Dwunastu-trzynastu pomocników w składzie, a w formie może pół rozgrywającego. Po Cracovii spodziewaliśmy się przyzwoitej inauguracji sezonu, czekaliśmy na podtrzymanie dyspozycji Hernandeza czy eksplozję talentu Dimuna, tymczasem to linia pomocy jest największym hamulcowym “Pasów”. Michał Probierz mówi wprost – mieliśmy wytypowanych pomocników do ściągnięcia, ale oni zmienili już kluby i teraz trwa poszukiwanie kogoś, kto tę pomoc jednak wzniesie na wyższy poziom.
Dwie porażki i słabą postawę Cracovii na początku sezonu można zrzucić na karb odejścia z klubu Krzysztofa Piątka, zabiadolić “kiedyś to Krzysiu brał piłkę i strzelał, a teraz nie ma komu” i tyle. Ale byłoby to podejście zbyt prymitywne i zbyt powierzchowne. Problem “Pasów” na starcie sezonu nie tkwi w napastniku. Gerard Oliva co ma, to wykorzysta. We Wrocławiu świetnie wykorzystał podanie Budzińskiego i strzelił gola, w Poznaniu nie miał choćby pół okazji strzeleckiej. Naszym zdaniem po tych dwóch kolejkach największych rozczarowaniem w krakowskim zespole jest linia pomocy, z którą wiązaliśmy duże nadzieje. A tutaj jak z randką na Tinderze – na zdjęciu było fajnie, ale weryfikacja okazała się brutalna.
Doliczyliśmy się trzynastu pomocników w kadrze Cracovii. Takich, których powinniśmy brać pod uwagę przy powoływaniu meczowej osiemnastki i późniejszym ustalaniu wyjściowej piątki grającej w środku pola. Odsuwamy na bok juniorów, bo po prostu nie sposób nam ocenić, na co tych chłopaków stać. I co? No i jajco. Chyba tylko Marcin Budziński pokazał w tych dwóch meczach, że można na niego liczyć.
Przede wszystkim jesteśmy rozczarowaniu Culiną i Dimunem. Szczególnie po Chorwacie spodziewaliśmy się więcej – przyzwoite CV (Włochy, Rijeka, Lugano), w pewnym momencie był gwiazdą ligi szwajcarskiej i nie chodzi o czasy, gdy po boisku biegał jeszcze Jacek Krzynówek. Potem doznał kontuzji i wyhamował, ale można było zakładać, że po 2-3 miesiącach w Krakowie odbuduje się. Tymczasem mamy rozczarowanie na całej linii. Po prostu nie ma gościa. Nie potrafimy przypomnieć sobie jakiegoś zagrania, którym zaimponował nam wiosną, podobnie jak teraz w starciach ze Śląskiem i Lechem.
Dimun nowy sezon zaczął źle. A przecież chłopak miał naprawdę niezłą wiosnę i wydawało się, że teraz zrobi krok naprzód. W niedzielę zobaczyliśmy też Jakuba Serafina i widać, że piłka mu nie przeszkadza (widzieliśmy to już w I lidze i w epizodach w Lechu), ale ma sporo do poprawy jeśli chodzi o zagrania między liniami defensywy rywala oraz we własnej pracy w destrukcji. Zachowanie przy golu na 0:1? D-R-A-M-A-T.
Póki co zgaszony jest też Javi Hernandez (jedna z najlepszych dziesiątek poprzedniego sezonu), a tylko na przebłyski stać było do tej pory Marcina Budzińskiego. O, jak chociażby ten przy asyście do Olivy we Wrocławiu. – Marcina biorę pod ochronę, bo nie grał w ostatnim czasie regularnie. Kuba Serafin też dawno nie rozegrał całego spotkania. To zupełnie inna linia pomocy niż to mieliśmy wcześniej ustalone – tłumaczy Probierz.
Bo faktycznie – trener “Pasów” ma też pecha. W pierwszym spotkaniu Danek złamał rękę i czekają go dwa miesiące odpoczynku od piłki, kontuzji doznał też Siplak, wciąż niezdolny do gry jest Dąbrowski, a z Covilo to w ogóle nie wiadomo co dalej będzie (póki co jest na “urlopie”). Trudno szukać tu optymistycznych wątków dla fanów Cracovii. No, chyba że Hernandez znów złapie ten swój luz, Budziński przypomni sobie o rakietach ziemia-bramka, a Zorrilla okaże się odkryciem ligi.
– To wszystko spadło na nas nagle. Mieliśmy wcześniej zawodników na oku, których szło ściągnąć, ale dziś oni zmienili już kluby. Ale tak, szukamy zawodników, by wzmocnić zespół też pod tym kątem – przyznaje trener drużyny, która w tej chwili zamyka tabelę.
I zasadniczo wcale nie dziwimy się, że w gabinetach przy ul. Kałuży poważnie myśli się o ściągnięciu kogoś, kto doda jakości drugiej linii Cracovii. Bo póki co to raczej taka pomoc drogowa niż pomoc na miarę walki o puchary.
fot. 400mm.pl/Jakub Gruca