22 lata. W piłce to już chyba nawet więcej niż wieczność. Wydawało się, że Arsene Wenger już nigdy nie ustąpi ze stanowiska, że już zawsze będzie trenerem Arsenalu, niezależnie od wyników, stylu gry czy prowadzenia klubu. Dlatego dosłownie kilka chwil temu, gdy Arsenal wydał oświadczenie zatytułowane „Merci Arsene!”, piłkarski świat zaczął sprawdzać, czy witryna nie padła ofiarą hakerów lub też czy w Wielkiej Brytanii nie wypada dzisiaj jakieś święto – odpowiednik naszego prima aprilis.
Ale mijają minuty i nie, nikt nie dementuje. Wszystko wskazuje na to, że po ponad dwóch dekadach legendarny szkoleniowiec żegna się z drużyną z północnego Londynu. Z oficjalnym komunikatem możecie możecie zapoznać się tutaj (KLIK!).
Co teraz czujemy? Szok? Na pewno. Niedowierzanie? Także, ponieważ informacje o tym, iż Francuz ma opuścić The Emirates latem tego roku pojawiały się od dłuższego czasu, aczkolwiek często przyjmowaliśmy je z przymrużeniem oka. No bo ile razy na przestrzeni ostatnich lat czytaliśmy, że to już ten moment, teraz na pewno Wenger zostawi Arsenal, za chwilę nie będzie go w klubie, a potem… Bach, parafka pod nową umową i jedziemy dalej. Czasem nie było wiadomo w jakim kierunku, czasem nie było jasne, z jaką prędkością, ale jedziemy!
THOMAS TUCHEL FAWORYTEM DO OBJĘCIA ARSENALU – KURS 4,50 W LV BET!
I to był właśnie ten problem z legendarnym trenerem. Poprzez długowieczność sam zaczął burzyć własny monument. Z pomnikowej postaci stał się osobą postrzeganą raczej jako groteskowa. Nikt oczywiście nie odbierał mu dawnych zasług, ale też nie wierzył w obietnice o przywróceniu Kanonierom dawnej świetności. Było ich tyle, a konkretów tak mało… A z czasem, pomimo wzmacniania kadry, pod względem poziomu prześcignął go przecież Tottenham, a także Liverpool. Top4 przestało być dla jego drużyny strefą komfortu. FA Cup zdobyte 3 razy w ostatnich 4 latach? Ok, bardzo fajne fanty, ale niestety każdy kibic The Gunners postrzegał je jako puchary pocieszenia. Tych oczekiwanych sukcesów, czyli mistrzostwa Anglii lub triumfu w Europie, Wenger przez lata nie potrafił im dać. Być może zrobi to jeszcze na zakończenie swojej przygody na The Emirates, ale w półfinale na drodze stanęło mu Atletico.
ZNÓW FRANCUZ, ZNÓW LEGENDA? THIERRY HENRY NOWYM TRENEREM ARSENALU – KURS 12,00 W LV BET!
Francuz zawsze powtarzał, iż jest w stanie konkurować na najwyższym poziomie, ale najwidoczniej wreszcie przestał oszukiwać sam siebie. Bo że kit wciskał kibicom, to wiedzieliśmy już wszyscy. Świadomie czy nie – jego zapewnienia o kolejnych pomysłach na wyjście ze stagnacji okazywały się bajkami. Czy zatem będziemy żałowali jego odejścia? Oczywiście, będziemy. Ale trzeba też od razu przyznać, że trzykrotnie mocniej rozpaczalibyśmy kilka sezonów wstecz, gdy Wenger pozostawał wyłącznie legendą Arsenalu, nie człowiekiem, który przyczynił się do marazmu tego zasłużonego klubu.
Przykro to trochę pisać, ponieważ wciąż mamy na myśli jednego z największych trenerów w historii, aczkolwiek kiedy porównamy okoliczności, w jakich z Kanonierami żegna się Arsene, z tymi, które towarzyszyły Sir Alexowi Fergusonowi, gdy przechodził na emeryturę… No nie, to się po prostu nie pokrywa w żaden sposób. Szkot kończył karierę może nie w szczytowym momencie, ale jednak zostawiał Manchester United w absolutnym topie, zdobywając na koniec mistrzostwo Anglii, a także notując w poprzednich latach kilka innych, znaczących sukcesów. Z jego Czerwonymi Diabłami było odwrotnie – miał przeciętny skład, z którego potrafił wykrzesać 200% mocy, zaś Wenger wydaje się mieć mocną ekipę, lecz jakby nie umiał wydobyć z niej choćby połowy potencjału.
Dziś jednak chyba trzeba się powstrzymać od rozliczeń z ostatnimi trzema sezonami Arsenalu. Lepiej cofnąć się odrobinę głębiej, do czasów, gdy Francuz dokonał rzeczy naprawdę wielkich. Dziś wypada jedynie dziękować za wkład w historię futbolu.
Za każde z trzech mistrzostw Anglii.
Za The Invincibles.
Za każdy z siedmiu Pucharów Anglii.
Za każdą z siedmiu Tarcz Wspólnoty.
Za dojście do finału Ligi Mistrzów w sezonie 2005/06.
Za wypromowanie wielu piłkarzy światowej klasy oraz odrestaurowanie kilku innych.
Czy powinien był zejść ze sceny wcześniej? Pewnie powinien. Cała frustracja fanów The Gunners, wylewająca się z nich praktycznie w każdy możliwy sposób, setki banerów z napisami „#WengerOut”… Wszystko to działo się nie bez powodu. Wśród fanów Kanonierów naturalnym więc będzie więc poczucie satysfakcji z tego, iż w końcu przestaną oglądać Francuza dyrygującego zawodnikami spod linii bocznej. Ale jednocześnie zapewne, tak jak i my, poczują pustkę. Odchodzi 20 lat historii. Odchodzi kilkanaście lat sukcesów. Odchodzi nie tylko wielki trener, ale też filozof futbolu, który wielokrotnie wyprzedzał swoje czasy, nawet jeśli na końcu sam przestał nadążać za trendami.
JOACHIM LOEW W ARSENALU? KURS 7,00 W LV BET!
Co teraz? Ostatnie lata oswoiły nas z myślą, że piłka nożna sobie poradzi. Skoro poradziła sobie bez Fergusona, bez Tottiego i nawet bez Łukasza Surmy, to poradzi sobie i bez Wengera. Inaczej sprawa ma się z Arsenalem. Po raz pierwszy od czasów Euro 1996, gdy gole strzelali Stuart Pearce i Ally McCoist, Arsenal będzie miał innego trenera. Po raz pierwszy w epoce Internetu i smartfonów, szefem będzie ktoś inny niż siwy Francuz. To rewolucja większa, niż wymiana całego składu.
Fot. NewsPix.pl