Wbrew pozorom mieliśmy swoich na piedestale…

redakcja

Autor:redakcja

16 października 2011, 19:00 • 6 min czytania

Jerzy Dudek wcale nie był pierwszym Polakiem, który zagrał w ligowym meczu Realu Madryt. Przynajmniej nie do końca. Na kartach historii odnotowano losy dwóch piłkarzy, które chciałbym przypomnieć. Pierwszy z nich był bardzo zagadkowy. Takie wrażenie można odnieść po próbie czasu, gdy większość śladów istnienia tego piłkarza została zatarta. Problem pojawia się już przy nazwaniu bohatera, gdyż jego nazwisko można było zaobserwować w różnych formach. Najczęściej pada Rozitsky, Walter Rozitsky. Ł»ycie Polaka – bo swoją polskość podkreślał notorycznie – musiało być bardzo ciekawe. W końcu on nie grał na, a razem z Santiago Bernabeu, co już zmusza nas do cofnięcia się kilkadziesiąt lat wstecz. Do tego był jednym z pierwszych pięciu graczy, którzy zamienili FC Barcelonę na Real Madryt, co już w tamtych czasach musiało być synonimem zdrady najwyższego kalibru.

Reklama

Wedle najczęściej powtarzanej, choć niepotwierdzonej wersji Rozitsky karierę zaczynał w Le Havre. Niestety nie ma danych odnośnie popisów zawodnika z tego okresu, lecz można założyć, że kopał trochę lepiej niż przeciętny, współczesny polski piłkarz skoro zgłosiła się po niego FC Barcelona. Od tego momentu pojawiają się pierwsze programy meczowe, z których można się dowiedzieć, iż Walter grywał najczęściej na obronie, czasem przechodząc do pomocy. 55 meczów, 5 bramek – takie statystyki zanotowano oficjalnie, pewnie brakuje im trochę do prawdziwych, lecz dają jakiś ogląd na poczynania naszego rodaka w stolicy Katalonii.

Image and video hosting by TinyPic

Reklama

W Realu początkowo również występował w pierwszym składzie – u boku legendy kastylijskiego klubu, Santiago Bernabeu – lecz później gdzieś się zagubił. Wystarczyło to jednak do zostania kontrowersyjną postacią – w końcu nie byle kto zmienia Barcelonę na Madryt. Bardziej osobistych ciekawostek poszukiwał Adam Węgłowski. Jak ustalił, koniec kariery zawodnika łączy się z wybuchem I wojny światowej. Rozitsky został wcielony do armii niemieckiej, a jak wiadomo wojna zmienia ludzi. Czy tym razem na martwych? Nie wiadomo. Zdołał również stwierdzić, iż nasz bohater legitymował się również francuskim paszportem, a można doszukać się nawet jego niemieckich koneksji. Jednak dla nas zostanie Polakiem. W końcu podkreślał to na tyle, iż w archiwach Realu przy jego nazwisku zawsze widniał dopisek „Polonia”, a piłkarskich bohaterów na pewno nie mamy za dużo.

O drugim wiadomo zdecydowanie więcej, niestety nie był aż tak zagorzałym polskim patriotą by wymagać od swoich szefów podpisów odnośnie więzów z „nadwiślanami”. Raymond Kopa vel Kopaszewski urodził się już we Francji, lecz cała jego rodzina miała bardzo bliskie powiązania z Polską, więc trafił do największego skupiska Polonii w tym kraju, czyli na północ. Mało rzeczy wskazywało, że zostanie wielkim piłkarzem, może znanym górnikiem, ale nie piłkarzem. Miał jednak w życiu farta – praktycznie prosto z kopalni trafił do US Noeux-les-Mines, którego działacze docenili fantastyczny drybling ówczesnego młokosa. Nie każdy Kopaszewski dobrze wspominał ten klub, młodszy brat Raymonda, Henry stracił dwa palce i musiał zakończyć karierę bramkarza.

Image and video hosting by TinyPic

Niedługo później bardziej znany Kopa wygrał turniej dla młodych piłkarzy co zaowocowało transferem do Angers. Właśnie w tym miejscu na stale stał się „Kopą”, a nie Kopaszewskim, casus Izy „Miko” Mikołajczak, jak widać obcokrajowcy nie przepadają za nazwiskami w języku Reja. W nowym klubie z miejsca stał się zawodnikiem podstawowym, co było dość dziwne. Wszyscy podkreślali, że nie był specjalnie szybki, wysoki raczej też nie (prawie 170 cm), silny tym bardziej, jednak czymś czarował, jakąś lekkością potrafił mijać kolejnych rywali. Już wtedy wiadomo było, że nie zagrzeje długo miejsca w Angers, po dwóch latach od podpisania kontraktu przeszedł do Stade de Reims. W zespole działo się ciekawie, jak wspomina sam Kopa był taki mecz, z Rennes w Pucharze Francji, decydujący o tryumfie, większość piłkarzy była takimi optymistami, że przygotowali sobie szampany na wypadek wygranej, niestety 0-2 do przerwy nie wskazywało na nic pozytywnego. Wtedy to zrodził się plan godny drużyny z Polakiem w składzie – postanowili wypić je w szatni niczym płyn druida Panoramixa, efekt okazał się dość zacny – wygrali 3-2, przy czym jedną z bramek zdobył Kopaczewski.

