Reklama

1:6 z Hiszpanią… Tej Argentynie nawet “święty Boże nie pomoże”

redakcja

Autor:redakcja

27 marca 2018, 23:59 • 5 min czytania 49 komentarzy

Spodziewaliśmy się, że Hiszpanie mogą w tym meczu dominować, zwłaszcza, że Argentyńczycy nie wyszli na dzisiejszy mecz najmocniejszym składem. Przewidywaliśmy, iż to La Roja wygra, wszak ogólnie i indywidualnie jest w znacznie lepszej formie, nawet pomimo niezbyt dobrego meczu z Niemcami. Ale chyba nikt nie przewidywał aż tak wielkiego wpierdzielu, jaki dostali podopieczni Jorge Sampaolego…

1:6 z Hiszpanią… Tej Argentynie nawet “święty Boże nie pomoże”

Hiszpania zaczęła tak samo jak w swoim ostatnim spotkaniu – na dużej intensywności, szybkości, z wysokim pressingiem. Zastanawialiśmy się tylko czy starczy jej sił na 90 minut? Argentyna na początku próbowała wykorzystać błędy zawodników La Roja, błyskawicznie przechodząc do ataku po odbiorze piłki. Szkoda tylko, że Higuain dziś znów był typowym Higuainem – jakim cudem mógł nawet nie zagroził De Gei w 8. minucie? Wygrał walkę o pozycję, stanął twarzą w twarz z golkiperem Manchester United i… nieczysto trafił w piłkę, którą uderzył po koźle. A wystarczyło tylko przyłożyć nogę.

Zamiast tego, po akcji z niczego, parę minut później pokonany został Sergio Romero. Najpierw Andres Iniesta dopadł do piłki, podał ją do Asensio, do którego wybiegł jeden z obrońców. W wolną przestrzeń ruszył Diego Costa, który uderzył skutecznie, choć nawet nie miał okazji się cieszyć. Ułamek sekundy po strzale wjechał w niego Bustos, z drugiej strony wpadł na niego Romero, a napastnik Atletico padł na murawę wyjąc z bólu. Bramkarz MU również  niedługo potem musiał opuścić murawę kosztem Willy’ego Caballero.

Jorge Sampaoli i jego poprzednicy wielokrotnie testowali różnych zawodników z rodzimej ligi i przeważnie wyglądało to tragikomicznie, jak na przykład w przypadku Lucasa Pratto. Dlatego też z dystansem podchodziliśmy do dzisiejszego występu Maximiliano Mezy, zawodnika Independiente, ale ten akurat zaprezentował się naprawdę dobrze i może warto będzie brać go w przyszłości pod uwagę w kontekście kadry. Bo raz, że koledzy mieli do niego zaufanie jakby grał z nimi od dawien dawna, a dwa, iż faktycznie robił różnicę dryblingami oraz dynamiką.

Ale znów – kiedy Albicelestes nieco się rozkręcili, drugi cios wyprowadzili podopieczni Lopeteguiego. Obrona Argentyny nie zdążyła się właściwie zorganizować, zanim Asensio dośrodkował z prawej strony po ziemi w kierunku Isco. A Bustos, który miał go kryć, kompletnie to sobie odpuścił, przez co gracz Realu wyszedł na czystą pozycję i bez problemu pokonał Caballero.

Reklama

Od tamtego momentu zdecydowanie dominowała La Roja, jej oponentom zaś zdecydowanie opadł entuzjazm. No i też trzeba przyznać, że sami Hiszpanie dobrze neutralizowali zagrożenie płynące ze strony ekipy Sampaolego. Dość powiedzieć, iż dopiero w 39. minucie wywalczyła ona swój pierwszy rzut rożny i właśnie w ten sposób doprowadziła do strzelenia gola kontaktowego. Nie popisał się w tej sytuacji Sergio Ramos, który miał pilnować Otamendiego, jednak znalazł się od niego za daleko, dzięki czemu stoper Manchesteru City mógł skutecznie uderzyć głową po dośrodkowaniu Banegi.

