Michał Listkiewicz, czyli od jednej czarnej owcy do jednej krytycznej sytuacji

Im bliżej wyborów, tym bardziej Michał Listkiewicz błyszczy w mediach. Jak można wywnioskować, jest z siebie bardzo zadowolony. Dzisiaj zdobył się nawet na krótkie podsumowanie swojej prezesury (za sport.pl): – Za mojej kadencji była jedna wielka krytyczna sytuacja – afera korupcyjna, ale poza tym nie mam sobie nic do zarzucenia.
No, poza tym, to zupełnie nic. Zawinięto pół ligi, działacze chodzili do pracy ze szczoteczkami do zębów, na wszelki wypadek znikali z domów przed szóstą rano, więźniarki do Wrocławia zwoziły sędziów, piłkarzy i trenerów, kluby karano degradacjami, a Listkiewicz mówi „jedna krytyczna sytuacja, poza tym nic”.

A co się szczypać, panie Michale! Od razu powiedzmy – jedna czarna owca!

Do tego stopnia zbagatelizować aferę korupcyjną może tylko ktoś niespełna rozumu. To tak jakby szefowie Lehman Brothers powiedzieli: – Za naszej kadencji była jedna krytyczna sytuacja – zbankrutowaliśmy, ale poza tym nie mamy sobie nic do zarzucenia. To tak jakby kapitan Titanica ogłosił: – Za mojej kadencji była jedna krytyczna sytuacja – pierdolnęliśmy w górę lodową, ale poza tym nie mam sobie nic do zarzucenia.

Gościu, polska piłka przeniosła się na więzienne prycze, ciebie w sprawie Widzewa do dziś ciągają po sądach, a ty mówisz, że w sumie było ok? I jeszcze wyliczasz błędy Grzegorza Laty? Ł»e przez niego piłka ma fatalny wizerunek? A za twoich czasów to niby miała lepszy? Ludzie mają słabą pamięć, ale NIE AŁ» TAK SŁABÄ„.

PS Listkiewicz po powrocie z Japonii dalej w pocie czoła pracuje na rzecz pierwszej ligi, której jest przecież prezesem. Jak sam zapowiedział, teraz jedzie do Serbii, potem na Białoruś i wróci do kraju tuż przed wyborami na prezesa PZPN, po których ma nadzieję na stanowisko wiceprezesa ds. zagranicznych. Jeszcze raz gratulujemy klubowym działaczom postawienia na właściwego konia.