Przechodzi moje pojęcie, jak w XXI wieku można mieć uprzedzenia rasowe i nie wstydzić się ich demonstrować publicznie. Każda agresja jest zła i należy ją tępić, ale nienawiść ze względu na pochodzenie czy przynależność do jakiejś grupy etnicznej to najniższy poziom skurwiałego zezwierzęcenia. Ci, którzy wydają małpie odgłosy na stadionach, ci którzy na demonstracjach krzyczą „ruska kurwa”, ci, którzy z białą dumą na pysku świecą swoimi łysymi pałami na zamkniętych nazistowskich imprezach u pewnego znanego podlaskiego biznesmena – powinni być trzymani w klatkach i pokazywani w telewizji jako ciekawostka naukowa – by ludzie zobaczyli, do jakiego podczłowieczeństwa (cóż za ironia losu dla tych samozwańczych ubermenschów!) można się doprowadzić.
(…)
Dlaczego Kraków potrafi wykorzystać swój wielki wielokulturowy potencjał i miejscowy obwarzanek uczynić wręcz symbolem miasta, a w Białymstoku nikt nie sprzedaje legendarnych żydowskich precli sprzed wojny, o których opowiadał sam Spielberg? Odpowiedź jest prosta. Nawet, gdyby ktoś taki sklep otworzył, a wzdłuż Rynku Kościuszki pojawiły się pretzel-kramy (nota bene – słowo „kram” pochodzi z języka jidysz), szybko spotkałoby się to z reakcją tępych troglodytów, którzy w wolnych chwilach plują na swojego czarnoskórego piłkarza.
Aby przeczytać całość, kliknij TUTAJ.
Jeśli chcecie opublikować swój tekst w dziale „Blogi kibiców”, wyślijcie go mailem na [email protected].
