Trzy lata temu pobił rekord Cristiano Ronaldo, stając się najmłodszym portugalskim piłkarzem wystawionym w meczu Ligi Mistrzów. Dwa lata temu został najmłodszym kapitanem w historii Champions League. Mniej niż miesiąc temu The Sun donosił: „Chelsea i Liverpool walczą o cudownego dzieciaka Rubena Nevesa z Porto”. Dziś już niemal przesądzone jest – co potwierdza nawet oficjalne konto klubu na Twitterze – że Neves zostanie rekordowym wzmocnieniem… Wolverhampton. Ekipy grającej drugi rok z rzędu w Championship.
Nuno has told the media that he expects the signing of Ruben Neves to go through.
— Wolves (@Wolves) 5 lipca 2017
O co w tym wszystkim chodzi i czy ktoś stroi żarty na naprawdę ogromną skalę?
Od razu odpowiemy na drugą część pytania – nie, to nie spóźnione prima aprilis, a Ruben Neves faktycznie za moment podpisze kontrakt na Molineux. Diament z akademii FC Porto, na którego dalsze szlifowanie chrapkę miało pół Europy, faktycznie pogra na drugim poziomie rozgrywkowym w Anglii. Zamiast przebierać się obok – strzelamy – Edena Hazarda czy Philippe Coutinho, dostanie szafkę gdzieś między Michałem Żyro a Barrym Douglasem.
Ale… jak to?
Aby rzucić nieco światła na całą sprawę, cofnijmy się do czerwca poprzedniego roku. Czyli do chwili, w której kibice Wolverhampton poznali nowych właścicieli swojego klubu. Chińska grupa inwestycyjna o nazwie Fosun, którego właścicielem jest niejaki Guo Guangchang, czy – jak kto woli – chiński Warren Buffet, jak nazwał go Forbes.
Moglibyśmy przedłużać, opisywać jak przekształcił Fosun z konglomeratu w grupę inwestycyjną – generalnie długo pisać o 20. najbogatszym Chińczyku i 226. najbogatszym człowieku na świecie według Forbesa. Tylko że żeby wyjaśnić, dlaczego Neves wybiera akurat Wolverhampton, wystarczy jedno zdjęcie.
Nikogo nie może więc dziwić, że trenerem Wolverhampton został ogłoszony wraz z końcem maja Nuno Espirito Santo, z którym Jorge Mendesa (jeśli nie poznaliście, to on jest na zdjęciu po prawej) łączą bardzo bliskie stosunki – w końcu był jego pierwszym klientem. Tak jak fakt, że właśnie w zespole Wanderers Mendes zdecydował się ulokować Nevesa.
Po pierwsze – Neves po wejściu z buta w dorosłą piłkę, zaczął się nieco cofać w rozwoju. W debiutanckim sezonie zagrał dla Porto 37 meczów, w kolejnym 38, ale już w ostatnich rozgrywkach – zaledwie 18 spotkań. Co ciekawe zaczął grać mniej u… Nuno Espirito Santo. Który doprowadził młodego wciąż piłkarza do łez, gdy w meczu eliminacji Ligi Mistrzów z Romą jako trzeciego zmiennika wprowadził nie Nevesa, a Evandro.
W związku z rzadszymi występami, rzucenie Nevesa od razu na głęboką wodę mogłoby się dla niego skończyć zatonięciem, a dla Mendesa – pożegnaniem z przyszłymi prowizjami. A tak – idzie do klubu, gdzie granie powinien mieć zaklepane. Do prezesa, który jest przyjacielem jego agenta. Do trenera, który go zna i który jednocześnie nie będzie mieć już takiego bólu głowy jak w FC Porto, gdzie na pozycji obiecującego Nevesa grał zwykle świetny tu i teraz Danilo Pereira.
Można się domyślać że decydujący o szokującej transakcji jest jednak powód drugi. Mendes. Nie ma przypadku w tym, że podium listy rekordowych transferów do zespołu Wilków po ściągnięciu Nevesa będzie wyglądać następująco:
1. Ruben Neves (około 18 mln euro) – klient Gestifute, agencji Mendesa
2. Helder Costa (15 mln euro) – klient Gestifute, agencji Mendesa
3. Ivan Cavaleiro (8 mln euro) – klient Gestifute, agencji Mendesa
Wszyscy dziwnym trafem sprowadzeni na Molineux już po przejęciu klubu przez Chińczyków.
Jako że transfer będzie rekordowym nie tylko dla Wolves, ale też w ogóle w warunkach Championship, prowizja menedżerska Mendesa powinna wystarczyć na coś więcej niż waciki. No i oczywiście gdy tylko ktoś większy zainteresuje się Portugalczykiem, Guo Guangchang przecież nie odmówi kumplowi przysługi, jaką będzie zgoda na wytransferowanie Nevesa, prawda? A superagent będzie mógł swojemu przyjacielowi „delikatnie sugerować”, gdzie najlepiej (najkorzystniej dla Mendesa) będzie sprzedać pomocnika.
Oczywiście fani Wolves mogą w tym momencie psioczyć, że właściciel ich klubu wchodzi w układy i bawi się w protekcję, ale gdyby coś takiego przyszło im na myśl, proponujemy wybrać numer do Kielc. Tam chętnie zamieniliby pchanie do składu Korony Burdenskiego na wciskanie takiego Nevesa.