– Nie uważam, że najmniej straciliśmy. Wszystkie wasze rozważania nie obejmują tego, jak zmienia się rynek transferowy. My jesteśmy wśród 3-4 polskich klubów, które są pokrzywdzone. Nie będziemy w stanie sprzedać swoich piłkarzy. Mieliśmy realne i konkretne oferty na Tomka Petraska i konkretne zapytania na Sebastiana Musiolika. Ja te straty wyceniam na około 12 milionów złotych – mówił Michał Świerczewski, właściciel Rakowa, w dzisiejszym Stanie Futbolu. Zapraszamy na zapis rozmowy.
Ucieszyłeś się, że NBA planuje pójść drogą twojego pomysłu?
Może nie to, że się ucieszyłem, ale to pokazuje, że w innych krajach myśli się o potencjalnym wznowieniu rozgrywek. Natomiast w przypadku Polski to nie jest odpowiedni moment. Nasz pomysł był spóźniony o 2-3 tygodnie. Co nie znaczy, że nie powinniśmy analizować pewnych opcji pod kątem przyszłego sezonu – nie jest powiedziane, że ta pandemia nie będzie trwała znacznie dłużej i nie powinniśmy się przygotować do poszczególnych sytuacji.
Wydaje mi się, że inni grają na przeczekanie i liczą na powrót w ciągu miesiąca-dwóch. Ty stworzyłeś pesymistyczno-alternatywny scenariusz, że jednak nie będzie można grać dłużej.
Wyszliśmy trochę przed szereg i mocno się nam za to oberwało. Natomiast z tego, co widzę, coraz więcej klubów zaczyna nas w tym temacie wspierać. Może nie chodzi o to, by te rozgrywki zaczynać tu i teraz, ale żeby planować kolejny sezon na wypadek, gdybyśmy nie mogli wystartować zgodnie z planem. Uważam, że takie ryzyko jest bardzo duże.
Kiedy chcesz wrócić do swojego pomysłu?
W kolejnym tygodniu ma wyjść zbliżona inicjatywa ze strony innego klubu. Nie do końca zbieżna w stu procentach z naszą, ale dążąca do tego, by wrócić do grania na własnych stadionach. Musimy szukać tu i teraz rozwiązania, bo znów będziemy spóźnieni. Nie możemy czekać na to, co będzie w innych krajach, tylko skupić się na sobie. Ja liczę, może trochę naiwnie, że te restrykcje wprowadzone w Polsce, pozwolą nam wyjść z tego ogromną ręką. Dramatów będzie dość duża liczba, ale wierzę, że to nie będą tak ogromne dramaty, jak we Włoszech czy Hiszpanii. Powinniśmy myśleć o skorzystaniu z tego, że sytuacja może być u nas lepsza i rozważać wznowienie rozgrywek – oczywiście biorąc pod uwagę zdrowie wszystkich uczestników.
Co powiesz osobom, które twierdzą, że to niemoralne wykorzystywać testy na piłkarzach, gdy inni potrzebują ich bardziej?
Te testy nie przydadzą się gdzieś indziej. Po pierwsze musielibyśmy je zdobyć na rynku komercyjnym. Po drugie podejście rządu jest takie, by nie badać przesiewowo i profilaktycznie, tylko badać osoby ze wskazaniami. Zgadzam się, że zabieranie potrzebującym byłoby niemoralne, ale to są zupełnie inne sytuacje.
Czy to nie jest tak, że Raków najmniej traci na zawieszeniu ligi? Na przykład przez to, że nie gracie u siebie.
Koszty, które ponosimy w związku z rozgrywaniem meczów w Bełchatowie plus straty wynikające z tego, że nie sprzedajemy tyle biletów, ile moglibyśmy w Częstochowie, to jest blisko milion złotych na rundę. Dość duża kwota. Dodatkowo patrząc na to, że będziemy w stanie zredukować zarobki, można by powiedzieć, że jesteśmy wygrani. Ale tutaj nie o to chodzi. Tutaj chodzi o sport. I nie uważam, że najmniej straciliśmy. Wszystkie wasze rozważania nie obejmują tego, jak zmienia się rynek transferowy. My jesteśmy wśród 3-4 polskich klubów, które są pokrzywdzone. Nie będziemy w stanie sprzedać swoich piłkarzy. Mieliśmy realne i konkretne oferty na Tomka Petraska i konkretne zapytania na Sebastiana Musiolika. Ja te straty wyceniam na około 12 milionów złotych. W Legii te straty będą jeszcze większe i kwoty, o których się mówiło miesiąc temu, są oderwane od rzeczywistości. Nie wiemy, jak do końca będzie wyglądał ten rynek, ale moim zdaniem to będzie armagedon. Myślę, że powrotu do tych kwot będziemy potrzebowali półtora roku, a może w ogóle nie wrócimy w najbliższych latach. Dlatego zwróciłbym uwagę, że transfery to ważne elementy w budżecie.
