O tym, że Genua nie jest zwyczajnym klubem zdążyliśmy się już przekonać. A to kibice nakażą piłkarzom zdjąć koszulki, a to pół klubu otrzymuje wyroki za ustawianie meczów. Tym razem, po raz 153. w tej dekadzie, zawieszony został prezes klubu, Enrico Preziosi.
Ekscentryczny producent zabawek z Włoch kartoteką kryminalną mógłby spokojnie rywalizować z większością zagranicznych raperów, tyle że w miejsce wymuszeń i pobić, znalazłyby się tam przekręty gospodarcze i finansowe. Cztery miesiące zawieszenia i 100 000 euro grzywny za szwindle w Como, 5 lat za ustawianie meczów, grzywny za manipulowanie ceną piłkarzy, fałszywe konta… To tylko wycinek z szalonego życia Preziosiego.
Ostatnio otrzymał prezent w postaci sześciu miesięcy odpoczynku od futbolu, tym razem w charakterze dodatkowej kary za mecz z 2004 między Genuą i Wenecją. Tłumaczenia Preziosiego w tej sprawie były dość urocze, biorąc pod uwagę jego wcześniejsze grzechy i grzeszki.
– Zawsze szanowałem prawo i to trochę dziwne, że po tylu latach dostaję zakaz przychodzenia na mecze piłkarskie. Ponieważ jestem „niebezpieczny”?! Może po prostu zdenerwowałem zbyt wielu ludzi – skomentował swoją karę Preziosi i – jak przystało na człowieka szanującego prawo – zupełnie olał swój zakaz. W pierwszej kolejce Serie A zasiadł na trybunach w Genui podczas meczu z Cagliari. Policja zauważyła jego obecność i natychmiast wszczęto kolejne śledztwo.
W tym tygodniu, na wyjątkowo atrakcyjnym spotkaniu z Juventusem, też nie mogło go zabraknąć. „Szanujący-Prawo” Preziosi tym razem był jednak nieco sztywny.
Znając Włochów, szczególnie tych związanych z piłką – to jeszcze nie jest ostatnie słowo szalonego prezesa Genui.
