Ostatni ŁKS ma jedenastu, przedostatnia Arka siedmiu, trzecia od końca Korona – sześciu. Piast Gliwice zaś – wicelider po 26 kolejkach – zaledwie pięciu. Żaden inny zespół w lidze nie podzielił swoich bramek pomiędzy tak małą liczbą piłkarzy, jak urzędujący mistrz Polski.
Dziś, gdy w składzie z powodu kontuzji nie może się znaleźć Gerard Badia, Piast pośle w bój zespół z zaledwie czterema piłkarzami z golem w trwającym sezonie ligowym na koncie. Mistrz Polski, zespół drugi najefektywniejszy zespół sezonu 18/19, w trwających rozgrywkach ma dopiero 11. ofensywę ligi. I trudno się nie domyślać, że jeśli coś spędzało przez ostatnie tygodnie sen z powiek Waldemara Fornalika, to jak zmienić pozostawiony w momencie przerwania ligi stan rzeczy.
Sukces miał wielu strzelców
Historia pokazuje, że najlepsze wyniki w lidze Piast osiągał wtedy, gdy rywale nie mieli pojęcia, z której strony spodziewać się zagrożenia.
- 2012/13, sezon z historycznym, pierwszym awansem do pucharów – 15 strzelców, 8 zawodników z więcej niż 1 zdobytą bramką
- 2015/16, sezon wicemistrzowski – 13 strzelców, 10 zawodników z więcej niż 1 zdobytą bramką
- 2018/19, sezon mistrzowski – 15 strzelców, 12 zawodników z więcej niż 1 zdobytą bramką
W tym momencie Piast nie wytrzymuje porównania. 5 strzelców, ledwie 3 zawodników z więcej niż 1 zdobyczą:
- Jorge Felix ma 12 goli
- Piotr Parzyszek – 7 trafień
- Gerard Badia – 4 gole
- Jakub Czerwiński i Sebastian Milewski – po 1 bramce
Mniejszą zagwozdką było to, gdy sezon toczył się swoim normalnym rytmem. Dziś urasta to do rangi sporych rozmiarów kłopotu.
Trudno bowiem wyobrazić sobie, by przy morderczym tempie ostatnich jedenastu kolejek Jorge Felix grał – jak dotąd – niemal sto procent. W 26 kolejkach Hiszpan opuścił zaledwie 24 minuty. Częściej niż Felix oszczędzany był Piotr Parzyszek. Jemu Fornalik nie dał rozegrać 90 minut w żadnym ze spotkań, choć zagrał w każdej kolejce. Rzecz w tym, że gdy Parzyszka na boisku nie było, jego nominalni zastępcy – Steczyk i Tuszyński – nie byli w stanie ukłuć choćby raz. Już wiadomo – o czym wspominamy na wstępie – że Waldemar Fornalik przez jakiś czas nie skorzysta z drugiego z trzech zawodników z więcej niż jednym golem, czyli Badii.
Węgierska recepta?
W związku z tym dużymi nadziejami jest obarczony ten, którego przez przerwę w rozgrywkach mieliśmy okazję oglądać w doprawdy symbolicznym przedziale czasowym. Kristopher Vida. Zawodnik, w którego CV nie ma sezonu bez strzelonej bramki, jedna z gwiazd ligi słowackiej. W końcu wybrano go do jedenastki jesieni obok choćby Andraža Šporara. Sprzedanego przez Slovan Bratysława do Sportingu Lizbona za 6 milionów euro.
Węgier z pewnością ma potencjał, by trochę listę strzelców Piasta zdywersyfikować. Jesienią trafiał średnio raz na 221 minut. Poprzedni sezon zaś zakończył z drugą w życiu dwucyfrówką, a pierwszą na najwyższym poziomie rozgrywkowym. Z 11 bramkami (a ponadto 8 asystami) dla Dunajskiej Stredy. Był już także powoływany do reprezentacji Węgier, choć premierowego występu jeszcze się nie doczekał.
Bardzo możliwe, że wobec absencji Badii, wreszcie dziś doczeka się debiutu w podstawowym składzie. Prawie kwartał po podpisaniu kontaktu. Czy to dobry moment na otwarcie konta bramkowego? Cóż, na pewno Vida wie, jak zrobić krzywdę rywalom z Krakowa, pokazał już przecież w starciu Ligi Europy z Cracovią. To on bowiem asystował przy golu Marko Divkovicia w pierwszym meczu.
fot. FotoPyK