Wisła Płock to modelowy przykład na to, jak daleko polskim klubów do stabilizacji. Sezon 17/18 w jej wykonaniu trzeba uznać za wyśmienity. Piąte miejsce w lidze, od eliminacji do pucharów dzieliła ją w zasadzie tylko dobra decyzja sędziego Lasyka, sprzedaż Recy za wielką kasę, wypromowanie Jerzego Brzęczka na selekcjonera. Wystarczył jeden sukces i… wszystko się posypało.
Sezon 18/19 to już zupełne przeciwieństwo na każdym polu. Liga? Walka o utrzymanie do ostatniej kolejki. Trenerzy? Prawdziwa karuzela, dwa niewypały i trzeci w roli strażaka (z której się wywiązał), mający zbudować z klubem coś więcej (na oceny przyjdzie jeszcze czas). Piłkarze? Spadek skuteczności w transferach, a w dodatku odejście z klubu dyrektora sportowego, Łukasza Masłowskiego, którego pracę – tak całościowo – trzeba ocenić dobrze.
Wisła Płock musiała więc przed kolejnym sezonem PKO Bank Polski Ekstraklasy trochę przewietrzyć szatnię. Klocki po swojemu układa Leszek Ojrzyński, a pomaga mu w tym Marek Jóźwiak. Duet postawił na dość oczywistą koncepcję: ściąganie Polaków, głównie takich, którym w ostatnim czasie nie układało się najlepiej. Znając podejście Leszka Ojrzyńskiego do pracy z doświadczonymi rodakami – koncepcja nie powinna budzić zbyt wielu obaw. Polacy, kilku kozackich obcokrajowców, doświadczeni, ale i młodzi zawodnicy. Proporcje w Wiśle Płock są bardzo dobrze zachowane.
OCENA ROZDANIA (skala 1-5): 4
Gdyby każdy z tych transferów został przeprowadzony w ubiegłym roku, ocena zakręciłaby się w okolicach piątki. Marcjanik był wówczas jednym z solidniejszych stoperów w lidze, Rzeźniczak był świeżo po grze w Lidze Mistrzów, Tomasik miał tylko nieudane pół roku w Lechu i wciąż mógł być uznawany za czołówkę ligowych lewych obrońców, a Jakub Wrąbel miał za sobą ponad 1500 minut w sezonie.
Przez rok wiele się jednak zmieniło.
Większość dołączających do Wisły piłkarzy borykało się w ostatnim czasie z mniejszymi bądź większymi problemami. I wielu z nich musi się w jakiś sposób odbudować.
Michał Marcjanik: 0 minut w sezonie, zarówno w Serie A (Empoli), jak i Serie B (Carpi). Zdarzało się, że nie łapał się nawet na 12-osobową ławkę.
Jarosław Fojut: stracony sezon, poświęcony głównie na powrót do zdrowia po zerwaniu więzadeł. Pogoń oddała go bez żalu, nawet mimo obowiązującego kontraktu.
Jakub Rzeźniczak: grał w kratkę, nie dobił do tysiąca minut w lidze azerskiej.
Jakub Wrąbel: dwa mecze w lidze i trzy w pucharze w zeszłym sezonie.
Piotr Tomasik: 1,5 roczny pobyt w Lechu okazał się niewypałem, jeden z najlepszych lewych obrońców w lidze popadł w przeciętność.
Wisła Płock spełnia wszystkie kryteria klubu, w którym zawodnik może szybko, łatwo i przyjemnie powrócić na dobre tory. I tego póki co powinniśmy się trzymać. Ostatnim projektem, który tak mocno stawiał na oczywiste karty, był Śląsk Wrocław Adama Matyska, czyli projekt z jednej strony przepłacony, z drugiej – słaby nieefektywny sportowo. Dyrektor sportowy Wisły, Marek Jóźwiak, słysząc to porównanie śmieje się: – Jaka prezentacja, taka gra.
Do Wisły dołączyło też kilku zawodników, którzy wciąż są na etapie budowania swojego nazwiska i mogą pomóc w obsadzie pozycji młodzieżowca. Najpoważniejszym kandydatem spośród nich wydaje się wypożyczony Olaf Nowak. Napastnik, rocznik 1998, który poprzednią rundę spędził w lecącym do pierwszej ligi Zagłębiu. Pokazał się z niezłej strony: strzelił cztery bramki, czyli więcej, niż choćby Giorgi Gabedawa, który przychodził jako potencjalna gwiazda, król strzelców ligi gruzińskiej.
Oprócz tego do Wisły dołączają Titas Milasius (litewski pomocnik z Escoli, rocznik 2000) oraz podpisani zimą Damian Michalski (stoper z Bełchatowa, rocznik 1998) i Maciej Spychała (pomocnik z GKS-u Jastrzębie, rocznik 1998).
