Kojarzycie ten południowy styl komentatorów telewizyjnych, kiedy przez kilkadziesiąt sekund piekielnie wydzierają się po strzelonym golu? No, rzadko są ku temu naprawdę okazje. Jeszcze rzadziej zdarzają się takie spotkania, jak to dzisiejsze, przed momentem zakończone. Las Palmas kontra Cordoba. Finałowy baraż o awans do hiszpańskiej La Liga. Mecz rewanżowy (w pierwszym 0:0). Tutaj gospodarze w doliczonym czasie gry już prowadzą, za moment po 12 latach wrócą do elity. Zdaniem kibiców, to właściwie już wrócili…
A zresztą – nie będziemy zanudzali, tylko oddamy w wasze ręce materiał do analizy. Obejrzyjcie koniecznie.
Bayern Monachium – Manchester United? No, coś w ten deseń. Z tą jednak różnicą, że Bayern nie grał wtedy u siebie, cały stadion nie został zdominowany przez własnych kibiców, a ci nie zaczęli wbiegać na murawę. No właśnie, to wbiegnięcie… Coś nam się wydaje, że dziś cała Hiszpania zadaje sobie pytanie: a gdyby poczekali jeszcze te kilkadziesiąt sekund? Gdyby wstrzymali się z fetą, przerywaniem meczu, a przede wszystkim przeszkadzaniem piłkarzom?
Jeśli fani Las Palmas szukają teraz winnych, to chyba muszą szukać też wśród samych siebie.