Sposób na życie po zakończeniu kariery – Branch skazany za handel narkotykami

Wczoraj opisywaliśmy zabójcę, który wraca do piłki, dziś gościa, który raczej już sobie nie pokopie. Michael Branch nigdy nie był jakimś szczególnie wybitnym piłkarzem, ale zwiedził takie kluby jak Everton, Manchester City, czy Wolverhampton. I to nie tak jak Świerczewski Birmingham, ale nawet z pewnymi sukcesami. Co nie zmienia faktu, że najbardziej znany stał się po tym golu.

Jak widać od małego Michael nieszczególnie przejmował się obyczajami, przepisami, czy konwenansami. Swój – według angielskich dziennikarzy – spory talent roztrwonił, co sezon schodząc coraz niżej i niżej, aż do Burscough, angielskiej siedemdziesiątej czwartej szóstej ligi. Po pewnym czasie naszła go refleksja nasuwająca skojarzenia z nowym sekretarzem generalnym PZPN-u, Maciejem Sawickim – Michael uświadomił sobie bowiem, że w futbolu może być co najwyżej przeciętniakiem. Zmienił więc branżę, lecz zamiast – wzorem Sawickiego – kończyć kolejne uczelnie, Branch od razu zaatakował biznes.

Sprzedawał kokainę (zanieczyszczenie około 18%, czyli towar pierwszej klasy), amfetaminę, prawdopodobnie również inne narkotyki. Wystarczyły jednak same białe proszki – dwie udowodnione transakcje pozwoliły posadzić Brancha na… 7 lat. Bezprecedensowy wyrok, jak na byłego piłkarza. Dowód na to, że angielskie sądy nie patrzą na status społeczny, lub wręcz odwrotnie – że Branch był po prostu miernym piłkarzem.

– To postać, która powinna być wzorem. Tymczasem będzie pokazywać, że narkotyki to nie droga do życia celebryty i sukcesu finansowego, ale wprost do więziennej celi – skomentował rzecznik prasowy policyjnego wydziału do spraw przestępczości zorganizowanej. My wciąż widzimy szansę. Branch zawsze może rozpocząć prace nad autobiografią. Znając perypetie angielskich piłkarzy-chuliganów – mielibyśmy kawał dobrej lektury…

Na zdjęciu: Branch w pogoni za lepszej jakości życiem.