Reklama

Świątek wygrała potrójnie – z rywalką, wiatrem i sędzią

Sebastian Warzecha

Autor:Sebastian Warzecha

24 lutego 2020, 21:24 • 5 min czytania 0 komentarzy

23 lata. Osiem finałów turniejów WTA, z czego dwa wygrane. Najwyższe miejsce w rankingu – 19. Teoretycznie w meczach z Igą Świątek Donna Vekić powinna mieć przewagę. Ale jest zupełnie inaczej. Dziś w Katarze obie tenisistki zmierzyły się po raz drugi. I po raz drugi lepsza – w dwóch setach – okazała się Polka. Dziś walczyła w dodatku nie tylko z Chorwatką, ale też warunkami, a w jednej sytuacji nawet z sędzią. I ostatecznie postawiła na swoim.

Świątek wygrała potrójnie – z rywalką, wiatrem i sędzią

Jeśli tak dalej pójdzie, Vekić na wylosowanie Igi będzie reagować wywieszaniem białej flagi. Oczywiście, nie można powiedzieć, że nie miała dziś swoich szans. Ba, momentami nawet przeważała. Ale w ostatecznym rozrachunku niczego jej to nie dało, bo to polska tenisistka okazała się lepsza. Żeby było jednak śmieszniej, pierwotnie Iga w ogóle nie miała trafić na Chorwatkę. W oficjalnym losowaniu jako rywalka została jej bowiem przydzielona Aryna Sabalenka. I tego meczu naprawdę mogliśmy się obawiać. Tyle tylko, że w międzyczasie z turnieju wycofała się Simona Halep, Sabalenka zajęła jej miejsce, a to zwolnione przez Białorusinkę zgarnęła Vekić. Jak się okazało – wyszło to Idze na dobre.

Chorwatkę Świątek pokonała już wcześniej w III rundzie tegorocznego Australian Open i wiedzieliśmy, że może zrobić to ponownie. Problem w tym, że w Katarze mocno dziś wiało. Teoretycznie obie zawodniczki grały przy ponad dwudziestu stopniach, a założone miały bluzy z długim rękawem, bo było po prostu chłodno. Teoretycznie też uderzały piłkę w jedno miejsce, a w praktyce leciała ona dwa metry w bok i nie do końca dało się przewidzieć, gdzie wyląduje. Wiatr dokuczał zwłaszcza przy serwisie. Już podrzut stanowił problem, a co dopiero przebicie piłki przez siatkę. Stąd sporo błędów w początkowych gemach, gdy obie tenisistki próbowały dostosować się do warunków.

Przypuszczać moglibyśmy, że jako pierwsza zrobi to Vekić, ze względu na większe doświadczenie. Było jednak zupełnie odwrotnie. To Iga potrafiła dopasować się do tego, jak wiał wiatr. Widzimy tu potencjał na drugą karierę – żeglarską. W pewnym momencie bowiem Iga nie tylko była w stanie przeciwstawić się wiatrowi, ale wręcz wykorzystywała go do zdobywania punktów. Dzięki temu przełamała Chorwatkę, po chwili jednak – bo serwować było naprawdę trudno – oddała własne podanie. Vekić nie była jednak w stanie iść za ciosem, szczególnie, że kompletnie nie radziła sobie z wiatrem przy własnym podaniu. Ale serio, nie dziwimy się. Gdyby w takich warunkach próbować rozegrać konkurs skoków, Kamil Stoch znów musiałby pytać do kamery: “No i co, panie Borku?”.

Ale tenis to nie skoki, więc obie zawodniczki grały. Pierwszego seta Iga wygrała ostatecznie 6:4 i to mimo że trzy razy straciła swojego gema serwisowego. W drugim jednak Chorwatka weszła na wyższe obroty, uspokoiły się też nieco warunki. Vekić coraz częściej posyłała długie, mocne i dobrze mierzone piłki, a Iga popełniała błędy. Straciła przez to swój serwis i zrobiło się 3:5 z perspektywy Polki. Swojego gema Świątek wygrała, ale musiała jeszcze przełamać rywalkę, by zostać w grze w całej partii. Zaczęła dobrze – od wygranego punktu. W kolejnej wymianie po jednym z uderzeń Vekić wywołano aut. Iga przebiła jeszcze piłkę przez siatkę, Donna postanowiła wziąć challenge. Okazało się, że trafiła w linię.

Reklama

I tu według każdego podręcznika, każdego elementarza, każdej ulotki, każdego wideo instruktażowego dla sędziów, akcja powinna zostać powtórzona. Świątek przecież piłkę przebiła, akcja toczyłaby się dalej. Sędzia zadecydowała jednak, że punkt powinna otrzymać Chorwatka. Serio, mieliśmy wrażenie, że pani na stołku na moment przysnęła, była to bowiem absolutnie beznadziejna decyzja i to w bardzo ważnym momencie seta oraz meczu. Iga, naturalnie, zaczęła z nią dyskutować, Vekić raczej starała się w to nie mieszać, mówiła jedynie, że sędzia już wywołała wynik. Wszystko trwało dobrych pięć minut, aż w końcu Polka otrzymała ostrzeżenie, że zostanie ukarana, jeśli nie wróci do gry.

Wiele zawodniczek, nawet znacznie bardziej doświadczonych od Igi, w tym momencie kompletnie by się rozkruszyło. W złości wyrzucałyby piłkę dwa metry za kort czy łamały rakiety i łatwo oddały gema, a wraz z nim seta. Co zrobiła Świątek? Tuż po całej sytuacji zagrała jedną z najlepszych akcji w spotkaniu, wygrała punkt, głośno krzyknęła i wymownie spojrzała w stronę sędziowskiego krzesełka. Chwilę później zgarnęła całego gema i wyrównała stan rywalizacji. Gdy później, po nieudanej akcji, Vekić rzuciła rakietą, upomniała się jeszcze o ostrzeżenie dla niej, dodatkowo wybijając Chorwatkę z rytmu. Naprawdę, Iga wypadła tu jak doświadczona wyjadaczka, która wie, jak radzić sobie w takich sytuacjach, bo przeżyła ich dziesiątki. Szacuneczek.

Mecz wygrała zresztą niedługo potem. Z 3:5 zrobiło się bowiem 7:5. Trzeba też oddać Polce, że – choć podyskutowała jeszcze z sędzią – spotkanie zakończyła bez złych emocji i zupełnie normalnie uścisnęła dłoń najpierw rywalki, a potem pani na stołku. Teraz czeka ją ciekawe wyzwanie – w drugiej rundzie zmierzy się ze Swietłaną Kuzniecową. I choć Rosjanka nie jest już tą wielką zawodniczką, która wygrywała turnieje wielkoszlemowe, to grać wciąż potrafi znakomicie. Ale nie jest poza zasięgiem Igi. Jutro przekonamy się, czy Świątek zdoła to udowodnić.

Iga Świątek 6:4, 7:5 Donna Vekić

Fot. Newspix

Gdyby miał zrobić spis wszystkich sportów, o których stworzył artykuły, możliwe, że pobiłby własny rekord znaków. Pisał w końcu o paralotniarstwie, mistrzostwach świata drwali czy ekstremalnym pływaniu. Kocha spać, ale dla dobrego meczu Australian Open gotów jest zarwać nockę czy dwie, ewentualnie czternaście. Czasem wymądrza się o literaturze albo kinie, bo skończył filmoznawstwo i musi kogoś o tym poinformować. Nie płakał co prawda na Titanicu, ale nie jest bez uczuć - łzy uronił, gdy Sergio Ramos trafił w finale Ligi Mistrzów 2014. W wolnych chwilach pyka w Football Managera, grywa w squasha i szuka nagrań wideo z igrzysk w Atenach 1896. Bo sport to nie praca, a styl życia.

Rozwiń

Najnowsze

Piłka nożna

Rząd chce kobiet w zarządzie PZPN, PZPN się śmieje. Nitras, Kulesza i wolta klubów

Szymon Janczyk
19
Rząd chce kobiet w zarządzie PZPN, PZPN się śmieje. Nitras, Kulesza i wolta klubów

Inne sporty

Komentarze

0 komentarzy

Loading...