Fanatykom Lazio Rzym przydałby się psychiatra, ale tylko po to, żeby skierować ich do izolatki. Zdążyliśmy wymazać z pamięci incydenty z przeszłości, ale kibole uderzyli po dłuższej przerwie ze zdwojoną siłą. Wystarczyło, że wynieśli z domu płótno na cześć swojego nowego bohatera. Miroslav Klose ma przerąbane, że jego naród ma tak mroczną kartę w historii…
Bohater i strzelec zwycięskiej bramki w derbach Rzymu szybko zaskarbił sobie sympatię tubylców, choć skandal rozegrał się jeszcze przed pierwszym gwizdkiem sędziego. Napis „Klose jest z nami” z walorami graficznymi, które kojarzą się jednoznacznie, wprawił w zakłopotanie włoskie media. Prasa wolała pomilczeć, ale Niemcy wykazali się większym sprytem i zdobyli bezcenne zdjęcie. Boiskowa rywalizacja, choć piękna i dramatyczna, zeszła na dalszy plan.
Fanatycy rzymskiego klubu od zarania dziejów szukali herosa, który symbolizowałby ich ultraprawicowe poglądy. Problem w tym, że w 1994 z Rzymu wyjechał ostatni charyzmatyczny Niemiec – Thomas Doll, a na horyzoncie próżno było szukać kolejnego rodaka Fuehrera. Wreszcie przybył średniak Thomas Hitzlespberger, choć zbyt wielu pięknych wspomnień kibicom nie pozostawił. Poważniejsi gracze nie pałali do Rzymu wielką miłością i woleli wyprawę do Turynu lub Mediolanu. W przeciwieństwie do jednostek, które… uznalibyśmy za obłąkane.
Były przywódca bośniackich Serbów Radovan Karadżić ukrywał się we Włoszech trzynaście lat. Nie przeszkadzało mu to jednak, by czasem czmychnąć ze swojej dziupli i skoczyć na mecz, najlepiej na Olimpico. Ponoć był nawet zapalonym fanem Mihajlovicia i Stankovicia… Pomimo że Karadżić przechodził niezauważony, na trybunach czuł się wyjątkowo swojsko. Kiedy zamordowano Ł»eljko Arkana Rażnatovicia, serbskiego nacjonalistę, „Laziale” łączyli się w bólu po tej niewątpliwej „tragedii”.
Niedzielne popisy kibiców „Biancocelestich” miały oczywiście zwiększony zasięg i zahaczyły o znienawidzonego wroga zza miedzy. Fanom Romy towarzyszyły chóralne śpiewy i wyzwiska od „Ł»ydów”. Od razu nasuwa nam się historia Arona Wintera, czarnoskórego Holendra, a zarazem Ł»yda. Trudno uwierzyć, ale on coś takiego znosiłâ€¦ przed własną publicznością co dwa tygodnie.
– Przez pierwsze dni bałem się chodzić na treningi i przebywać wśród zwykłych ludzi na ulicy. Ale to wszystko w końcu minęło. W cztery lata zostałem idolem kibiców Lazio – wspominał przed dekadą dla „Corriere della Serra” Winter. Kozak jakich mało. Miał przeciwko sobie cały świat, a zacisnął zęby i pokazał stalowe jaja. Koniec końców odchodził do Interu jako bohater, choć nie rozumiemy, skąd czerpał siły na początkową walkę z wiatrakami. Dla odmiany Lilian Thuram na nazwę „Lazio” uciekał w popłochu. Dziś rodak Francuza – Djibril Cisse nie ma powodów do narzekań. Przynajmniej na razie.
Fanatycy rzymskiego klubu od zawsze chełpili się odmiennością, choć zdążyli już uśpić czujność. Zanim fatalna generacja odeszła w niepamięć, dzikość serca i pustka w głowie ponownie znalazła uznanie na Olimpico. Klose ma teraz dylemat: utrzymać formę i doczekać się transparentów w mundurze SS albo… zaciągnąć moralny hamulec i przestać strzelać.
FILIP KAPICA
JEŚLI CHCESZ NAPISAĆ SWÓJ TEKST O LIDZE ZAGRANICZNEJ, WYŚLIJ MAILA. DLA NAJLEPSZYCH NAGRODY PIENIÄ˜Ł»NE!
[email protected]
[email protected]
[email protected]
[email protected]