Całościowo wygląda to solidnie. Z jednej strony doświadczeni Polacy, czyli piłkarze, z którymi uwielbia pracować Leszek Ojrzyński. Z drugiej – kilku dobrze zapowiadających się młodzieżowców. Warto podkreślić, że transfery zostały przeprowadzone bardzo szybko.
NOWY AS W TALII: Jakub Rzeźniczak
Jakub Rzeźniczak może przeżyć w Wiśle Płock szok kulturowy.
Po kilkunastu latach nieustannej walki o trofeum – często szczęśliwie zakończonej, ma na koncie siedem tytułów mistrzowskich i sześć pucharów krajowych – przyjdzie mu grać w zespole będącym, z całym szacunkiem, ligowym średniakiem. Dla wszystkich, pewnie i dla niego samego to spora zagadka: jak poradzi sobie w sytuacji, gdy nie jeździ na mecze w roli faworyta?
Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, sportowo może okazać się strzałem w dychę. Rzeźniczak jest przewidziany do gry na prawej stronie obrony, czyli pozycji, na której przebijał się w dorosłej piłce, więc jest mu ona dobrze znana. Choć i tak powstaje tu kolejna wątpliwość, bo ostatni raz grał na niej regularnie w sezonie… 12/13. Oczywiście, rozgrywał jako prawy obrońca z konieczności pojedyncze mecze, ale rzadko się zdarza, by stoper po 30-tce powracał na bok. Wiadomo, z wiekiem dynamika maleje, a i rośnie doświadczenie, które pozwala lepiej się ustawiać, dyrygować drużyną właśnie z pozycji stopera.
Na środku rywalizacja jest całkiem spora (Marcjanik, Uryga, Fojut, Michalski, Sielewski), za to prawa obrona – gdyby nie Rzeźniczak – byłaby obstawiona tylko Stefańczykiem i Stępińskim. Na dłuższą metę żadnym z nich PKO Bank Polski Ekstraklasy się nie zawojuje.
BLOTKA: bramkarz
Dähne, Wrąbel, Żynel. Do każdego z bramkarzy Wisły Płock pasuje identyczny przymiotnik. Solidny? Pewny? Doświadczony? Skoczny? Gibki? Świetnie ustawiony?
Nie. Elektryczny.
Koniec końców, skoro wszyscy i tak elektryczni, szansę może dostać ten, który jest młodzieżowcem. Ma papiery na granie, nie może być inaczej, skoro sięgał po Młodzieżową Ligę Mistrzów z Red Bullem Salzburg. Na polskich boiskach jeszcze nie przekonał, ale dopiszmy uczciwie, że im dalej w las, tym wyglądał pewniej. Dostał szansę dopiero w momencie, gdy posypał się Thomas Dähne. Wcześniej Kibu Vicuna miał zastrzeżenia co do jego mentalności – mówiło się, że jest zbyt cichy jak na bramkarza, czyli gościa, który ma zarażać pozytywną energią.
No właśnie, wspomniany Dähne. Niewykluczone, że odejdzie z Wisły: on sam chętnie zmieniłby otoczenie, a i dla klubu to ostatni dzwonek, by coś na nim zarobić (został mu rok kontraktu). Byłaby to niesłychana historia, gdyby akurat ten bramkarz odszedł z Płocka za pieniądze. Już interesowało się nim Burnsley, ale sprawa utknęła w martwym punkcie. Oczywiście, w zeszłym sezonie nie był już taką pierdołą jak w swojej pierwszej rundzie w Polsce, ale i tak parę baboli zrobił. Dobrze gra nogami, ale jak na nasze zdecydowanie nie jest to bramkarz z gatunku “gotowy na wyjazd”. Tym bardziej warto go oddać, gdy tylko znajdzie się chętny.
Trzecim do brydża jest Jakub Wrąbel, który stracił poprzednie 1,5 roku. Gdy wygryzał Bartłomieja Drągowskiego z pierwszego składu reprezentacji U-21, wydawało się, że Śląsk Wrocław ma bramkarza do lata (albo bardziej do lata, gdyby ktoś poważniejszy się po niego za chwilę zgłosił). Kariera nie potoczyła się jak powinna i z ksywki “polski Neuer” pozostały już tylko śmiechy. W tym konkretnym przypadku to bardziej problem ze sferą mentalną, niż umiejętnościami, więc nie warto spisywać go na straty.
