Reklama

Gwiazdy zagrały dla Kobego

Kamil Gapiński

Autor:Kamil Gapiński

17 lutego 2020, 16:03 • 3 min czytania 0 komentarzy

Obrona i emocje w Meczu Gwiazd? Przyznajcie, dawno tego nie grali. Ostatni raz równie zaciętą rywalizację podczas spotkania największych postaci NBA oglądaliśmy prawdopodobnie w 2011 roku, kiedy statuetka MVP trafiła do Kobego Bryanta. No właśnie, to był jego wieczór. Byli koledzy z pakietów pożegnali legendę Lakers w najlepszym możliwym stylu.

Gwiazdy zagrały dla Kobego

Mogłeś poczuć jego obecność od samego początku. On zdecydowanie był z nami – mówił na konferencji pomeczowej LeBron James, który w całej tej corocznej układance zaczyna coraz bardziej odstawać od towarzystwa wiekiem i doświadczeniem. Trudno w to uwierzyć, ale pod koniec roku skończy już 36 lat! Cóż, ma prawo czuć się nieco wyautowany. Szczególnie kiedy obok niego na parkiecie biegają urodzeni już niemal w XXI wieku Trae Young oraz Luka Doncic. Dla tego duetu był to pierwszy występ w Meczu Gwiazd w karierze. Debiutowali również Domantas Sabonis, Bam Adebayo, Jayson Tatum, Pascal Siakam, Brandon Ingram, Donovan Mitchell, Devin Booker i Rudy Gobert.

Zgadza się, nowe pokolenie zaczyna powoli przejmować rejony. Honoru ludzi urodzonych w latach osiemdziesiątych broniła tylko szóstka graczy. I tak nieźle. Bo w końcu ile jeszcze paliwa w baku mają tacy Chris Paul i Russell Westbrook? Obaj nieco niespodziewanie (przynajmniej biorąc pod uwagę początek sezonu) załapali się do stawki, ale to równie dobrze mogło być ich ostatnie rodeo. Wiadomo – czas nie stoi w miejscu, chociaż powietrzne akrobacje Jamesa kompletnie temu zaprzeczają. Ten gość jest jednak ulepiony z innej gliny.

No dobra, przejdźmy już do samego meczu i jego niuansów, których było sporo. Po pierwsze, zespół LeBrona nosił koszulki z numerem 2, a zespół Giannisa 24. To liczby nieprzypadkowe, które należały do Gigi i Kobego Bryanta. Po drugie, obie drużyny grały o pieniądze dla różnych fundacji z Chicago – za każdą wygraną kwartę na ich konto trafiało 100 tysięcy dolarów. Po trzech odsłonach wynik się zsumował, a zwycięstwo miało trafić w ręce zespołu, który jako pierwszy dobije do granicy 157 punktów (zasada: 24 + wynik prowadzącego zespołu, w tym przypadku Giannisa). Udało się to ekipie Jamesa, a statuetką MVP (od tej edycji imienia Kobego Bryanta) został nagrodzony Kawhi Leonard, najlepszy strzelec spotkania (30 oczek, osiem trójek).

Brzmi zagmatwanie? Może i tak, ale musimy przyznać, że nowa formuła znacznie ożywiła niezwykle męczące w ostatnich latach widowisko. Jasne, przez większość spotkania trudno było mówić o twardej obronie, ale jak przyszło co do czego, to nawet ona się pojawiła. Czwartą kwartę oglądało się naprawdę z przyjemnością. Ambicja, emocje, walka o każdą piłkę – wszystko obecne. Nie będziemy się wychylać ze stwierdzeniem: zapachniało play-offami, ale to i tak była miła odmiana od wesołej pokazówki, do jakiej się przyzwyczailiśmy. – Według mnie to był najlepszy Mecz Gwiazd w historii. Każdy rywalizował – powiedział Joel Embiid.

Reklama

Oczywiście dziesiątek dynamicznych wsadów, czy serii trafianych trójek, również nie brakowało. Mecz Gwiazd to w końcu w zamyśle prawdziwe show. Święto koszykówki. Ma być efektownie i widowiskowo, czasem wręcz przesadnie. Zawodnicy więc trochę poskakali, pośmiali się i odrzucili na bok myśli o toczącym się sezonie regularnym. Za nami Weekend Gwiazd, a krótkie wakacje potrwają jeszcze kilka dni i dobiegną końca 20 lutego. Od tego momentu karuzela pod znakiem NBA rozkręci się na dobre i zatrzyma dopiero w połowie czerwca. Zacieramy ręce.

Kibic Realu Madryt od 1996 roku. Najbardziej lubił drużynę z Raulem i Mijatoviciem w składzie. Niedoszły piłkarz Petrochemii, pamiętający Szymona Marciniaka z czasów, gdy jeszcze miał włosy i grał w płockim klubie dwa roczniki wyżej. Piłkę nożną kocha na równi z ręczną, choć sam preferuje sporty indywidualne, dlatego siedem razy ukończył maraton. Kiedy nie pracuje i nie trenuje, sporo czyta. Preferuje literaturę współczesną, choć jego ulubioną książką jest Hrabia Monte Christo. Jest dumny, że w całym tym opisie ani razu nie padło słowo triathlon.

Rozwiń

Najnowsze

Piłka nożna

„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Jakub Radomski
9
„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

NBA

Koszykówka

Omal nie wymarli, dziś przeżywają renesans. Czy centrzy w NBA znów będą wielcy?

redakcja
27
Omal nie wymarli, dziś przeżywają renesans. Czy centrzy w NBA znów będą wielcy?
NBA

Jak Donald Trump wykorzystał sport w USA do wygranej?

Szymon Szczepanik
26
Jak Donald Trump wykorzystał sport w USA do wygranej?

Komentarze

0 komentarzy

Loading...