454 dni – tyle czasu minęło od transferu Filipa Jagiełły do Genoi. Zero – tyle pieniędzy włoski klub przelał na konto Zagłębia Lubin z tytułu tej transakcji. Od blisko półtora roku Miedziowi próbują bez powodzenia wyegzekwować należne im pieniądze. Zagłębiu pomaga PZPN, a także UEFA oraz FIFA, które zagroziły nałożeniem zakazu transferowego na włoski klub. Mimo to Genoa wciąż bawi się z Polakami w kotka i myszkę. Chociaż ciężko to nazwać zabawą, bo lubinianom wcale nie jest do śmiechu.
Kiedy Jagiełło przechodził do Genoi, obydwie strony mogły być zadowolone. Zagłębie nie tylko sprzedało pomocnika za konkretny pieniądz, ale też mogło korzystać z niego do końca ubiegłego sezonu. Transfer odbył się w zimowym okienku, jednak Włosi wypożyczyli pomocnika do Lubina do końca minionego sezonu. Wtedy nikt jeszcze nie przypuszczał, że był to ostatni gest dobrej woli ze strony Grifone. W zasadzie był to też ostatni kontakt lubinian z 9-krotnymi mistrzami Włoch. Genoa przypomniała sobie o istnieniu Zagłębia dopiero wtedy, kiedy otrzymała pismo z FIFA z nakazem zapłaty pod groźbą zakazu transferowego.
Ale wróćmy do tego, co działo się pomiędzy 31 stycznia 2019 roku a 14 kwietnia 2020 roku, kiedy oficjalnie ukazał się komunikat dotyczący zaległości wobec Zagłębia. Pierwsza wspomniana data dotyczy natomiast momentu, w którym Genoa dogadała się z Miedziowymi i kupiła Jagiełłę za 1,5 miliona euro. Płatność została rozłożona na raty.
- I rata – 500 tysięcy euro, płatna od razu
- II rata – 300 tysięcy euro, płatna do lipca 2019 roku
- III rata – 350 tysięcy euro, płatna do stycznia 2020 roku
- IV rata – 350 tysięcy euro, płatna do lipca 2020 roku
Jak widać trzy z czterech rat są już za nami. Przynajmniej teoretycznie, bo w praktyce Zagłębie nie otrzymało ani grosza. Dlatego też jeszcze przed upływem trzeciego z terminów, klub rozpoczął starania o wyegzekwowanie zaległych 800 tysięcy euro.
Efekt tego był taki, że w końcówce stycznia bieżącego roku zapadł wyrok w sprawie spłaty zaległości, który uprawomocnił się 26 lutego. Grifone mieli zapłacić 800 tysięcy euro plus odsetki i mieli na to 45 dni od momentu przekazania przez Zagłębie numeru konta. Lubinianie tego samego dnia wysłali dane do przelewu i czekali na pieniądze. Ale 10 kwietnia upłynął termin wskazany przez FIFA, a kasa najwidoczniej – odwołując się do klasyka – szła przez Wiedeń, bo do Lubina nigdy nie dotarła. Dopiero kiedy Zagłębie zainterweniowało w PZPN, a federacja zwróciła się do UEFA oraz FIFA, Genoa przypomniała sobie o temacie.
Nie oznaczało to jednak końca sporu o zapłatę. Wręcz przeciwnie. Włosi zarzekali się, że zaszła pomyłka, bo myśleli, że rzeczone 45 dni liczy się od 8 kwietnia. Dlaczego akurat od wtedy? Bo wtedy otrzymali pismo od FIFA. Problem w tym, że w piśmie wyraźnie zaznaczono, że 45 dni liczone jest od dnia otrzymania danych do przelewu. Klub Jagiełły zaczął się wykręcać i tłumaczyć, że koronawirus mocno pokrzyżował im plany. Genoa nie zauważyła rzecz jasna, że zapłacić mogła już rok temu. Zwłaszcza że otrzymała wtedy pieniądze za Krzysztofa Piątka, które według naszych informacji trafiły do włoskiego klubu w terminie. Przedwojenni mistrzowie Włoch puścili też koło ucha zapytanie o to, dlaczego nie zapłacili też trzeciej raty, której termin w międzyczasie także minął.
Grifone poprosili natomiast o rozłożenie płatności na raty. Zagłębie odesłało Włochom informacje, że na żadne raty się nie zgadza i czeka na uregulowanie płatności. Kontakt z Genoą znów się urwał, więc po tygodniu bez odzewu z Italii – jeszcze przed minionym weekendem, klub z Lubina poinformował FIFA, że płatność nadal nie została uregulowana. Włosi są podstawieni pod ścianą, bo wizja zakazu transferowego jest coraz bardziej realna. Tym bardziej że Zagłębie Lubin nie jest jedynym klubem, któremu Genoa zapomniała zapłacić. W podobnej sytuacji jest też Girondis Bordeaux, który oczekuje na zaległości za Lukasa Leragera. Przykładając ucho tu i tam dowiemy się, że na Francuzach lista dłużników włoskiej ekipy się nie kończy.
Jaki będzie finał sprawy i kiedy lubinianie otrzymają pieniądze za Jagiełłę? Według naszych ustaleń trwają rozmowy z Włochami, w których polskiemu klubowi wciąż aktywnie pomaga PZPN. Dowiedzieliśmy się, że włoska federacja oraz UEFA poinformowały Genoę, że jeśli ta nie ureguluje zaległości do 30 kwietnia, zostanie wykluczona z udziału w europejskich pucharach. Czy to dobra wiadomość dla Zagłębia? No… Nie do końca. Grifone pucharowych aspiracji nie mają, więc taka kara zbytnio Włochów nie przejmie. Kiedy więc Polacy mogą spodziewać się pieniędzy?
Genoę bardziej przerazić może data 22 czerwca. Do tego dnia we Włoszech trwa proces licencyjny dotyczący krajowych rozgrywek i – jak się dowiedzieliśmy – jeśli klub nie ureguluje do wtedy już nie dwóch, a trzech rat, nie otrzyma licencji na grę w Serie A w przyszłym sezonie. Miedziowi zakładają więc, że klub z miasta Kolumba przetrzyma ich aż do czerwca. Oczywiście wielkiego biznesu w tym nie ma. Włosi może i zaoszczędzą pieniądze, ale przy następnej okazji kluby z Ekstraklasy na pewno dwa razy się zastanowią, czy puszczać zawodnika do Genoi i wyczekiwać zapłaty latami, czy lepiej załatwić temat szybko z kimś, kto okazuje większy szacunek do zawartej umowy.
Czy gra jest więc warta świeczki? Według nas nie, ale południowcy mają najwidoczniej inne zdanie na ten temat, co rzecz jasna nie cieszy działaczy z Lubina. Będziemy jednak uważnie śledzić tę sprawę i – jeśli nastąpi kolejny zwrot akcji – wrócimy do tematu.
SZYMON JANCZYK
Fot. Newspix