ROZDAJĄCY: Leszek Ojrzyński
Dziwimy się, że znów nie dostał pracy w zespole mającym ambicje na coś więcej niż załapanie się do pierwszej ósemki. Jeden z bardziej niedocenionych trenerów w zasadzie wszędzie – poza Górnikiem Zabrze, który funkcjonował wówczas na specyficznych warunkach – wykręcał wynik ponad stan. Korona? Wiadomo, słynna Banda Świrów. Podbeskidzie? Spokojne utrzymanie. Arka? Dwa finały Pucharu Polski i także utrzymanie bez większych problemów. W Wiśle Płock ma już swoje zasługi, gdyby nie on, płocki zespół mógłby występować w pierwszej lidze. Obudził tę drużynę i teraz ma pełnić już nie rolę strażaka, ale budowniczego.
Nietrudno się domyślić, jaki styl będzie preferowała Wisła. Prawdopodobnie nie będzie to piękna dla oka piłka, ale skuteczna, oparta na konsekwentnej obronie i dobrych stałych fragmentach gry, bitych przez Dominika Furmana, czyli – chyba nie przesadzimy z tą opinią – piłkarza mającego najcelniejszą wrzutkę ze stojącej piłki. Skład jest oparty na Polakach i to również zaleta Ojrzyńskiego, który z takim materiałem ludzkim po prostu lubi pracować. I wie, jak to robić.
DŻOKER: Mateusz Szwoch
Jeden z największych pechowców ostatnich lat. Chwilę po tym, jak rękę wyciągnęła do niego Legia, wyszły u niego problemy natury zdrowotnej, przez które stracił prawie dwa lata. Utrudniło mu to zaistnienie w Legii, ale już potem – na wypożyczeniu w Arce – dawał radę. Największym zarzutem do niego był brak regularności, ale już liczby go broniły – dwa sezony w Arce to 15 bramek i 14 asyst. Transfer do Wisły Płock należało uznać w kategorii awansu sportowego.
Tylko, że w Płocku znowu pech dał o sobie znać. Najpierw był wystawiany głównie na skrzydle, na którym nie czuł się najlepiej, a po siódmej kolejce zerwał więzadła krzyżowe. Wrócił na końcówkę sezonu, ale nie doszedł do swojej dawnej formy. Po przepracowanym okresie przygotowawczym będzie mu na pewno łatwiej. No i po powrocie na dawną pozycję – już nie jest przewidziany do gry jako skrzydłowy, a ofensywny pomocnik. To u Leszka Ojrzyńskiego Szwoch notował najlepsze liczby w karierze i nie widzimy powodu, dla którego tym razem nie miałoby być tak samo.
ŚWIEŻAK: Bartłomiej Żynel
Faktem jest, że Żynela do składu znacznie przybliża kontuzja Huberta Adamczyka. Skrzydłowy doznał urazu podczas sparingu z Larnaką i początkowe rokowania wskazywały nawet na półroczną przerwę. W szczegółowych badaniach wyszło jednak, że więzadła nie zostały zerwane, więc powinien wrócić do gry szybciej. Adamczyk zaliczył już jedno podejście do polskiej ligi, lecz w Cracovii przez 1,5 roku w zasadzie nie zaistniał. Wisła Płock wykupiła go z niej przed rokiem i od razu wysłała na wypożyczenie do GKS-u Tychy, gdzie był podstawowym piłkarzem i zakończył sezon z bilansem sześciu bramek i jednej asysty.
Poza tym o skład powalczą:
– Olaf Nowak (napastnik)
– Damian Michalski (stoper)
– Maciej Spychała (środkowy pomocnik)
Nikt w Płocku nie ukrywa, że wciąż trwają poszukiwania kolejnych młodzieżowców. Obecna kołdra może okazać się przykrótka.
Wprowadzenie przepisu o młodzieżowców, które w konsekwencji dało zniesienie limitu graczy spoza UE, ma też dla Wisły inny wymiar: wreszcie będzie można zmieścić na boisku Merebaszwiliego, Stevanovicia i Ricardinho. Wisła to klub (jak na nasze realia) wybitnie polski i konieczność sadzania na ławce jednego z trzech konkretnych grajków zakrawała o śmieszność. No, ale ten przepis to już czasy słusznie minione.
POTENCJALNY SKŁAD
Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z naszymi przewidywaniami, w pierwszym garniturze Wisły znajdzie się ośmiu Polaków. To dobry wynik. Najmocniej pierwszą jedenastkę powinien naciskać Mateusz Szwoch. Jeśli do niej wskoczy, na szpicę przeniesie się prawdopodobnie Ricardinho.OKIEM SZATNI: Dominik Furman
Obecne przygotowania – bardziej siatkonoga z trenerem Urbanem czy maraton z niedźwiedziem na plecach z trenerem Czerczesowem?
