„Real compra, Barca cria” śpiewali kilka lat temu polscy fani Blaugrany na Camp Nou. Całkiem trafnie zresztą, ponieważ Real faktycznie kupował, a Barca wychowywała. W styczniu to hasło już nieaktualne. Florentino Perez zrezygnował z transferów pod batutą „Galacticos”, a Barcelona przestała stawiać na wychowanków. Sternik Realu Madryt nie zmienił jednak kursu pod przymusem, czego nie można powiedzieć o Barcelonie.
W ostatnim czasie pojawiły się głosy, że Ernesto Valverde jest trenerem, któremu nie zależy na utrzymaniu DNA Barcelony. Podobno dokonuje transferów na tu i teraz. Nie myśli o przyszłości, ponieważ niedługo opuści kataloński klub, więc niespecjalnie zaprząta sobie głowę budowaniem barcelońskiej młodzieży. Cules irytują się tym coraz bardziej, bo przecież relatywnie niedawno (listopad 2012 rok) ich ukochany klub ogrywał Levante (4:0) w takim zestawieniu: Valdes, Montoya, Pique, Puyol, Alba, Busquets, Xavi, Cesc, Iniesta, Messi i Pedro. Taki skład na boisku utrzymywał się przez 61 minut, do czasu kiedy Adriano zastąpił Jordiego Albę. Trener Barcelony, Tito Vilanova mówił wtedy: – To dla mnie wielki powód do dumy i najważniejsze zwycięstwo w karierze.
Historia piękna, ale raczej nie do powtórzenia przez długi czas. Wówczas złożyło się na to kilka rzeczy, ponieważ wychowankowie, którzy w klubie rozegrali już wiele sezonów, przeżywali swoją drugą młodość. Nowy napływ juniorów z drugiej drużyny był złotym strzałem. Jednym z najlepszych w ostatnich kilkudziesięciu latach. A do tego doszli jeszcze wychowankowie, którzy wrócili do domu po kilku latach rozłąki.
Z tamtej jedenastki w klubie ostali się tylko Jordi Alba, Gerard Pique, Sergio Busquets i Leo Messi. Cała reszta albo zakończyła kariery, albo zmieniła klub. Na ich miejsce z wychowanków wskoczył jedynie Sergi Roberto, który przecież też miał okres, w którym nic nie wskazywało, że zadomowi się w pierwszej drużynie. Więcej o jego przypadku pisaliśmy już jakiś czas temu [KLIK].
Kolejni trenerzy Barcelony byli zmuszeni do wystawiania mniejszej liczby wychowanków, ponieważ stara gwardia zaczęła zawieszać buty na kołku. Do klubu nie wracali już piłkarze, którzy się w nim wychowali. A tak właściwie, to z niego odchodzili, tak jak Cesc Fabregas. Szkółka natomiast nie trafiła kolejnego złotego rocznika, jakim był przecież 1987. Ba, La Masia nie potrafiła wyprodukować nawet srebrnego albo brązowego pokolenia. Sytuacja na gorsze zmieniała się bardzo szybko. Niespełna dwa lata po ligowym meczy z Levante, Luis Enrique w sparingu z HJK Helsinki również wystawił jedenastkę złożoną z samych wychowanków – Masip, Montoya, Piqué, Bartra, Jordi Alba, Sergi Roberto, Busquets, Iniesta, Rafinha, Pedro i Munir… Jasne, z Leo Messim wyglądałoby to lepiej, ale w porównaniu z 2012 rokiem i tak wypada blado.
Pep Guardiola, Tata Martino, Luis Enrique i Ernesto Valverde w ostatnich dziesięciu latach próbowali szukać piłkarzy w drugiej drużynie, ale jedynie w 2008 roku trafiło się dwóch ponadprzeciętnych graczy. Rzućmy okiem na zawodników, którzy dostawali szansę w pierwszej drużynie na przestrzeni ostatnich 10 lat. W nawiasie znajduje się nazwa klubu, w którym niżej wymienieni piłkarze grają obecnie.
2008/09: Busquets (Barcelona), Xavi Torres (Elche CF), Botia (Al-Hilal), Abraham (Lobos), Thiago (Bayern Monachium), Muniesa (Girona).
2009/10: Gai Assulin (Bez klubu), Jonathan dos Santos (Los Angeles Galaxy), Fontas (Sporting Kansas City), Bartra (Betis).
2010/11: Nolito (Sevilla), Sergi Gomez (Sevilla), Ruben Mino (CSM Politehnica Jassy), Montoya (Brighton & Hove Albion), Sergi Roberto (Barcelona), Oriol Romeu (Southampton).
2011/12: Rafinha (Barcelona), Deulofeu (Watford), Tello (Betis), Isaac Cuenca (Reus), Riverola (UD Ibiza).
2012/13: Planas (Girona).
2013/14: Dongou (Lugo), Adama (Wolves), Patric (Lazio).
2014/15: Masip (Valladolid), Munir El Haddadi (Sevilla), Sandro (Real Sociedad), Samper (Barça), Halilović (Milan), Ie (Lille), Gumbau (Leganes).
2015/16: Juan Camara (Miedź Legnica), Kaptoum (Betis B), Aitor Cantalapiedra (Twente).
2016/17: Alena (Barcelona), Marlon (Sassuolo), Nili (Platanias), Borja Lopez (Hajduk Split), Cardona (Eibar), Carbonell (Reus).
2017/18: Cucurella (Eibar), Oriol Busquets (Barcelona B), Arnaiz (Leganes), Costas (Celta).
2018/19: Chumi, Jorge Cuenca, Miranda, Riqui Puig (Barcelona B).
Jedynie Sergio Busquets i Sergi Roberto stanowią o sile Barcelony. Jak na dekadę, to trochę słabo. Jeszcze gorzej o akademii Barcelony świadczy natomiast fakt, że wielu z tych graczy nie poradziło sobie w innych mocnych klubach. Poza Thiago Alcantarą okazali się przeciętniakami.
Co ciekawe ósemka, na którą postawił Ernesto Valverde, wcale nie wygląda najgorzej w porównaniu z wybrańcami Luisa Enrique. Owszem, Costas i Arnaiz klub już opuścili, ale oni nie byli nawet wychowankami. Przybyli do Barcelony B w roli najemników, by zapewnić jej utrzymanie w Segunda Division. Rozwój Oriola Busquetsa wyhamowała poważna kontuzja. Miranda, Chumi i Jorge Cuenca furory nie robią, ale już Riqui Puig uznawany jest za wielki talent. Cucurella trafił do Eibaru na wypożyczenie, w którym radzi sobie całkiem nieźle. Być może więc będzie z niego pożytek. W drużynie Valverde minuty zbiera również Carles Alena, który zadebiutował rok wcześniej. Obecnie jest najbliżej tego, by stać się ważnym elementem pierwszej drużyny. Czas najwyższy, ponieważ na początku stycznia obchodził 21 urodziny.
Jak już wspomnieliśmy – juniorzy, na których stawia Valverde nie zapowiadają się najgorzej, jeśli spojrzymy na ostatnie lata, ale nie zmienia to faktu, że obecnie nie są w stanie stanowić o sile drużyny. Nawet najlepszy z nich Carles Alena chyba jeszcze nie jest gotowy na rywalizację z topowymi drużynami w Europie. Nic więc dziwnego, że Barcelona ściąga piłkarzy, którzy przynajmniej na chwilę zapełnią pustkę. Transfery najpierw Paulinho, a ostatnio Arturo Vidala, Jeisona Murillo i Kevina-Prince’a Boatenga pomagają zapełnić lukę. A jak pokazał przypadek tego pierwszego mogą być strzałem w dziesiątkę. Arturo Vidal pomimo kilku problemów – przynajmniej teraz – wydaje się być dobrym wzmocnieniem. Jak będzie z Murillo i Boatengiem dopiero czas pokaże. Jeśli jednak okażą się niewypałem, strata finansowa będzie niewielka… Złudne jest przekonanie, że Barcelona zapędza się takimi transferami w kozi róg, ponieważ w większej liczbie pozyskuje piłkarzy, którzy mogą spędzić na Camp Nou wiele lat. Ba, niektórzy mają predyspozycje, by zostać legendami klubu.
Za kadencji Valverde kataloński klub pozyskał:
– Jean-Clair Todibo – 19 lat
– Moussa Wague – 20 lat
– Arthur – 21 lat
– Frenkie de Jong 21 lat
– Malcom – 21 lat
– Ousmane Dembele – 21 lat
– Celement Lenglet – 23 lata
– Nelson Semedo – 25 lat
– Coutinho – 26 lat
Owszem, Coutinho i Malcom na razie zawodzą, ale trudno powiedzieć, że Barcelona nie myśli o przyszłości. Wydaje się właśnie, że ma pełną świadomość, iż złote czasy akademii mogą nie powtórzyć się zbyt szybko. Sergio Busquets, Gerard Pique, Ivan Rakitić, Luis Suarez i Leo Messi wiecznie grać nie będą. Wreszcie odejdą na emeryturę, a wtedy ktoś inny będzie musiał wziąć odpowiedzialność na swoje barki. I patrząc na ostatnie ruchy transferowe Barcelony, kibice mogą być spokojni, że nie będą to gracze typu Vidala i Boatenga, którzy przybyli na Camp Nou, by załatać dziury.
Bartosz Burzyński
Fot. Twitter FC Barcelony