Reklama

Żyro wrócił do gry po 505 dniach pauzy. Na początek asysta

redakcja

Autor:redakcja

24 sierpnia 2017, 11:17 • 2 min czytania 40 komentarzy

505 dni! Tyle pauzował Michał Żyro po bandyckim wślizgu Antonego Kaya z kwietnia zeszłego roku, po którym Polak doznał poważnego uszkodzenia wielu więzadeł w kolanie. Dopiero wczoraj zaliczył swój pierwszy po przerwie oficjalny mecz w pierwszej drużynie Wolverhampton. Skrzydłowy zameldował się na boisku w 74. minucie gry, jego zespół pokonał w Pucharze Ligi Southampton 2:0, a on sam zaliczył asystę przy drugim golu.

Żyro wrócił do gry po 505 dniach pauzy. Na początek asysta

Rany, 505 dni… Przypomnijmy, jak w ogóle do tego wszystkiego doszło. Przed wami klasyczny faul na żółtą kartkę (bo tak przewinienie zostało wycenione przez arbitra):

Podczas gdy Michał Żyro przechodził żmudną rehabilitację, jego oprawca kopał w najlepsze. Zaliczył 52 mecze, a w jego karierze sporo się pozmieniało. Najpierw bowiem – na nieszczęście Polaka – występował w Championship, w kolejnym sezonie już w League One, by obecnie dumnie reprezentować klubowe barwy w League Two. Na tym jednak polega urok zaplecza najwyższej klasy rozgrywkowej w Anglii, że z zawodnikami utalentowanymi i dobrze rokującymi na przyszłość grają też butcherzy pokroju Kaya, i że ścieżki tych piłkarzy – mających tak różne pomysły na swoją grę i karierę – często przecinają się właśnie w Championship.

Reklama

Te 505 dni Żyry pokazują też głupotę i niesprawiedliwość przepisu, który nie pozwala jakimkolwiek komisjom na interwencję, kiedy sędzia widział przewinienie i wycenił je na żółtą kartkę. To nic innego, jak parasol ochronny dla rzeźników, który otwierają nad nimi nieudolni sędziowie. A takim z pewnością był w tamtym meczu Mark Heywood, który – pod względem prowadzenia swojej kariery – poszedł śladami Kaya. Po feralnym dla Żyry meczu jeszcze tylko raz prowadził spotkanie w Championship, by później kontynuować gwizdanie już tylko w League One i League Two.

Ale też zostawmy już tamte sprawy, bo najważniejsze, że Żyro wreszcie doszedł do siebie. Ponownie wystąpił w dorosłej drużynie Wolves i pokazał się z bardzo dobrej strony. W 87. minucie wczorajszego meczu podciągnął z piłką naprawdę spory kawałek i ładnie odegrał do Wilsona, który ustalił wynik spotkania. Zobaczcie zresztą sami (od 2:15):

Oby więc teraz Michał pomału wracał do formy, jaką pokazywał na początku swojej przygody w Wolverhampton, kiedy to w dwóch pierwszych meczach w Championship strzelił trzy gole. Życzymy mu tego tym bardziej, że świetnie pamiętamy pecha, jaki go prześladował w dotychczasowej karierze.

Najnowsze

Komentarze

40 komentarzy

Loading...