Twoim zdaniem latem nie będzie żadnych ruchów czy będą za dużo mniejsze pieniądze?
Wszystko zależy od tego, jak i czy zostanie opanowana pandemia. Moim zdaniem Stany Zjednoczone będą jednym z tych krajów, które ucierpią najbardziej. Do tego Włochy, Hiszpania, Francja, Niemcy, Wielka Brytania, czyli te kraje, które są najbardziej aktywne na rynku. W ubiegłym tygodniu trzy miliony Amerykanów zwróciło się o zasiłek dla bezrobotnych. W innych krajach też pewnie nastąpi lawina zwolnień i podobnych sytuacji. To będzie zupełnie inny świat. Oby do tego nie doszło, bo jesteśmy w momencie, w którym realne wydaje się opanowanie pandemii. Natomiast skutki ekonomiczne będą prawdopodobnie przeogromne.
A nie będzie tak, że kluby z poduszką finansową będą skupowały po niższych cenach, w ramach okazji?
Tak, to jest szansa na uzyskanie nowej pozycji na rynku. Ale takich klubów, które nie ucierpią, będzie bardzo ograniczona liczba.
Czy uważasz, że pakiet PZPN-u ci pomaga i jeśli tak, to w jak dużym stopniu?
Nie do końca jeszcze przeanalizowałem, jak będzie wyglądał dokładny podział tych środków. Z tego, co na szybko przeczytałem, te środki są przeznaczone na kolejny sezon. A nie znamy składu Ekstraklasy w przyszłym sezonie. Czy to będzie 16, 18 czy 19 drużyn. Ale ten pakiet to rzecz bardzo dobra i pozytywnie się zaskoczyłem takim działaniem PZPN-u. Związek zachował się tak, jak powinien.
A jak będzie wyglądała sytuacja z obcinaniem pensji w Rakowie?
Jak zwykle win-win. Pogadamy z każdym z chłopaków, żeby wyjść z tego cało. Będziemy dążyć do tego, żeby nie było takich sytuacji, że coś narzucamy. Pewnie w niektórych przypadkach to nie będzie możliwe, skończy się sporem, ale w 90% to będzie przybicie piątki i kontynuowanie współpracy w przyjacielskich stosunkach.
Ale mówimy o redukcjach w skali 50%?
Mam już jakiś plan. Będzie redukcja wynagrodzenia, część wypłacałbym od razu, a w kolejnej części będę prosił o rozłożenie na 24 raty. Byśmy mogli to spłacać w rozsądnym terminie, by klub mógł funkcjonować bez większego uszczerbku. A ten i tak będzie, bo my będziemy musieli ciąć koszty, może nie jakoś radykalnie, natomiast staramy się sprawdzać, gdzie będziemy musieli sobie poradzić bez jakichś osób. To jest bolesne, ale nieuniknione. W innych wypadku mielibyśmy upadek klubu. Kluczowe w takiej sytuacji jest utrzymanie płynności finansowej. Wydatki trzeba rozłożyć w czasie i potem być w stanie odrobić straty.
Jesteście pewni, że kontrakt telewizyjny nie zostanie wypłacony w całości?
Ja uważam, że jest duża szansa, że te pieniądze będą. Powinniśmy dążyć do tego, by od naszego partnera, Canal +, te pieniądze uzyskać. Canal + będzie się bronił, że nie ma transmisji. Ale kibice nie przestali płacić za pakiety. Liga nie gra, natomiast Canal + pobiera pieniądze od abonentów. Nie chcę wywierać presji, jednak uważam, że można wypłacić te pieniądze po partnersku, może w ramach wymiany coś za coś.
Fot. 400mm.pl