Był to jednak jeden z naprawdę niewielu błysków Evera w tym meczu. No cóż, to typowe dla niego, że jednego dnia potrafi dyrygować grą całej drużyny, a drugiego czaruje co najwyżej niczym David Copperfield – znika i nie wiadomo za żadne skarby świata co zrobić, żeby znów go uaktywnić. To bardzo ryzykowne bazować na tak chimerycznym rozgrywającym, choć gdy się nie ma co się lubi…

Sampaoli na pewno życzyłby sobie, aby Banega posyłał takie piłki jak choćby Iniesta przy golu na 3:1, kiedy to Don Andres dogrywał do Iago Aspasa, który w przerwie zastąpił Diego Costę. Napastnik trochę za daleko wypuścił się, chcąc minąć czekającego na niego na skraju pola karnego Caballero, ale potem zachował się przytomnie – nie ładował w bramkę na pałę, tylko dograł do wchodzącego w drugie tempo Isco, a ten strzelił podał piłkę do bramki obok golkipera Chelsea. Chwilę potem załamanych Argentyńczyków dobił Thiago Alcantara, który po dograniu Isco do Aspasa dopadł do przepuszczonej piłki i umieścił ją w siatce.

Czy gdyby scenariusz tego meczu przebiegał inaczej, Samapoli dałby szansę Cristianowi Pavonowi oraz Lautraro Martinezowi? Trudne pytanie, ale skoro już praktycznie wszystko było rozstrzygnięte, to tym samym trafiła się dobra okazja, by przetestować dwóch młodych, gniewnych i utalentowanych z ligi argentyńskiej, których zapewne niebawem zaczniemy regularnie oglądać w Europie. Czuli się jednak nie mniej zagubieni niż ich koledzy z rozegrania oraz ataku, wszak ich przeciwnicy wciąż dominowali, wykorzystując kolejne błędy Albicelestes.

Takie jak na przykład ten w 74. minucie, kiedy asystę przy golu Aspasa zaliczył… De Gea. Golkiper posłał długie podanie w kierunku napastnika Celty, obrońcy źle obliczyli tor lotu piłki, a Iago wszedł sam na sam. Caballero jeszcze desperacko wyszedł z bramki, lecz nie udało mu się powstrzymać przeciwnika, a za chwile piłką wturlała się do jego bramki. Minutę później było już 6:1, a piłkę stracił Otamendi – przy rozegraniu trafił wprost w Isco, futbolówka trafiła do Aspasa, który po paru chwilach odegrał ją ponownie do pomocnika, a ten, zgubiony również przez stopera City, skompletował hattricka. On może być pewny wyjazdu na mundial, lecz tym meczem również Iago powinien na dobre przekonać do siebie Lopeteguiego i zająć miejsce Moraty, zwłaszcza jeśli ten do końca sezonu będzie w tak słabej formie.

Można psioczyć, że pewnie ten mecz ułożyłby się inaczej, gdyby zagrał w nim Messi, ale sorry, na taki kabaret w obronie to nawet „święty Boże nie pomoże”. To samo zresztą dotyczy Di Marii – obaj zapewne lepiej pociągnęliby ofensywę swojej drużyny, lecz przecież nie powstrzymaliby defensorów przed popełnianiem kolejnych, czasem wręcz absurdalnych błędów. Powoli już kończą nam się pomysły na to co by mogło pomóc w odbudowaniu wielkości Albicelestes. Problem w tym, że rozwiązania nie potrafią znaleźć również kolejni selekcjonerzy, w tym Sampaoli, który przecież miał okazać się cudotwórcą.

Reklama

Hiszpania 6:1 Argentyna (2:1)
1:0 Costa 12′
2:0 Isco 27′
2:1 Otamendi 39′
3:1 Isco 52′
4:1 Thiago 55′
5:1 Aspas 73′
6:1 Isco 74′

Najnowsze

Ekstraklasa

Mocny transfer wewnętrzny w Ekstraklasie? Legia zainteresowana młodym obrońcą

Szymon Janczyk
0
Mocny transfer wewnętrzny w Ekstraklasie? Legia zainteresowana młodym obrońcą
Inne kraje

Chińska potęga utopiona w korupcji. Kłamstwa, zastraszanie i dożywocia

Szymon Piórek
0
Chińska potęga utopiona w korupcji. Kłamstwa, zastraszanie i dożywocia
Ekstraklasa

Chciała go Legia, on wreszcie błyszczy w Lechu. „Może grać w reprezentacji Portugalii”

Jakub Radomski
1
Chciała go Legia, on wreszcie błyszczy w Lechu. „Może grać w reprezentacji Portugalii”

Komentarze

49 komentarzy

Loading...