Wystartowała Liga Mistrzów, rozgrywki wznowiła również Liga Europy, a to oznacza, końską dawkę spotkań. Dzień w dzień coś się dzieje, nie ma czasu na urlopy od piłki. Dziś Ekstraklasa, dziewiąta seria spotkań. Polska żyje już meczem Wisła-Legia – co widać po przeglądzie prasy – ale po drodze czeka na nas jeszcze kilka wydarzeń. Ryszard Tarasiewicz wraca do Wrocławia, a Quim Machado postara się, by po weekendzie nie wracać do domu. Mateusz Machaj powalczy o pierwszą bramkę w sezonie, a Patryk Małecki powalczy… z samym sobą.
Zapowiada się całkiem znośnie. Może bez fajerwerków, ale też bez przeraźliwej nudy.
1. Tarasiewicz szykuje powtórkę z rozrywki?
Przed rokiem prowadzony przez niego Zawisza start zaliczył równie beznadziejny co Korona w tym sezonie. Bez zwycięstwa w pierwszych sześciu spotkaniach, a potem gonienie, które zakończyło się w grupie mistrzowskiej i zdobyciem Pucharu Polski. Nie, nie upadliśmy na głowę. Nie przewidujemy, że dzisiejsza Korona może aż tyle osiągnąć, ale może przynajmniej stać się konkurencyjna dla innych zespołów Ekstraklasy. Do tej pory – sorry – ale raczej nie była, a zwycięstwo z Podbeskidziem może być impulsem do zmiany. Atmosfera w zespole (o czym poniżej) jest nie najgorsza, tak więc nic tylko odwrócić kartę.
2. Czy Śląsk nauczył się gry bez nominalnego napastnika?
Wszystko na to wskazuje. Strata Marco Paixao – najlepszego zawodnika, jedyna snajpera i kapitana – to dla wrocławian ogromny cios, ale chyba zgodzicie się, że jest coraz mniej odczuwalny. Nieźle poukładał te klocki Pawłowski. Zastanawialiśmy się przed sezonem, kto będzie strzelał dla tej drużyny bramki – tym bardziej, że żaden klasowy napastnik drużyny nie wzmocnił – a tu proszę: kwartet ofensywny daje radę.
Robert Pich – 5 goli
Flavio Paixao – 3 gole
Sebastian Mila – 3 gole
Tylko Mateusz Machaj, który teoretycznie ustawiany jest najbliżej bramki rywala, na razie nie trafił do siatki. Jednak mecz z Legią mu wyszedł, to zresztą chyba najlepsze jego spotkanie w barwach Śląska. Jeszcze chwila i Marco będzie musiał obawiać się o swoje miejsce w składzie… Oczywiście żartujemy, co nie zmienia faktu, że dzisiejszy układ ma ręce i nogi.
3. Z nowej Lechii znów najbardziej europejski „stary Wiśniewski”?
Przyglądamy się co tydzień tej drużynie i cały czas doszukujemy się w niej lidera. Kogoś, kto w ciężkim momencie weźmie na siebie ciężar gry i zmotywujemy resztę ferajny. Po pierwszych spotkaniach mocnym kandydatem wydawał się być Ariel Borysiuk, który nie schodził poniżej przyzwoitego poziomu, ale potem pojawił się lekki dołek. Co teraz? Wszystko wskazuje na to, że jak trwoga to nie do nowych zawodników, a do Wiśniewskiego, który w Lechii jest od 2005 roku. To on bardzo dobrze zaczął sezon, później wypadł przez kontuzję, ale w meczu z Bełchatowem dał dobrą zmianę. Oczywiście ciężko było zagrać słabiej od Malbasicia, ale to głównie dzięki niemu Lechia po przerwie wyglądała nieco lepiej. Z Pogonią powinien już zagrać od pierwszej minuty.
4. Małecki skończy przygodę z Pogonią już dziś czy jeszcze poczeka?
Ciekawi byliśmy, jak Pogoń zachowa się w stosunku do Pana Piłkarza. Dadzą kolejną szansę, czy będą radykalnie jak – przykładowo – Lechia w sprawie Sadajewa? Dziś już, wiemy, że Małecki ma dostać ostro po kieszeni, ale nie ukrywamy, że trochę rozbawiło nas oświadczenie Portowców.
(…)W ocenie zarządu zawodnik przemyślał swoje zachowanie, a jego przeprosiny są szczere i niewymuszone. Po szczegółowej analizie postępowania Patryka Małeckiego oraz złożonych wyjaśnieniach, zarząd postanowił ukarać zawodnika znaczącą karą finansową. Deklarację Patryka Małeckiego zarząd rozumie jednoznacznie: ewentualny kolejny incydent zamknie możliwość dalszej współpracy. (…)
Zawodnik przemyślał swoje zachowanie? Ryzykowne założenie. To tak jakby wierzyć hazardziście na słowo, że od dziś kasyna będzie omijał szerokim łukiem. Może uda się wytrzymać jakiś czas, ale bez specjalistycznej pomocy na dłuższą metę raczej nie ma szans. A skoro kolejny incydent zamknie możliwość dalszej współpracy, losy Patryka stanęły pod sporym znakiem zapytania.
Fot. FotoPyK