Wypośrodkowałbym, choć skłaniałbym się bardziej do drugiej opcji. Ale też bez przesady. Jeśli chodzi o intensywność treningów, powiedzmy, że zatrzymalibyśmy się na szóstce w skali od 1 do 10. W pewnym momencie było może i osiem, ale teraz, wiadomo, bliżej ligi, więc obciążenia są mniejsze, mamy jeden trening dziennie. Minusem jest na pewno to, że posypało nam się troszkę chłopaków. Zweryfikuje boisko. Wyniki w sparingach są ważne, każdy na nie patrzy, ale liga to liga.
Który z piłkarzy z twojej drużyny robi największe wrażenie podczas tej przerwy?
Oprócz mnie, tak? (śmiech) To muszę się zastanowić! Szwoch. Ma umiejętności i z tego, co widzimy, raczej nie będzie już grał na pozycji, na której grał ostatnio, czyli na skrzydle. Będzie w centrum, to jego pozycja. Stevanović to będzie kot.
Czego wam brakuje, by w tym sezonie zostać mistrzem Polski?
Nikt na początku nie wie, czego mu brakuje. Każdy idzie z czystą kartą. W pierwszych meczach jest zawsze trochę niewiadomych, nie wiadomo, jak trafisz z przygotowaniem, jak trafią przeciwnicy. Musimy zagrać lepszy sezon. A jak pokazał Piast i Lechia – między walką o utrzymanie a mistrzostwem jest nieduża różnica.
Dlaczego nie obawiacie się spadku?
Miejmy nadzieję, że nie będzie aż tylu zmian trenerów. Będziemy bardziej stabilni. Wypadł Angel Garcia i Jarek Fojut, nie potrwa to tydzień. Kadra jest wyrównana. Na każdej pozycji jest rywalizacja. Młodzieżowców mamy obsadzonych, to nie będzie naszą słabą stroną.
Które miejsce na koniec sezonu sprawi, że z zadowoleniem i poczuciem satysfakcji odkapslujesz piwo, by uczcić sukces?
Miejsce medalowe bądź w pucharach. Im większe miejsce, tym większe piwo. Tak to powinno działać. Nie zadowolę się samym wejściem do ósemki czy szybkim utrzymaniem się.
OKIEM EKSPERTA: Maciej Wąsowski (dziennikarz “Przeglądu Sportowego”)
Co ci się podczas tej przerwy najbardziej w klubie podobało?
Podobało mi się to, co powiedział Marek Jóźwiak na początku pracy: że chcą stawiać na polskich zawodników. Później przeszedł od słów do czynów. Do Wisły Płock trafili sami Polacy, więc nie rzucał słów na wiatr. Język polski będzie teraz na pewno głównym językiem w szatni Nafciarzy.
Co ci się podczas tej przerwy najbardziej w klubie nie podobało?
Trochę to, że z drużyny odeszli skrzydłowi. Nie ma i Jakuba Łukowskiego, i Nico Vareli. Na dobrą sprawę, klasyczny skrzydłowy – oprócz Huberta Adamczyka, który doznał kontuzji – nie przyszedł. To główny problem Wisły. Fantazji na skrzydłach może brakować.
Którym transferem jarasz się najbardziej?
Jaram się tymi, do których jeszcze nie doszło. Jest kilka takich. Byłem kiedyś bardzo dużym zwolennikiem tego, by szansę w reprezentacji dostał Piotr Tomasik, więc sądzę, że to może być naprawdę duże wzmocnienie lewej obrony.
Dlaczego Wisła nie spadnie?
Bo ma dużo bardziej doświadczony skład, o tym też mówili i dyrektor Jóźwiak, i prezes Kruszewski. Zwłaszcza w obronie brakowało doświadczenia i centymetrów, ale one już się pojawiły. Myślę, że w tym sezonie Wisła będzie zdecydowanie lepsza w defensywie.
Dlaczego Wisła nie zostanie mistrzem Polski?
Bo Wiśle może zabraknąć siły ognia. Nic się nie zmieniło, jeśli chodzi o skład napastników. O skrzydłach już mówiłem. To może być głównym problemem. A poza tym są ekipy, które mają dużo lepszą kadrę. Inni są silniejsi, Wisła ma trochę problemów, więc zakręci się pewnie w okolicach środka stawki.
OKIEM ANKIETOWANYCH
GDYBY ROZDANIE BYŁO GIFEM
W TYM SEZONIE WIESZCZYMY IM…
Karty dobrali całkiem mocne, więc od razu ruszą do gry o dużą stawkę. Prawdopodobnie kilka razy przeszarżują przy licytacji i dadzą się wyprzedzić kilku graczom, ale nie odejdą od stołu z przegranym majątkiem. Wręcz przeciwnie.
Fot. FotoPyK