W sumie w pierwszym sezonie gry dla Reims zdobył osiem bramek, czyli całkiem sporo. W kolejnym było jeszcze lepiej, do swoich trzynastu goli dorzucił bezapelacyjnie zdobyte mistrzostwo. Jego kariera nabrała wyraźnego rozpędu. Przyszła pora na mundialowi występ, niestety w barwach Francji, a nie Polski. Rozegrał jedynie dwa spotkania, strzelił jedną bramkę, lecz wystarczyło to by grono ekspertów okrzyknęło go jednym z czołowych zawodników turnieju.

Kolejnym ciekawym osiągnięciem Kopy był udział w historycznej, pierwszej edycji Pucharu Mistrzów, w której zespół Raymonda doszedł do samego finału, gdzie musiał uznać wyższość wielkiego Realu Madryt.

– Cóż, uwielbiałem dryblować, a w dodatku byłem człowiekiem ostatniego podania. Kochałem grać w piłkę – w ten sposób piłkarz opisywał swoje atuty dziennikarzowi portalu realmadrid.pl

Ciężko się dziwić, że z takim nastawieniem trafił w końcu do ekipy ze stolicy Hiszpanii. Tam po prostu efektowna gra była wymagana na równi ze zwycięstwami. Skromność nie leżała u podstaw postawy Kopy:

– Real w moich czasach był drużyną idealną. W bramce fachowiec, znakomici obrońcy i pomocnicy, a także najlepszy atak świata, w którym znalazło się miejsce i dla mnie. Tak, w mojej opinii piątka, Di Stefano, Puskas, Rial i Gento, a do tego Kopa, to najlepszy atak w całej historii futbolu – może brzmi dość zuchwało, lecz po dłuższym zastanowieniu przyklasnęlibyśmy tym słowom

Image and video hosting by TinyPic

Szczytowym momentem kariery Kopaszewskiego był turniej w 1958 roku. Szewcja okazała się nad wyraz przyjaznym miejscem dla Raymonda jak i całej reprezentacji Francji. Warto dodać, iż nasz bohater wracał do niej po pewnym okresie banicji – w krainie „żabojadów” niespecjalnie pozytywnie przyjęto transfer Kopy do Realu, co skutkowało regularnym pomijaniem przy powołaniach. Pierwszy mecz – bramka. W drugim całej drużynie powinęła się noga w rywalizacji z Jugosławią, lecz fazę grupową zakończyli tryumfem ze Szkocją do czego przyczynił się nasz bohater umieszczając piłkę w siatce.

W ćwierćfinale za słaba okazała się Irlandia, która została zdemolowana w rozmiarach 4-0. Za opis dalszych faz niech posłużą słowa samego Kopy z wcześniej już wspomnianego wywiadu dla polskiej strony o Realu Madryt:

– W półfinale przegraliśmy z Brazylią 2:5. Ta Brazylia, z Pele i Garrinchą, Didim, czy Vavą, była najlepsza w historii. No może jeszcze trzeba pamiętać o Brazylii z 1970 roku – jeszcze z Pele, a już z Tostao, Rivelino, czy Jairzinho. Na Rasundzie przegraliśmy wysoko, ale nasz obrońca, Robert Jonquet szybko doznał kontuzji i praktycznie statystował w tym spotkaniu. Wówczas jeszcze nie można było dokonywać zmian. O trzecie miejsce zagraliśmy z Niemcami. Przed meczem powiedziałem trenerowi, Albertowi Batteux, żeby w meczu o brązowy medal dał szansę piłkarzom rezerwowym. Jednak selekcjoner odmówił i po latach przyznaję, że miał rację. Trzecie miejsce to nie to samo, co czwarte.

Po powrocie na łono rywalizacji klubowej Kopaszewskim zachowywał regularność. Strzelał około 10 goli na sezon i zakończył przygodę z Realem na 79 meczach, w których zdobył 24 bramki. Zdecydował się wrócić do Reims, którego stał się żywą legendą. Nie zapisywał się już tak często na liście strzelców, ale po prostu był, 244 spotkania i 36 goli i tak robi wrażenie.

Na zakończenie kwestia polskości potwierdzona przez anegdotę Jozefa Masopusta po meczu Anglia – Reszta Świata:

Było to skomplikowane. Fernando Riera mówił po hiszpańsku, toteż Svatopluk Pluskal, Ján Popluhár, Lew Jaszyn, Milutin Ł oŁ¡kić i ja niewiele z tego rozumieliśmy. Ale był Raymond…On to właśnie wszystko przekładał nam na… język polski. Znał go naprawdę dobrze! – zapewne lepiej niż Obraniak i Perquis razem wzięci…

KACPER GAWفOWSKI

JEŚLI CHCESZ NAPISAĆ SWÓJ TEKST O LIDZE ZAGRANICZNEJ, WYŚLIJ MAILA. DLA NAJLEPSZYCH NAGRODY PIENIÄ˜Ł»NE!

[email protected]
[email protected]
[email protected]
[email protected]

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama