W ostatnim czasie oglądanie Miedzi Legnica jest jak słodzenie herbaty solą, względnie żucie gruzu. Mamy wrażenie, że w drużynie Dominika Nowaka, którą tak zachwycaliśmy się jeszcze jakiś czas temu, posypało się wszystko, co tylko posypać się mogło. Nie ma przypadku w tym, że “Miedzianka” przejęła od Zagłębia Sosnowiec pałeczkę z mianem najsłabszej defensywy ligi. Nie ma przypadku w tym, że wszystko przestało funkcjonować, gdy zupełnie wykruszył się środek pola. Wreszcie nie ma przypadku w tym, że po ósmej serii gier Cracovia traciła do Miedzi osiem punktów, a dziś ma nad legniczanami oczko przewagi. Nie ma w tym przypadku, bo drużyna Michała Probierza – powoli bo powoli, po drodze zbierając pucharowe bęcki w Niecieczy – wychodzi na prostą.
Totolotek oferuje kod bonusowy za rejestrację dla nowych graczy!
Powiedzmy sobie szczerze – nie jest tak, że Miedź przyzwyczaiła nas do regularnego punktowania. Wręcz przeciwnie, to była drużyna, która punkty traciła naprawdę często. Spójrzmy na początek sezonu – szczęśliwe zwycięstwo z wówczas beznadziejną Pogonią i trzy razy w łeb. Pomimo wszystko, chwaliliśmy dolnośląski zespół za to, że stara się grać w piłkę, czego od początku sezonu nie ukrywał trener. – Chcemy przenieść do Ekstraklasy pierwszoligową Miedź, która potrafi przejąć kontrolę nad meczem i dyktować warunki, niezależnie od rywala. Nie możemy się bać. Strach to największy czynnik paraliżujący w sporcie. U nas go nie będzie – mówił. Filozofia pozostała niezmienna, przyszły zwycięstwa z Jagiellonią i Zagłębiem, które pokazały, że bezkompromisowa droga, którą obrał Dominik Nowak, była słuszna.Dziś Miedź nie czaruje tak, jak w początkowej fazie sezonu. Przede wszystkim traci mnóstwo bramek, czego najlepszym przykładem ostatnie starcie i piątka od Śląska. Wiadomo, obrona od początku sezonu nie stanowiła monolitu, ale w ostatnim czasie zupełnie się posypała. Defensorzy sprawdzali, czy da się grać bez zginania nóg w kolanach i srogo się rozczarowali. Na tle Bozicia czy Kwame dobrze wyglądali nawet Polczak i Jędrych, co mówi wiele. Tydzień temu z kolei Zieliński, Osyra i Cruz urządzili sobie kółko wzajemnej adoracji, popełniając błąd za błędem, przy okazji potwierdzając, że obrony beniaminka nie zbawią.
Cracovia podtrzyma dobrą passę? LV Bet kusi kursem 2,05
A czy zbawi ją Aleksandar Miljković, nowy prawy obrońca z całkiem ciekawym CV – ale niegrający od pół roku – to się dopiero przekonamy, choć raczej jeszcze nie teraz, a póki co legniczanie będą skazani na Pawła Zielińskiego. Linię obrony uzupełnią najprawdopodobniej Cruz, Bartczak i Pikk, wszystko wskazuje na to, że Osyra sobie odpocznie. A, i Bozić musi przejść operację, wypada na około cztery tygodnie.
No ale dobra, defensywa to bardzo duży, ale nie jedyny problem Miedzi. W środku pola sezon zaczęła trójka Rafał Augustyniak, Marquitos i Omar Sanatana, ale każdy z nich zdążył się posypać, a w raz z nimi posypała się gra dolnośląskiej drużyny. Zaznaczaliśmy to już jakiś czas temu, fakty są dość brutalne.
Miedź z Augustyniakiem: 3 wygrane, 2 remisy, 2 porażki.
Miedź bez Augustyniaka: 0 zwycięstw, 1 remis, 5 porażek.
Miedź z Marquitosem: 3 zwycięstwa, 2 remisy, 5 porażek.
Miedź bez Marquitosa: 0 zwycięstw, 1 remis, 2 porażki.
Miedź z Santaną: 3 zwycięstwa, 1 remis, 3 porażki.
Miedź bez Santany: 0 zwycięstw, 2 remisy, 4 porażki.
Ich następcy – Borja Fernandez, Adrian Purzycki czy Fran Cruz, gdy gra w pomocy, siłą rzeczy prezentują się gorzej. Zerknijmy na noty, które mówią wszystko.
Borja Fernandez: 5, 5, 3, 4, 5, 3, 2.
Fran Cruz: 3, 3, 4, 2, 2.
Adrian Purzycki: 4, 2, 4, 3, 3.
Dodajmy do tego, że w związku z zapisami kontraktowymi nie zagra Mateusz Szczepaniak. Braki kadrowe są spore.
A czemu nie Miedź? Kurs na zwycięstwo legniczan w Totolotku – 3,80
Nie ma więc przypadku w tym, że gra Miedzi się posypała. Sześć meczów bez zwycięstwa, miano najgorszej defensywy ligi, brak środka pola. Problemy piętrzą się w zastraszającym tempie, przecież legniczanie wylądowali właśnie w strefie spadkowej.
W strefie spadkowej, z której dopiero niedawno uciekła Cracovia. Po przefatalnym początku sezonu (osiem meczów bez zwycięstwa), przyszło dziesięć punktów w pięciu meczach. Staniki nie latają, ale złapano choć namiastkę solidności. Inna sprawa, że dobre nastroje zmąciła pucharowa porażka z Termaliką. Po meczu – jeżeli nie oglądaliście, uwierzcie na słowo – na który nie dało się patrzeć na trzeźwo, tak był słaby. Zawiedzenia na konferencji prasowej nie krył Michał Probierz. – Gdybyśmy spotkali się we wtorek to nastroje byłyby inne. Wciąż jest we mnie dużo złości, bo nie tak sobie wyobrażaliśmy mecz z Termaliką – przyznawał.
Z drugiej strony, szkoleniowiec Pasów mógł ostatnio nieco odetchnąć, bo mała poprawa wyników sprawiła, że przestał wyglądać jak zbity pies. Odżył po zwycięstwie z Górnikiem Zabrze dwa tygodnie temu. Zapewniał, że jego zespół może i zaliczył bardzo słabe wejście w sezon, ale teraz jest na dobrej drodze, by wygrzebać się z fatalnego położenia i rozpocząć marsz w górę tabeli.
Jeszcze kilka tygodni temu nie przeszłoby nam to przez klawiaturę, ale wydaje się, że Miedź jest obecnie idealnym rywalem do podtrzymania zwycięskiej ligowej passy.
Fot. FotoPyk