka Rivaldinho jesteśmy już trochę mądrzejsi. I wydaje się, że w tym czasie więcej na boisku Cracovii mógłby dać 48-letni Rivaldo.
Jasne, to dopiero sam początek, więc nie ma co ferować wyroków. Czekamy na jakiś błysk, przełom, a umówmy się – czasu jest jeszcze bardzo dużo. Nie zmienia to jednak fakt, że początek na boisku Rivaldinho ma kompletnie nieadekwatny do szumu, który towarzyszył jego przyjściu. Kompletnie nie rzuca się w oczy, co nie jest dobrą cechą dla napastnika. Do tej pory Michał Probierz posłał go w bój na:
- 19 minut meczu z Chrobrym Głogów (do tego doszło 30 minut dogrywki),
- 67 minut meczu z Pogonią Szczecin,
- 45 minut meczu z Malmoe,
- 59 minut meczu z Podbeskidziem Bielsko-Biała.
W głowie utkwił nam tylko udział przy pierwszej bramce w spotkaniu z Portowcami. Przy czym “udział” to chyba zbyt wiele powiedziane, gdyż z perspektywy napastnika to po prostu sytuacja, która została zmarnowana. Brazylijczyk strzelił tak, że Stipica poradził sobie z jego próbą. Skuteczna była dopiero dobitka Alvareza.
Można więc powiedzieć, że Rivaldinho zadbał o dobre wejście do drużyny, ale niekoniecznie swoje. W Szwecji był zjazd do bazy już w przerwie, ale najbardziej wymowne jest dla nas wczorajsze spotkanie z Podbeskidziem. Rywale w obronie, z którymi zabawiali się Jesus Jimenez czy Piotr Krawczyk, byli dla nowego piłkarza Pasów przeszkodą nie do przeskoczenia. To wręcz definicyjny przykład przejścia obok meczu. Zaglądamy do statystyk. Jeden strzał, oczywiście niecelny. Ledwie 14 podań, żadnego kluczowego. Tylko 5 wygranych pojedynków, a stoczył 17.
No i przyznajcie sami – żart o ojcu robiącym więcej szumu przestaje brzmieć jak żart, prawda?
Co ciekawe, nie jest wcale wykluczone, że Rivaldinho nie będzie najgorszym napastnikiem z niezłym CV, który zameldował się tego lata w Krakowie. Fatos Beqiraj, czyli 32-latek, który zaliczył 68 występów w reprezentacji Czarnogóry, w meczu ze Śląskiem wyglądał tak, że można było przestawić wspomniane przed chwilą liczby. 68 lat i 32 występy w kadrze. Wóz z węglem – to za mało powiedziane. Z Jagiellonią to aż tak mocno nie rzuciło się w oczy, jego zmiany w spotkaniu z KSZO nie mieliśmy okazji widzieć, ale facet wydaje się strasznie zapuszczony. Może i postrzela, wszak w poprzednim sezonie walnął 7 sztuk w Izraelu, ale raczej trzeba będzie na to poczekać.
Nowe twarze w ekipie kozaków? Łukasz Sierpina czy Vladislavs Gutkovskis grali w poprzednim sezonie w I lidze. Mateusz Praszelik czy Dominik Jonczy byli w kadrach ekstraklasowych klubów, choć występowali rzadko. Tę czwórkę koniec końców trudno tak traktować. Nowy na pewno za to jest Mikael Ishak i trzeba powiedzieć, że w Poznaniu ma prawo zacząć się jaranko tym piłkarzem. Zastąpienie Christiana Gytkjaera było trudną misją, a ostatni czas w wykonaniu Szweda na kolana nie rzucał. Tymczasem Ishak rozpoczyna sezon zupełnie inaczej niż Lech. W czterech meczach walnął cztery gole, potrafił uratować Kolejorzowi skórę w tyłach, a na boisku pracuje aż miło.
Mogło być tych bramek jeszcze więcej, oczywiście, ale naprawdę w tej sytuacji trudno się czepiać, że nie walnął sześciu.
Fot. FotoPyK
Łapcie wczorajszy odcinek Ligi Minus: