Ekstraklasa wraca do Bielska, które mocno się za nią stęskniło. Czy wróci na dłużej? Całkiem możliwe, bo Podbeskidzie zbudowało całkiem rozsądny zespół, a i w klubie nie ma na co narzekać. Na ten moment “Górale” muszą jednak zmierzyć się z tym, z czym mierzy się każdy beniaminek – zderzyć się z nową rzeczywistością, w której to rywale będą stawiani w roli faworytów. Jak ekipa Krzysztofa Brede sobie z tym poradzi? Czy grono zawodników, które w przeszłości odbiło się od Ekstraklasy, udowodni swoją wartość? Czy szeroki wachlarz młodzieżowców to największy atut “Górali”?
OCENA ROZDANIA (SKALA 1-5): 3
Patrząc na ruchy kadrowe pod Klimczokiem możemy sobie zanucić słynne “jaki tu spokój…”. Bielszczanie zdecydowanie się nie wyróżniali. Cztery transfery do klubu, dwa z klubu – z czego jeden to powrót po wypożyczeniu, a drugi wypożyczenie. Czy to dobrze, czy to źle? Prawdę mówiąc – fifty fifty. Z jednej strony Podbeskidzie się nie osłabiło i to w żaden sposób. Ani nie uszczupliło kadry, ani nie straciło gwiazd. A że już w pierwszej lidze był to zespół budowany pod Ekstraklasę, to jest to na pewno spora zaliczka. Uniknięcie rewolucji powinno być czynnikiem, który zapewni “Góralom” pewność na starcie sezonu.
Z drugiej strony jednak, czy w Bielsku mogą być spokojni, że obecna kadra zapewni im ligowy byt? Jasne, pełno w niej mocnych postaci, które w Ekstraklasie już grały. Sporo w niej piłkarzy, którzy na zapleczu po prostu zachwycali. Ale jednak wiadomo, jak to jest. Zawsze trzeba trochę odświeżyć szafę, wrzucić do składu kilku gości, którzy są lepsi od tych, których miało się w składzie. Czy trener Krzysztof Brede po letnich transferach zyskał dużą jakość? No, nie do końca. Na pewno nie będzie mógł narzekać na rywalizację wśród młodzieżowców, tu Podbeskidzie jest jednym z lepszych zespołów w lidze. Ale na pozostałych pozycjach może czegoś, a raczej kogoś, brakować.
Mamy jednak z tyłu głowy, że okienko transferowe trwa do października, a w Bielsku nie bronią się przed twierdzeniem, że będą z tego faktu korzystać. W planach na pewno są jeszcze dwa transfery ofensywne, które mogą diametralnie zmienić sytuację. Dlatego solidna trójeczka wędruje na konto bielszczan zupełnie zasłużenie.
NOWY AS W TALII: Milan Rundić
Jak już wspomnieliśmy, wielkiego wyboru w Bielsku nie mamy. Czterech nowych gości, dwóch juniorów, jeden mocno anonimowy piłkarz z Węgier i… I on. Milan Rundić, Serb, kapitan MFK Karviny, trzykrotny mistrz Słowacji z Trenczynem i Slovanem Bratysława. Gość, który przez większość kariery był podstawowym piłkarzem swoich klubów. – Podobał mi się od początku pobytu w Czechach. Czasami popełniał błędy, ale przegląd pola, organizowanie obrony, dowodzenie defensywą, odbiory i rozegranie miał na wysokim poziomie. W lepszej drużynie te cechy byłyby tylko bardziej widoczen – pisał po tym transferze Michal Kvasnica, czeski dziennikarz sportowy.
Podobne opinie o tym piłkarzu znajdziemy także i po naszej stronie granicy. Popularny na Twitterze profil “Domowy Scouting”, który prowadzi były skaut Rakowa Częstochowa, opisuje tego gościa tak: nie panikuje, potrafi się zastawić, nieźle wprowadza piłkę, ma przyzwoity przegląd pola, sporą siłę i nieźle gra w powietrzu. Słabe strony? Potrafi wprowadzić chaos swoimi zagraniami, nie jest typem szybkościowca, raczej nadrabia to ustawieniem się i czytaniem gry.
Jak na beniaminka Ekstraklasy jest to jednak transfer więcej niż solidny. 28-latek świata już nie podbije, jednak może zapewnić Podbeskidziu utrzymanie. Co tu dużo mówić, ściągnięcie do Polski piłkarza, który nie jest “do odbudowy”, czy po jednym udanym sezonie, to spory wyczyn i jesteśmy ciekawi, co Rundić pokaże w naszej lidze.
BLOTKA: bramkarz
Tak, wiemy, Martin Polacek ma za sobą bardzo udany rok na zapleczu Ekstraklasy i generalnie trochę czasu od jego występów w Lubinie minęło. Niemniej jednak pamiętamy, że Polacek w Zagłębiu szybko przeszedł drogę od 570 minut z zaledwie jednym wpuszczonym golem na koncie, do uprzejmych próśb, aby “Miedziowi” postanowili jednak ściągnąć bramkarza. Słowakowi odwalało w zupełnie niespodziewanych momentach, przez co Zagłębie regularnie traciło punkty. W sezonie 2016/2017 jego nieudolność kosztowała lubinian przynajmniej osiem “oczek”. Efekt tego był taki, że cztery razy załapał się do naszej jedenastki badziewiaków. Niezbyt chlubne osiągnięcie.
Czy od tego czasu Polacek się zmienił? Zapewne tak. Czy mamy pewność, że już nie odstawi niczego podobnego?
Absolutnie nie. Słowak może i obronił 73% strzałów na drugim poziomie rozgrywkowym, ale właśnie – był to drugi poziom rozgrywkowy. Po pierwsze znajdziemy tam kilku bramkarzy, którzy zanotowali lepsze statystyki interwencji, po drugiej pod względem “super saves” według InStata Polacek też nie jest w ligowej czołówce. Nie damy więc uciąć sobie ręki, że w starciu z nieco lepszymi rywalami Słowak wypadnie słabiej. Sporo słabiej. A jaką Podbeskidzie ma alternatywę? Rafała Leszczyńskiego. Tak, tego samego, słynnego Rafała Leszczyńskiego, który siedem lat temu zadebiutował w reprezentacji Polski i od tego czasu nie zagrał ani jednego meczu w Ekstraklasie.
Cóż, znajdziemy kilka klubów z lepiej obsadzoną pozycją bramkarza.
ROZDAJĄCY: Krzysztof Brede
Drugi najmłodszy – po Arturze Skowronku – trener w Ekstraklasie. Ale o ile Skowronek miał wcześniej doświadczenia związane z elitą, tak Brede będzie w niej zupełnym debiutantem. Na swoją szansę w zasadzie nie czekał zbyt długo. Już gdy objął Chojniczankę, był o krok od awansu, ale w jego przypadku sprawdziło się powiedzenie do trzech razy sztuka, bo promocję wywalczył właśnie w swoim trzecim sezonie. Brede to trener świadomy, który bardzo szybko potwierdził swoje umiejętności. W drużynie jest ceniony zarówno za wiedzę, jak i za podejście do piłkarzy. Stworzył drużynę, która potrafiła przełamać słabości już w trakcie spotkania. Teraz rzecz jasna będzie ich więcej, ale szkoleniowiec ma już gotową receptę.
– Nie rzucamy się z motyką na słońce. Pewne rzeczy trzeba będzie skorygować na poziom Ekstraklasy. Nie będziemy chcieli zatracać naszego abecadła organizacji gry i abecadła stylu, ale racjonalnie określimy poziom swój i poziom naszych przeciwników. Opowiadanie, że będziemy dominować w większości meczów, jak robiliśmy to w I lidze, nie ma sensu. Nie będzie tak. To jasne. W I lidze też były mecze, w których z premedytacją zmuszaliśmy naszych rywali do gry atakiem pozycyjnym, żeby przejąć piłkę i skontrować rywala szybkim atakiem. Mój zespół jest przygotowany na każdy wariant – zapowiadał na antenie Weszło.FM.
Krzysztof Brede to bez wątpienia jedno z ciekawszych nazwisk w tym sezonie. W przypadku beniaminków postać trenera często jest kluczem do sukcesu. Widać to było choćby w Rakowie. W przypadku Podbeskidzia może być podobnie – szkoleniowiec będzie atutem, a nie niewiadomą.
DŻOKER: Łukasz Sierpina
Dziwi was to nazwisko, bo pamiętacie, że z Sierpiny w Ekstraklasie była lekka szydera? Cóż, może i była, ale w I lidze skrzydłowy wybijał się ponad przeciętność. I to zdecydowanie. Rzut oka na statystyki z paru sezonów w Bielsku:
- 2016/2017 – 2 gole, 9 asyst
- 2017/2018 – 2 gole, 6 asyst
- 2018/2019 – 8 goli, 7 asyst
- 2019/2020 – 6 goli, 6 asyst
Rok w rok Sierpina był czołową postacią ligi. A kiedy do Bielska przybył trener Brede, stał się jej gwiazdą. Nie ma w tym cienia przesady, zerkamy także na statystyki InStata.
- Udział przy 38% goli Podbeskidzia
- Ponad 60 strzałów na bramkę
- 78 prób kluczowych podań, 39 udanych (6. miejsce w lidze)
- 132 podania w pole karne – 3. wynik w lidze
- 7 dośrodkowań na 90 minut – najlepszy wynik w lidze
Do tego świetnie wykonywane stałe fragmenty gry i sporo wywalczonych rzutów wolnych. Nie da się ukryć, że Sierpina był liderem i koniem pociągowym Podbeskidzia. Wiadomo, że ma już swoje lata, ale przynajmniej rok na wysokim poziomie powinien jeszcze pograć. Zresztą – nawet w czasach, gdy można było mieć do niego pretensje o brak liczb, w robieniu z defensorów wiatraków był dobry. Więc i teraz powinien sobie z tym zadaniem poradzić.
ŚWIEŻAK: Jakub Bieroński
17-latek podstawowym młodzieżowcem w beniaminku Ekstraklasy? Przypomina się klasyczny cytat – if you are good enough, you are old enough. Bieroński skorzystał rzecz jasna na pechu swojego kolegi, Konrada Sierackiego, który zimą zerwał więzadła. Ale gdy już wybiegł na pierwszoligowe boiska, zapracował sobie na to, by przeskoczyć kilka szczebli w hierarchii. Zaliczył wejście marzenie – już w drugim meczu trafił do siatki, a w trzecim zaliczył kapitalną asystę, posyłając piłkę przez pół boiska do Łukasza Sierpiny. Swoimi umiejętnościami szybko kupił więc i trenera i kolegów.
Bieroński gra na pozycji 6/8, solidnie radzi sobie z pojedynkami, mimo że często musi rywalizować ze znacznie bardziej doświadczonymi rywalami. W minionym sezonie wygrywał średnio 47% starć z rywalami (średnio 10 pojedynków na 90 minut). Jest dobrze wyszkolony technicznie, sprawnie radzi sobie w działaniach defensywnych na połowie rywala, dzięki czemu wpisuje się w taktykę gry wysokim pressingiem. Patrząc na Bierońskiego widać, że talentu mu nie brakuje. Jeśli dołoży do tego ciężką pracę i doświadczenie zebrane w Ekstraklasie, może zajść naprawdę daleko.
POTENCJALNY SKŁAD
OKIEM SZATNI: Rafał Figiel
Przygotowania do startu ligi – trener dokręcił śrubę, czy raczej na większym luzie?
Trochę tego, trochę tego. Czasu było mało, więc trzeba było go wykorzystać w stu procentach. Była praca, ale było też w tym wszystkim dużo radości i piłki.
Kto z zespołu wygląda najlepiej przed nowym sezonem?
Jednoznacznie na to pytanie nie odpowiem. Wyglądamy dobrze jako całość i nie pokuszę się o wskazanie jednostki. Nas będzie cechowała drużyna, a nie poszczególne osoby.
A jeśli chodzi o względy taktyczne, piłkarskie – jaki będzie wasz największy atut w Ekstraklasie?
Myślę, że odwaga w grze. Nie boimy się grać, podejmować trudnych decyzji i mam nadzieję, ze będzie to nasz duży atut.
Czy Ekstraklasa może was czymś zaskoczyć, czy jesteście gotowi do tego przeskoku?
I tak i nie. Jesteśmy gotowi, zdajemy sobie sprawę, że będziemy grać w najwyższej klasie rozgrywkowej. Z drugiej strony nawet na poziomie pierwszej i drugiej ligi rywal potrafi coś wymyślić i zaskoczyć. Ale wtedy trzeba po prostu jak najszybciej reagować. To też element gry.
Utrzymanie w lidze – jesteście pewni swego, czy mogą być ciężary?
Odpowiem za siebie: pewny to ja jestem tylko tego, że człowiek kiedyś umrze. Utrzymania pewny nigdy nie będę, to jest piłka. Stawiamy to sobie za cel, wierzymy w to i będziemy do tego dążyć. Trochę dyplomatycznie, ale myślę, że nikt nie pokusi się tu o jakieś deklaracje.
Gra o coś więcej – stawiacie sobie taki cel?
Tak, chociaż nie ma takiego oficjalnego celu. Ale gramy o swoje marzenia. Z drugiej strony, zdajemy sobie też sprawę, że każda pozycja wyżej niż 16 miejsce, będzie dla nas sukcesem w pewnym sensie sukcesem.
Mecz z Rakowem będzie smakował inaczej, czy bez większej napinki?
Bez, jak każdy inny mecz. Z dużym sentymentem, ale bez napinki
OKIEM EKSPERTA: Dominik Wardzichowski (Sport.pl)
Jak ocenisz przerwę między sezonami i to, co działo się w czasie przygotowań w Bielsku?
Myślę, że Podbeskidzie zrobiło bardzo przemyślane transfery, uzupełniło pozycje, na których już w I lidze potrzebna była większa rywalizacja. Skupiono się na defensywie i na piłkarzach, którzy mają wnieść coś nowego do drużyny, wnieść do drużyny atuty, których nie mieli piłkarze będący w kadrze pierwszoligowej. Zmiany były kosmetyczne. Ciekawe są ruchy dotyczące młodzieżowców, bo w kwestii rywalizacji o miejsce w składzie, Podbeskidzie będzie pod tym względem w bardzo komfortowej sytuacji. Ruchy w Podbeskidziu trzeba ocenić bardzo pozytywnie. Jest też kilku zawodników, po których kibice sporo się spodziewają i przed nimi wyzwanie, żeby pokazać się w Ekstraklasie.
Czy jest coś, co można jeszcze poprawić? Albo coś, co zrobiłbyś inaczej?
Na pewno potrzeba jeszcze jednego skrzydłowego. Poszukiwania trwają, nie udało się dopiąć kilku tematów przed rozpoczęciem sezonu, ale okienko jest dość długie, dlatego nikt nie panikuje. Władze klubu i trener chcą się przyjrzeć temu, jak drużyna będzie wyglądała w pierwszych kolejkach. Są prowadzone rozmowy ze skrzydłowymi, to najpilniejsza potrzeba. Jest też temat napastnika, który miałby zwiększyć rywalizację z przodu, bo Ivan Martin na poziomie Ekstraklasy to niewiadoma, a Kamil Biliński nie ma łatwego startu i kibice oczekują od niego więcej. Marko Roginić póki co dochodzi do pełni sił, dopiero wraca do treningów, przechodzi rehabilitację. Można było troszkę wcześniej dopiąć te tematy, ale liga wystartowała szybko, więc okienko jest specyficzne i nie można mieć zarzutów do pionu sportowego.
W kim widziałbyś lidera Podbeskidzia w Ekstraklasie?
Liderem będzie Tomasz Nowak. To piłkarz z olbrzymim doświadczeniem, który w Ekstraklasie ciągle jest niespełniony, nienasycony. Myślę, że będzie chciał pokazać, że w tym wieku nadal potrafi grać na wysokim poziomie. W Podbeskidziu tak naprawdę można wyróżnić kilku liderów. Jest kapitan, Łukasz Sierpina, który zawsze zostawia zdrowie na boisku i jest jednym z liderów. Jeśli szukamy liderów, to nie ma co się bać, to była zawsze charakterna drużyna. Ale myślę, że Nowak i Sierpina pociągną drużynę w tych trudnych momentach, które niewątpliwie będą.
Nie boisz się, że ta drużyna jest w zbyt dużym stopniu oparta na zawodnikach doświadczonych, którzy od Ekstraklasy zdążyli się odbić?
Myślę, że trzeba rozróżnić zawodników doświadczonych i spełnionych w Ekstraklasie od takich, którzy nie osiągali wielkich sukcesów. Karol Danielak, co prawda nie jest u schyłku kariery, ale na pewno będzie chciał udowodnić, że to nie są dla niego zbyt wysokie progi. Tomasz Nowak ma ponad 100 wystepów w Ekstraklasie, ale bez większych sukcesów. Rafał Figiel tuż przed Ekstraklasą został skreślony w Rakowie, więc jego ambicja też będzie podrażniona.
Podbeskidzie może mieć problemy z utrzymaniem, czy poradzi sobie z tym bez problemu?
Biorąc pod uwagę, że spada tylko jeden zespół, Podbeskidzie może być w miarę spokojne. Zawsze jest jednak obawa przed przeskokiem z pierwszej ligi do Ekstraklasy. Ale ta drużyna wie, co ma grać. Nie jest tak, jak w Stali Mielec, gdzie zmieniło się bardzo dużo. Kadrowo, infrastrukutralnie, sportowo, pod względem funkcjonowania całego klubu, jest wyżej niż choćby Warta Poznań. Gdyby spadały trzy zespoły, wątpliwości byłoby więcej.
Czy będzie ich stać na powalczenie o coś więcej?
Pamiętamy przykłady beniaminków, które wchodziły do Ekstraklasy i grały w pucharach. Nie mówię, że to będzie Podbeskidzie, ale stać ich na sprawienie niespodzianki. Środek tabeli to jednak realny cel.
A cele na przyszłość? Jak może rozwinąć się Podbeskidzie, jeśli uda się utrzymać?
W klubie coraz mocniej chcą stawiać na młodych zawodników z regionu i to widać. Kiedyś było takie hasło “Podbeskidzie klubem całego regionu”, które było całkowicie bez pokrycia. Teraz to się zaczęło zmieniać. Podobał sobie wywiad prezesa Kłysa, który powiedział, że Bielsko-Biała zasługuje na Ekstraklasę być może na zawsze. To ładne miasto i myślę, że pozostanie w lidze na dłużej będzie głównym celem zespołu.
OKIEM ANKIETOWANYCH
GDYBY ROZDANIE BYŁO GIFEM
W TYM SEZONIE WIESZCZYMY IM…
Spokojne utrzymanie. Spośród trójki beniaminków Podbeskidzie wydaje się być w najlepszej sytuacji kadrowej. Jest też najbardziej poukładane. A że w tym sezonie spada tylko jedna drużyna, to już spory atut w walce o utrzymanie. Pozostali ligowcy? Podobnie, znajdziemy porównywalne zespoły. “Górale” mają tę przewagę, że wydają się być bardzo poukładani również na innych płaszczyznach. Prezes dba o stronę finansową, dział sportowy o to, co dzieje się na boisku. I ta mieszanka zdecydowanie działa, dlatego utrzymanie nie będzie problemem. A coś więcej? Nie rozpędzajmy się, na to jeszcze przyjdzie czas.
SZYMON JANCZYK
Fot. FotoPyK